Załamanie nerwowe- stan psychiczny, w którym
człowiek przestaje normalnie myśleć i funkcjonować. Dokładnie to samo
przechodził teraz Blaise Zabini. Od kiedy wrócił z Ginny ze szpitala, siedział
zamknięty swoim mini „gabinecie”. Jedyną przyjaciółką była Whisky, która koiła
nadszarpnięte nerwy.
Ginny długo zastanawiała się, co ma zrobić.
Jednego była pewna, nie pozbędzie się tego dziecka. Rozmyślała nad tym, czy nie
zostawić Diabła i nie wyjechać gdzieś za granicę. Naprzykład do Francji, jeżeli
byłaby to dziewczynka mogłaby uczęszczać do Akademia Magii
Beauxbatons, jeśli byłby to chłopak zawsze może zapisać go do Instytutu Magii Durmstrangu. Z drugiej strony ona
chodziła do Hogwartu i chciałaby by jej pociecha też poznała to magiczne
miejsce.
Sobotni
poranek był jednym z ładniejszych. Chociaż był już listopad, słonko
przedostawało się przez chmury. Ginny nocowała u siebie w domu. Nie widziała
się z Blaise’m. Zamknął się wczoraj u siebie, nie obdarzając jej nawet
spojrzeniem. Było jej ciężko. Musiała z kimś porozmawiać, wyżalić się. Od razu
pomyślała o Hermionie, jednak ona chyba dzisiaj pracowała. No nic, najwyżej
zadzwoni i upewni się. Zwlokła się z łóżka i chciała iść zrobić sobie jakieś
śniadanie. Jej plany znacznie się skomplikowały, gdy po drodze musiała
odwiedzić łazienkę. Po chwili wróciła do sypialni i ubrała się tym samym
doprowadzając się do stanu używalności. Spojrzała w lusterko „to będzie długi dzień”
pomyślała, udając się już tym razem do kuchni.
Hermiona
przetarła oczy i zerknęła na zegarek 9.15. Pierwszy raz od dawna tak się
wyspała. Zazwyczaj stawała o 5.00, By zdążyć do pracy. Wypoczęta, ubrała się i
zeszła na dół zjeść śniadanie. Dzisiaj był 3 listopada, a 13 grudnia odbywała
się rozprawa Lucjusza Malfoy’a. Nie mogła się doczekać końca tej sprawy. Będzie
mogła odetchnąć od… Malfoy’a. Gdy o tym pomyślała na jej twarz pojawił się
nikły uśmiech, jednak złośliwy głosik w jej głowie odezwał się podsuwając, „Ale czy na pewno tego chcesz”. Zła na
cały świat dokończyła śniadanie i chciała poczytać książkę, którą ostatnio
kupiła. Rozsiadła się w fotelu i otworzyła książkę. Nagle jej telefon zaczął
dzwonić. Odłożyła lekturę i odebrała telefon:
- Słucham?
- Cześć Hermiono, masz może dzisiaj czas?- W
słuchawce komórki usłyszała bezbarwny, zmęczony głos swojej przyjaciółki.
- Ginny, co się stało? Przecież wiesz, że dla
ciebie zawsze.
- No to może przyszłabyś do mnie tak za godzinkę?
- Jasne, to do zobaczenia.
- Pa, Hermi.
Ginny się rozłączyła, a Hermiona przez okrągłą
godzinę siedziała jak na szpilkach. Martwiła się o swoją młodszą koleżankę. Od
zawsze była dla niej jak siostra. Zastanawiała się, co jest powodem kiepskiego
nastroju Rudej. Przecież trudno ją wyprowadzić z równowagi, co dopiero
„zdołować”. Po godzinie Hermiona deportowała się do mieszkania Ginny. Została
ją, zwiniętą w kłębek na fotelu. Podeszła do niej, lekko przytulając. Ruda od
razu podniosła głowę do góry, uśmiechając się.
- Hej, Hermi.
- No cześć, co się stało?
- Miona ja… Ja nie wiem, co ja sobie myślałam. I co
ja teraz mam zrobić? Zachowałam się jak ostatnia idiotka i…- Hermiona nie wiedziała,
o co chodzi. Dlatego w połowie przerwała Gin pytając:
- Ale Ginny, o co chodzi? Uspokój się, powoli… To
jak?
- No, bo Hermiono ja byłam dzisiaj w św. Mungu.
Rano źle się poczułam i Zabini zmusił mnie, bym pojechała się przebadać. Zrobiłam rutynowe badania i pielęgniarka
powiedziała, że jestem zdrowa, i że nam gratuluje, bo ja jestem w ciąży-
załkała Gin. Mówiła chaotycznie i chwilami Hermiona miała problemy ze
zrozumieniem jej. Była w lekkim szoku, ale po chwili na jej twarzy zawitał
szeroki uśmiech. Przytuliła mocniej Rudą;
- No i słonko, czym ty się przejmujesz? Przecież to
cudownie!
-Hermiono, ty niczego nie rozumiesz… Widzisz jak
Blaise się o tym dowiedział był w szoku. Nie odezwał się słowem do mnie i
zamknął się u siebie. To ja się spakowałam i przyjechałam tutaj. On nie chce
tego dziecka. A ja sobie sama nie poradzę. Przecież jeszcze musze pracować.
- Kochanie, nie bądź głupia. Przecież wiesz, ze nie
jesteś sama. Twoja mama na pewno ci pomoże. Ja z resztą też.
Po długiej rozmowie z Granger, Ginny poczuła się
dużo lepiej. Zaczęły normalnie rozmawiać, śmiać się i wymieniać plotkami.
Hermiona wróciła do domu dosyć późno od razu kładąc się spać.
Weekend dobiegł końca. Tym samym Hermiona chcąc nie
chcąc musiała przywitać poniedziałkowy poranek. Do pracy miała jak zawsze na
6.00. Po wypiciu kawy aportowała się do ministerstwa. Biorąc wszystkie
dokumenty, które przekazała jej sekretarka, zamknęła się w swoim biurze.
Dzisiaj miała spotkać się z Gambem. Parley wyznaczał miejsce i godzinę
spotkania. Tak naprawdę to nie pasował jej ten termin, ale obawiała się, że na
przesunięcie spotkania Parley się nie zgodzi. Strasznie zależało jej na tym, by
był on świadkiem na rozprawie Malfoy’a seniora. Nawet gdyby zażądał tytułu
świadka koronnego*. Mógłby się tego domagać, gdyż 7 lat temu obciążał zarzutami
Graya’a. Niewykluczone, że Karold będzie chciał się zemścić. Nagle usłyszała
pukanie do drzwi. Okazało się, ze była to sekretarka Granger. Poinformowała ją,
że pan Gamb chce przełożyć spotkanie i że czeka przed gabinetem. Hermiona
zgodziła się na przyjęcie gościa.
- Dzień Dobry, panie Gamb.
- Witam panno Granger. Mam nadzieję, że nie
pokomplikowałem pani planów.
-Nie, oczywiście, że nie. Chciałam się z panem
spotkać z powodu…
- Wiem, w jakim celu odbywamy to spotkanie…,
Dlatego tu jestem
-Ale skąd?
- Mam swoje wtyki- tu uśmiechnął się lekko- Nie
pozwolę by Gray’ow znów się wykręcił.
Pomogę pani. Posiadam informację, których użyję dopiero na rozprawie.
-Jednak ja muszę wiedzieć, o czym pan chce
zeznawać. Prowadzę to sprawę.
- Musi mi pani zaufać inaczej nic z tego. A teraz
muszę się z panią pożegnać. Śpieszę się. Do widzenia.
-Do widzenia.
Hermiona w osłupieniu patrzyła na zamknięte drzwi.
Nie no, to chyba jakiś żart. Przecież to czysty absurd. Owszem ma świadka, bo
właśnie o to jej chodziło. Jednak nie miała zielonego pojęcia, co chce
powiedzieć. Równie dobrze może on założyć zeznania obciążające Malfoy’a
seniora. Panna Granger powoli czuła, że dopada ją okropna migrena. Jeszcze
dzisiaj miała nadzieje zrobić krok do przodu. Dowiedzieć się czegoś, co by
miało wpływ na tę całą sprawę. A teraz? Dalej stała w miejscu. Usłyszała
pukanie do drzwi i po krótkim „wejść” do jej gabinetu wparował Malfoy.
- Wiesz mam wrażenie, że ostatnio za często u mnie
bywasz.
- Doprawdy, Granger? A myślałem, że nie możesz beze mnie oddychać.
- Czyli jak widać myślenie nie jest twoją mocną
stroną
- Za nim mi się oświadczysz Granger, rozmawiałem z
moim ojcem. Może się z tobą spotkać dopiero we czwartek.
-Dobrze, a o której?
- Około 16-17. Pasuje ci?
-Tak może być, a teraz ulotnij się stąd i daj mi
pracować.
-Dobrze, ale pod jednym warunkiem
- Nie no nie rozśmieszaj mnie. TY będziesz stawiał
warunki MNIE w MOIM biurze.
-Czyli się mnie nie pozbędziesz.
- Dobra, czego chcesz?
- Granger, chodź ze mną na kolacje
- Dobrze się czujesz?
- Nie, dlatego cię o to proszę. Pasuje ci o 20.00
we wtorek?
- Jeszcze się nie zgodziłam.
- Ale się zgodzisz, więc jak?
- Niech ci będzie, ale teraz wypad
- Taaa… też cię kocham Granger…
I skończyło się na tym, ze Hermiona była zmuszona
użyć różdżki, by pozbyć się farbowanego natręta. Długo się zastanawiała nad
tym, czy dobrze zrobiła zgadzając się na tą kolację. Jednak z drugiej strony to
tylko kolacja. Jakąś wytrzyma z nim te dwie godziny, a później wszystko wróci
do normy.
No kochana jest trochę błędów ;) :D ale notka bardzo pozytywna, tylko czekaj Ginny była wcześniej z Harrym czy jak? :D Ja teraz robię ostatnie poprawki i wstawiam notkę u siebie :D
OdpowiedzUsuńByła, ale to wcześniej. Nie Lubię go :P Tak dzieciak, który miał szczęście :D. Dobra zmykam do Ciebie czytać :P
OdpowiedzUsuń;p u mnie już jest notka :) więc zapraszam :D
OdpowiedzUsuńEhh ten Malfoy ciekawe co bd dalej idę czytać
OdpowiedzUsuń