piątek, 15 lutego 2013

10. Pamiętnik i Spotkanie



Hermiona nie mogła spać tej nocy. Wszystko ją denerwowało. Po dwóch godzinach męczarni, zdenerwowana wstała z łóżka. Wiedziała, że już nie zaśpi… Zerknęła na zegarek; 04.15. Z zrezygnowaniem pokręciła głową i ubrała się w rozciągnięty dres. Tak naprawdę to nie miała pojęcia, czym się tak denerwuje. Rozprawa odbywała się za równe 39 dni. Czy bała się, że przegra? Chyba nie. Przecież zawsze wygrywała każdą sprawę. Ubrała adidasy i wyszła na pole. Musiała pobiegać i jakąś odreagować… Zarzuciła kaptur na głowę i ruszyła w stronę parku. Po godzinie biegania była wykończona. Cudem dotarła do domu i zaparzyła sobie kawę. Przebrała się w ciuchy bardziej dopasowane do jej zawodu. Miała do pracy na 6.00. Jednak już o 5.15 Była na miejscu. Jej sekretarki nie było jeszcze w pracy. Zabrała wszystkie dokumenty z jej biurka i otworzyła gabinet. Po ogólnym rozpatrzeniu akt, zobaczyła, że Harry zmienił jej grafik. Według tego planu miała do przeanalizowania dwie rozprawy zabójstwa i zaginięcia. Do tego jej szef chciał mieć rozpatrzenie jeszcze w tym tygodniu. Wzięła papiery i od razu ruszyła do biura Potter’a. Rozjuszona wpadła do środka, jednak nikogo nie zastała. Już miała wychodzić, gdy w drzwiach pojawił się Zabini.
- Dzień Dobry Granger. Szukasz Potter’a?
- Cześć Blaise, owszem.- Hermiona biła się z myślami. Chciała zapytać chłopaka, co myśli o ciąży Ginny, ale wiedziała, ze to niej jej sprawa. Odsunęła krzesło od biurka i usiadła, zerkając na Zabini’ego.
-Granger, jak się czuje Ruda? Ostatnio wyszła z domu, nie wróciła na noc. Martwię się.- Zajął miejsce koło dziewczyny- Ja nie wiem, co mam o tym myśleć…
- Dziwisz się, że uciekła? Przecież nawet się do niej nie odezwałeś. Wiesz, ze ona chce uciec? Myśli, że jak zniknie z twojego życia, będzie jej lżej, a tobie zaoszczędzi kłopotu.
-, Ale to przecież głupstwo! Ona nie może tego zrobić, to też moje dziecko!- Krzyknął, wstając z miejsca.
- Wiesz, to ty musisz z nią porozmawiać, ja tu przyszłam, bo Harry’ego poniosła fantazja. Myśli, że do końca tego tygodnia, będzie miał raport z dwóch rozpraw. A przecież prowadzę sprawę Malfoy’a seniora. Nie wyrobię- jęknęła, wstając z miejsca.
- No to ja mogę je przyjąć- powiedział ożywiony Diabeł. Hermiona od razu podała mu papiery.
- Jesteś kochany, dziękuję!- Panna Granger w skowronkach ruszyła do swojego biura. Musiała pouzupełniać resztę papierów. Musiała skończyć o 19.00. Bardzo żałowała, że zgodziła się na spotkanie z Malfoy’em. Nie miała na to czasu ani ochoty. No, ale przecież gryfoni nie łamią danego słowa. Nie da mu tej satysfakcji.

Draco Malfoy od zawsze był postrzegany, jako zimny drań bez serca. Wrabiał sobie tą opinię przez cały czas, kiedy był w Hogwarcie. Wszyscy myśleli, ze ma „złote życie”. Wywodził z bogatego, arystokratycznego rodu. Rodzice byli szanowani w całym świecie magicznym. Matka od zawsze odznaczała się wyrafinowaniem i profesjonalizmem. Ojciec był zaradny i od zawsze dumny z tego, kim jest. Mały Draco widział w nim autorytet. Często mówił do mamy, „że gdy dorośnie chce być taki jak tata”. Narcyza wtedy uśmiechała się smutno do synka i całowała go w czubek głowy. Wtedy nie rozumiał jej zachowania. Nie wiedział, dlaczego była taka smutna. Teraz zdawał sobie z tego sprawę. Jego ojciec był tyranem. Bił jego matkę i torturował jedynego syna. Doskonale pamiętał, że kiedyś robił wszystko, by usłyszeć słowa pochwały z ust ojca. Tak bardzo chciałby on był z niego dumny. Pomału dorastał i zaczął rozumieć, że to nigdy nie nastąpi. Z czasem znienawidził ojca. Tyle razy widział jak bije matkę, jak ją poniżał. Jednak nie mógł nic zrobić. Lucjusz, od kiedy pamiętał, powtarzał mu, że kiedyś będzie miał zaszczyt służyć komuś, kto ma władzę absolutną. Opowiadał o tym człowieku, jako o wszechmogącym. Dawał on szczęście i pieniądze lub zabierał życie. Z czasem ojciec wpoił mu szacunek do tej osoby. Teraz wiedział, że ten potwór nie zasługiwał ani na miano osoby, ani na jego szacunek. Bo jak można szanować maszynę do zabijania? Nie chciał być zwykłym sługusem. Nie chciał być pionkiem, którym pomiatano lub ściągano z planszy, gdy nie był potrzebny. Chciał decydować o swoim losie, podejmować decyzje, jak każdy dorosły człowiek. Draco był przekonany, że gdy Voldemort umrze, również zniknie z ich życia. Jednak mylił się. Ojciec często o nim wspominał i mówił, a wręcz zarzekał się, że Czarny Pan powróci i poprowadzi ich ku nieśmiertelności. Gdy młody Malfoy to słyszał, wpadał w furię. Zazwyczaj kończyło się tak, że trzaskając drzwiami wychodził z domu. Wtedy mieszkał u Zabini’ego. On nigdy mu niczego nie odmówił. A ostatnio znalazł pamiętnik swojej matki, za nim poślubiła Lucjusza Malfoy’a. Najbardziej zainteresował go ostatni wpis jego matki. Wtedy jeszcze podpisywała się, jako: Narcyza Nadia Black
Nigdy niczego się nie bałam nawet;
Nigdy niczego się nie bałam nawet; śmierci. Przecież to ja spotykam codziennie. Ona pomaga mi podjąć prawidłową decyzje. Ona nie pozwala mi na samotność. Nigdy nie zostawiła mnie bez wyjścia. To moja najlepsza przyjaciółka, wiec nie bije się śmierci
Nigdy niczego się nie bałam nawet;
Nigdy niczego się nie bałam nawet; bólu, bo przecież on pozwala uwolnić łzy. Łzy- krwawe krople naszej duszy. Pokazują naszą słabość, nieopisane cierpienia, jakie doświadczamy. Tak wiele chciałabym zmienić. Bo przecieżśmierć” to tylko przecinek w zdaniu naszego życia
Nigdy niczego się nie bałam nawet;
Nigdy niczego się nie bałam nawet cierpienia, bo przecież to on pomaga nam rozróżnić dobro od złego. Dzięki niemu możemy cieszyć się każdym promieniem słońca. Każdym uśmiechem, każdym wiatrem, każdą słoną łzą, każdym matowym zawodem.
Nie mamy wpływu na:
Nie mamy wpływu na decyzje ludzi nam najbliższych. Nie mamy wpływu na śmierć. I choć tyle razy ją widziałam, tyle razy mnie raniła. Jej plany są nie odgadnione. Ona po prostu jest i istnieć będzie. Nie mówi, kogo zabiera, kiedy czy gdzie. Nie możemy jej przekupić nie możemy jej rozkazywać. I to jest jedyny problem Voldemorta. Śmierć jest nieprzewidywalna tylko, ze Riddle tego nie rozumie.
Podsumowując ludzie cierpią i cierpieć będą. Nikt tego nie będzie rozumiał, bo nikt nie zrozumie potęgi Czarnego Pana.

Czytał wiele razy ten wpis. Próbował go zrozumieć. Jednak później dał sobie z tym spokój. Przecież to było pisane kilkanaście lat temu. Słowa dawno straciły na wartości. Spojrzał na zegarek 19.15. „Granger pewnie się szykuje”. Na tą myśl uśmiechnął się ironicznie. Nie mógł się doczekać tego spotkania, chociaż sam nie wiedział, dlaczego.  

Hermiona była już prawie gotowa. Długo zastanawiała się, co na siebie włożyć. W końcu zdecydowała się na małą czarną i rozpuściła włosy. Makijażu nie robiła wcale. Nie lubiła się malować i nie zamierzała się do tego zmuszać. Spakowała najpotrzebniejsze rzeczy do torebki i usłyszała dzwonek do drzwi. Zeszła na dół, by otworzyć. Na werandzie stał Malfoy, który rozglądał się po okolicy i nie zauważył, że dziewczyna otworzyła drzwi.
-Hmm… Malfoy przepraszam cię, ze ci przeszkadzam, ale może wejdziesz?- Zdezorientowany chłopak spojrzał na dziewczynę i kiwnął głową na znak zgody. – Już idę, muszę do łazienki. Po 10 minutach Herm siedziała w aucie Malfoy’a, Jeszcze nie wiedziała gdzie jadą i to ją najbardziej irytowało. Gdy zapytała gdzie ją wiezie odpowiedział tylko krótkie „zobaczysz”. Jechali jakieś 15 minut, gdy Malfoy zatrzymał się przed nowoczesną restauracją.
-Łał… Malfoy potrafisz czasami zaskoczyć…-powiedziała Hermiona w lekkim szoku
-Taki miałem zamiar… Zapraszam do środka.
Malfoy zaprowadził Hermiona do stolika. Po chwili podszedł do nich kelner, zbierając zamówienie.
- Wiesz Granger, sam się sobie dziwię, ale ślicznie wyglądasz…-Malfoy uśmiechnął się ironicznie.
- Nie wiem Malfoy mam Ci dziękować?
- Przydałoby się, trochę mnie to kosztowało.
- Jasne, pan arystokrata komplementuje szlame. Twoja reputacja na tym ucierpi, zdajesz sobie z tego sprawę?
- Oj Granger, czy ty musisz psuć nastrój? Po prostu podziękuj i przymknij się
Resztę wieczoru normalnie rozmawiali. Oboje byli mile zaskoczeni swoim towarzystwem. Później Malfoy, odwiózł Hermionę do domu. Gdy dziewczyna już miała zniknąć za drzwiami, Malfoy złapał ja za rękę i przyciągnął do siebie. Pocałował ją. Hermiona na początku nie wiedziała, co się dzieje, ale kiedy oprzytomniała, delikatnie go od siebie ode pchała i podziękowała za miły wieczór. Zaczekała aż Malfoy wsiądzie do auta i sama zamknęła się w domu. Po krótkim prysznicu poszła spać…

6 komentarzy:

  1. Podoba mi się ta notka:D jest w niej coś osobliwego ;) i jeszcze ten ich pocałunek :D słodko!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciesze się, tylko z góry przepraszam za tą czcionkę, na początku wyglądało to trochę lepiej i nie było widać polskich liter tak jak teraz :). Czekam na kolejną notkę u Ciebie! Mam nadzieje, że Ron'owi się oberwie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Specjalnie wrzuciłam dla Ciebie notkę wcześniej :D ale nie przyzwyczajaj się :P

    OdpowiedzUsuń
  4. A dzisiaj na spacerku było gadanie: "Ja Malfoya z Mioną nie złączę, po moim trupie". Wiki, żyjesz? :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Dlaczeegooooo ona go odepchnęła?
    No nic jakoś to przeżyję :::D notka super

    OdpowiedzUsuń