Hermiona
nie mogła spać tej nocy. Wszystko ją denerwowało. Po dwóch godzinach męczarni,
zdenerwowana wstała z łóżka. Wiedziała, że już nie zaśpi… Zerknęła na zegarek;
04.15. Z zrezygnowaniem pokręciła głową i ubrała się w rozciągnięty dres. Tak
naprawdę to nie miała pojęcia, czym się tak denerwuje. Rozprawa odbywała się za
równe 39 dni. Czy bała się, że przegra? Chyba nie. Przecież zawsze wygrywała
każdą sprawę. Ubrała adidasy i wyszła na pole. Musiała pobiegać i jakąś
odreagować… Zarzuciła kaptur na głowę i ruszyła w stronę parku. Po godzinie
biegania była wykończona. Cudem dotarła do domu i zaparzyła sobie kawę. Przebrała
się w ciuchy bardziej dopasowane do jej zawodu. Miała do pracy na 6.00. Jednak
już o 5.15 Była na miejscu. Jej sekretarki nie było jeszcze w pracy. Zabrała
wszystkie dokumenty z jej biurka i otworzyła gabinet. Po ogólnym rozpatrzeniu
akt, zobaczyła, że Harry zmienił jej grafik. Według tego planu miała do
przeanalizowania dwie rozprawy zabójstwa i zaginięcia. Do tego jej szef chciał
mieć rozpatrzenie jeszcze w tym tygodniu. Wzięła papiery i od razu ruszyła do
biura Potter’a. Rozjuszona wpadła do środka, jednak nikogo nie zastała. Już
miała wychodzić, gdy w drzwiach pojawił się Zabini.
- Dzień Dobry
Granger. Szukasz Potter’a?
- Cześć
Blaise, owszem.- Hermiona biła się z myślami. Chciała zapytać chłopaka, co
myśli o ciąży Ginny, ale wiedziała, ze to niej jej sprawa. Odsunęła krzesło od
biurka i usiadła, zerkając na Zabini’ego.
-Granger,
jak się czuje Ruda? Ostatnio wyszła z domu, nie wróciła na noc. Martwię się.- Zajął
miejsce koło dziewczyny- Ja nie wiem, co mam o tym myśleć…
- Dziwisz
się, że uciekła? Przecież nawet się do niej nie odezwałeś. Wiesz, ze ona chce
uciec? Myśli, że jak zniknie z twojego życia, będzie jej lżej, a tobie
zaoszczędzi kłopotu.
-, Ale to
przecież głupstwo! Ona nie może tego zrobić, to też moje dziecko!- Krzyknął,
wstając z miejsca.
- Wiesz, to
ty musisz z nią porozmawiać, ja tu przyszłam, bo Harry’ego poniosła fantazja.
Myśli, że do końca tego tygodnia, będzie miał raport z dwóch rozpraw. A
przecież prowadzę sprawę Malfoy’a seniora. Nie wyrobię- jęknęła, wstając z
miejsca.
- No to ja
mogę je przyjąć- powiedział ożywiony Diabeł. Hermiona od razu podała mu
papiery.
- Jesteś kochany, dziękuję!- Panna Granger w skowronkach ruszyła
do swojego biura. Musiała pouzupełniać resztę papierów. Musiała skończyć o
19.00. Bardzo żałowała, że zgodziła się na spotkanie z Malfoy’em. Nie miała na
to czasu ani ochoty. No, ale przecież gryfoni nie łamią danego słowa. Nie da mu
tej satysfakcji.
Draco
Malfoy od zawsze był postrzegany, jako zimny drań bez serca. Wrabiał sobie tą
opinię przez cały czas, kiedy był w Hogwarcie. Wszyscy myśleli, ze ma „złote
życie”. Wywodził z bogatego, arystokratycznego rodu. Rodzice byli szanowani w
całym świecie magicznym. Matka od zawsze odznaczała się wyrafinowaniem i
profesjonalizmem. Ojciec był zaradny i od zawsze dumny z tego, kim jest. Mały
Draco widział w nim autorytet. Często mówił do mamy, „że gdy dorośnie chce być
taki jak tata”. Narcyza wtedy uśmiechała się smutno do synka i całowała go w
czubek głowy. Wtedy nie rozumiał jej zachowania. Nie wiedział, dlaczego była
taka smutna. Teraz zdawał sobie z tego sprawę. Jego ojciec był tyranem. Bił
jego matkę i torturował jedynego syna. Doskonale pamiętał, że kiedyś robił
wszystko, by usłyszeć słowa pochwały z ust ojca. Tak bardzo chciałby on był z
niego dumny. Pomału dorastał i zaczął rozumieć, że to nigdy nie nastąpi. Z
czasem znienawidził ojca. Tyle razy widział jak bije matkę, jak ją poniżał.
Jednak nie mógł nic zrobić. Lucjusz, od kiedy pamiętał, powtarzał mu, że kiedyś
będzie miał zaszczyt służyć komuś, kto ma władzę absolutną. Opowiadał o tym człowieku,
jako o wszechmogącym. Dawał on szczęście i pieniądze lub zabierał życie. Z
czasem ojciec wpoił mu szacunek do tej osoby. Teraz wiedział, że ten potwór nie
zasługiwał ani na miano osoby, ani na jego szacunek. Bo jak można szanować
maszynę do zabijania? Nie chciał być zwykłym sługusem. Nie chciał być pionkiem,
którym pomiatano lub ściągano z planszy, gdy nie był potrzebny. Chciał
decydować o swoim losie, podejmować decyzje, jak każdy dorosły człowiek. Draco
był przekonany, że gdy Voldemort umrze, również zniknie z ich życia. Jednak
mylił się. Ojciec często o nim wspominał i mówił, a wręcz zarzekał się, że
Czarny Pan powróci i poprowadzi ich ku nieśmiertelności. Gdy młody Malfoy to
słyszał, wpadał w furię. Zazwyczaj kończyło się tak, że trzaskając drzwiami
wychodził z domu. Wtedy mieszkał u Zabini’ego. On nigdy mu niczego nie odmówił.
A ostatnio znalazł pamiętnik swojej matki, za nim poślubiła Lucjusza Malfoy’a.
Najbardziej zainteresował go ostatni wpis jego matki. Wtedy jeszcze podpisywała
się, jako: Narcyza Nadia Black
Nigdy niczego się nie
bałam nawet;
Nigdy
niczego się nie bałam nawet; śmierci. Przecież to ja spotykam
codziennie. Ona pomaga mi podjąć prawidłową decyzje. Ona nie pozwala mi na samotność. Nigdy nie zostawiła mnie bez wyjścia. To moja najlepsza przyjaciółka, wiec nie bije się śmierci
Nigdy niczego się nie
bałam nawet;
Nigdy
niczego się nie bałam nawet;
bólu, bo przecież on pozwala uwolnić łzy. Łzy- krwawe krople naszej duszy. Pokazują naszą słabość, nieopisane cierpienia, jakie doświadczamy. Tak wiele chciałabym zmienić. Bo przecież „śmierć” to tylko przecinek
w zdaniu naszego życia
Nigdy niczego się nie
bałam nawet;
Nigdy
niczego się nie bałam nawet cierpienia, bo
przecież to on pomaga nam rozróżnić dobro od złego. Dzięki niemu możemy cieszyć się każdym promieniem słońca. Każdym uśmiechem, każdym wiatrem, każdą słoną łzą, każdym matowym zawodem.
Nie mamy wpływu na:
Nie mamy wpływu na decyzje ludzi nam najbliższych. Nie mamy wpływu na
śmierć. I choć tyle razy ją widziałam, tyle
razy mnie raniła. Jej plany są nie odgadnione. Ona
po prostu jest i istnieć będzie. Nie mówi, kogo zabiera, kiedy czy gdzie. Nie możemy jej przekupić nie możemy jej rozkazywać. I to jest jedyny
problem Voldemorta. Śmierć jest nieprzewidywalna tylko, ze Riddle tego nie
rozumie.
Podsumowując
ludzie cierpią i cierpieć będą. Nikt tego nie będzie rozumiał, bo
nikt nie zrozumie potęgi Czarnego Pana.
Czytał wiele razy ten wpis. Próbował go zrozumieć. Jednak
później dał sobie z tym spokój. Przecież to było pisane kilkanaście lat temu.
Słowa dawno straciły na wartości. Spojrzał na zegarek 19.15. „Granger pewnie
się szykuje”. Na tą myśl uśmiechnął się ironicznie. Nie mógł się doczekać tego
spotkania, chociaż sam nie wiedział, dlaczego.
Hermiona była już prawie gotowa. Długo zastanawiała się, co
na siebie włożyć. W końcu zdecydowała się na małą czarną i rozpuściła włosy. Makijażu
nie robiła wcale. Nie lubiła się malować i nie zamierzała się do tego zmuszać.
Spakowała najpotrzebniejsze rzeczy do torebki i usłyszała dzwonek do drzwi.
Zeszła na dół, by otworzyć. Na werandzie stał Malfoy, który rozglądał się po
okolicy i nie zauważył, że dziewczyna otworzyła drzwi.
-Hmm… Malfoy przepraszam cię, ze ci przeszkadzam, ale może
wejdziesz?- Zdezorientowany chłopak spojrzał na dziewczynę i kiwnął głową na
znak zgody. – Już idę, muszę do łazienki. Po 10 minutach Herm siedziała w aucie
Malfoy’a, Jeszcze nie wiedziała gdzie jadą i to ją najbardziej irytowało. Gdy
zapytała gdzie ją wiezie odpowiedział tylko krótkie „zobaczysz”. Jechali jakieś
15 minut, gdy Malfoy zatrzymał się przed nowoczesną restauracją.
-Łał… Malfoy potrafisz czasami zaskoczyć…-powiedziała
Hermiona w lekkim szoku
-Taki miałem zamiar… Zapraszam do środka.
Malfoy zaprowadził Hermiona do stolika. Po chwili podszedł
do nich kelner, zbierając zamówienie.
- Wiesz Granger, sam się sobie dziwię, ale ślicznie
wyglądasz…-Malfoy uśmiechnął się ironicznie.
- Nie wiem Malfoy mam Ci dziękować?
- Przydałoby się, trochę mnie to kosztowało.
- Jasne, pan arystokrata komplementuje szlame. Twoja
reputacja na tym ucierpi, zdajesz sobie z tego sprawę?
- Oj Granger, czy ty musisz psuć nastrój? Po prostu
podziękuj i przymknij się
Resztę wieczoru normalnie rozmawiali. Oboje byli mile
zaskoczeni swoim towarzystwem. Później Malfoy, odwiózł Hermionę do domu. Gdy
dziewczyna już miała zniknąć za drzwiami, Malfoy złapał ja za rękę i
przyciągnął do siebie. Pocałował ją. Hermiona na początku nie wiedziała, co się
dzieje, ale kiedy oprzytomniała, delikatnie go od siebie ode pchała i
podziękowała za miły wieczór. Zaczekała aż Malfoy wsiądzie do auta i sama
zamknęła się w domu. Po krótkim prysznicu poszła spać…
Podoba mi się ta notka:D jest w niej coś osobliwego ;) i jeszcze ten ich pocałunek :D słodko!
OdpowiedzUsuńCiesze się, tylko z góry przepraszam za tą czcionkę, na początku wyglądało to trochę lepiej i nie było widać polskich liter tak jak teraz :). Czekam na kolejną notkę u Ciebie! Mam nadzieje, że Ron'owi się oberwie :D
OdpowiedzUsuńSpecjalnie wrzuciłam dla Ciebie notkę wcześniej :D ale nie przyzwyczajaj się :P
OdpowiedzUsuńA dzisiaj na spacerku było gadanie: "Ja Malfoya z Mioną nie złączę, po moim trupie". Wiki, żyjesz? :D
OdpowiedzUsuńw następnych notkach zrozumiesz, zobaczysz :D
UsuńDlaczeegooooo ona go odepchnęła?
OdpowiedzUsuńNo nic jakoś to przeżyję :::D notka super