Tak
na początku, ten rozdział dedykuję Konoe
Subaru. Dziękuję ślicznie! Dzięki Tobie mam pewną motywację do pisania.
Bynajmniej wiem, że ktoś to czyta :D. Jeszcze raz dziękuję i jak może
zauważyłaś, również znalazłaś się u mnie w linkach :P. Zapraszam do czytania i
zachęcam do komentowania J.
Hermiona
siedziała u siebie w biurze, przeglądając papiery. Jak na razie zajmowała się
tylko jedną sprawą i było jej to na rękę. Nagle do biura wparował Malfoy. Był
wściekły:
- Ja osiwieje, zgadnij skąd wracam!
- Cześć Malfoy, też cię miło widzieć. Może
usiądziesz?- Warknęła ciągle uzupełniając dokumenty.
- Granger nie odwalaj szopki! Byłem u Gray’ow! Nie
było ich, ale otworzyła mi ich CÓRKA!
Hermiona odłożyła akta. Popatrzyła na Malfoy’a jak
na kosmitę i wstała od biurka.
- Czy ty się przypadkiem czegoś nie naćpałeś?-
Hermiona z lekkim przerażeniem patrzyła na Malfoy’a i zastanawiała się nad tym,
czy przypadkiem nie zadzwonić po kogoś ze św. Munga.
- Granger, ja nie żartuje! Byłem u nich i drzwi
otworzyła mi 12 letnia dziewczynka. Przedstawiła się, jako Kate Gray i
zapewniam cię nie wyglądała na martwą.
- Ja już się pogubiłam. Jak można tak namieszać?
Przecież akta zgonu mają pieczątkę z ministerstwa. Nie mam zielonego pojęcia,
co tu się właściwie dzieje.… A wiesz, że dzisiaj spotkałam się z Bernem i on
zgodził się zeznawać?
- To bynajmniej jeden plus. Tylko, co teraz?
- Ja teraz mam zamiar pouzupełniać resztę
dokumentów i jeszcze dzisiaj przesłać do Harr’ego, a później muszę umówić się
na kolejne spotkania. Tym razem z Parley’em. Czy twój ojciec znalazł już
adwokata?
- Eeeee, Granger no liczyłem na to, ze ty nim
będziesz…
- Czy tobie do reszty odbiło?! Ja nie jestem
prokuratorem! Zajmuję się tylko i wyłącznie działem zabójstw i niewyjaśnionych
okoliczności. Przetworzyłeś?
- Jednak czasami zgadzałaś się na tę posadę… Sprawę
już znasz i nie trzeba nikogo więcej wtajemniczać.
- Nie, Malfoy nawet o tym nie myśl.
-Dobra w takim razie, kogo proponujesz?
Odpowiedziała mu cisza. Hermiona odwróciła się w
stronę okna i nie miała zamiaru odpowiadać byłemu ślizgonowi. Od zawsze
niszczył jej życie w Hogwarcie, a teraz domagał się pomocy.
- Granger no, co tak ucichłaś? Ja tylko pytałem,
kogo chcesz zatrudnić? Przecież gdybyś tylko powiedziała komukolwiek, że sprawa
dotyczy Graya’a, uciekłby gdzie pieprz rośnie. Każdy wierzy, ze ma wtyki u
Czarnego Pana, boją się go Granger.
- Zgoda, kiedy mogę się spotkać z twoim ojcem?- Wyszeptała.
Miał wrażenie, że jej głos delikatnie się załamał. Przez chwile zastanawiał się
czy nie podejść do niej i upewnić się czy wszystko w porządku. Ale na Merlina
on był Malfoy’em, a tacy nie przejmują się innymi. Z resztą to tylko szlama. Nic jej nie będzie.
- Odpowiem ci jutro. Porozmawiam z nim i
przedstawię mu mniej- więcej, co i jak. Dowidzenia.- Nie czekał na odpowiedz.
Po prostu wyszedł, a ona nie chciała mu odpowiadać. Czasami chciałaby uciec.
Zostawić to wszystko i zniknąć. Wiele razy pytała się samą siebie, dlaczego tak
reaguje na Malfoy’a juniora, ale nie znalazła odpowiedzi. Coś ją w nim intrygowało.
Coś, czego nie rozumiała i nie mogła zrozumieć. Doskonale pamiętała szkole
czasy w Hogwarcie. Pamiętała każdą obelgę, każdą słoną łzę przelaną przez
niego. Myślała, ze, gdy skończy szkołę, odetnie się od niego. Zapomni i nigdy
więcej go nie spotka. Jednak się pomyliła i dalej cierpiała.
Sięgnęła
po telefon i wykręciła numer do Parley’a. Musiała się z nim spotkać i przekonać
do zeznawania przeciwko Gray’owi. Telefon odebrała jakaś kobieta. Hermiona
przedstawiła się i poprosiła pana Gamba. Po chwili mężczyzna podszedł do
telefonu. Szybko umówiła się z nim za spotkanie i zapisała sobie to w
kalendarzyku, rozłączając się. Jest to ostatni człowiek, który mógłby coś
wnieść do sprawy. Irytowało ją to, że Malfoy tak naprawdę niczego się nie
dowiedział od Gray’ow. W dodatku rozmawiał z córką Karold’a, co przekreśliło wszystko,
co do tej poty zrobiła. No nic i tak była już 20.55. Co oznaczało, ze może już
zbierać się do domu. W końcu weekend. Nareszcie odpocznie…
Ginewra
Weasley od przeszło tygodnia użerała się z niejakim Blais’em Zabini’m. Od kiedy
przyjechała do jego posiadłości, by poskładać mu nogę, on nie dawał jej żyć.
Czasami miała ochotę dolać mu czegoś do herbaty, ale ostatkami silnej woli
powstrzymywała się. Jeśli chodzi o Harr’ego nie rozmawiała z nim. Nie chciała
słuchać jego wyjaśnień. Myślała, że ją kochał. Jednak zawiodła się. „A
najgorszy zawód to zawód na bliskiej osobie”. Powoli zapominała. Dziękowała w
duszy Merlanowi, ze nie przeprowadziła się do Harr’ego, kiedy jej to
proponował. Nie żeby tego nie chciała, ale wolała zaczekać i opłacało się to.
Jeśli chodzi o Diabła to wiele razy proponował jej kolację, czy wyjście do
jakiegoś klubu. Choć mu tego nie mówiła to była mu wdzięczna. Może, dlatego po
urodzinach znajomych Blais’a poszła z nim do łóżka. Może potrzebowała ciepła i
zrozumienia. Może próbowała zapomnieć o nieudanym związku. Różnie to sobie
tłumaczyła. Później takie incydenty zdarzały
się coraz częściej.
Pewnego
ranka Ginny obudziła się wyjątkowo blada. Zabini’ego już nie było. Wstała i
powędrowała na dół do kuchni, gdzie jej kochanek robił śniadanie. Diabeł już
miał coś mówić, jednak nie było mu to dane. Gin, gdy tylko poczuła sam zapach
jajecznicy musiała biegiem udać się do łazienki. Zdezorientowany Zabini nie za
bardzo wiedział, co się dzieje.
- Ruda, wszystko w porządku? Jak nie chciałaś
śniadania to wystarczyło powiedzieć…-Weasley wyszła z łazienki lekko zielona,
ale dalej dzielnie trzymała się na nogach.- Wiesz, źle wyglądasz. Dobrze się
czujesz?
- Nie wiem, jakąś dziwnie…
-Mam lepszy pomysł. Idź na górę się ubrać i
jedziemy do św. Munga.
- Zabini, ty sklątko tlenowybuchowa. Wyobraź sobie,
że jestem magomedykiem. Nigdzie się nie ruszam.
- Ja mam inne zdanie na ten temat, idź się ubrać. I
żebym nie musiał się powtarzać.
Młoda Weasley’ówna powlokła się na górę i po 15
minutach była gotowa. Przez całą drogę do szpitala kłóciła się z Diabłem,
obdarowując go najrozmaitszymi epitetami. Na izbę dotarli 20 minut później.
Blaise od razu zgłosił Ginny na rutynowe badania. Po zarejestrowaniu Gin,
podeszła do nich pielęgniarka i zabrała dziewczynę do zbadania. Po 40 minutach,
Weasley wróciła do poczekalni, gdzie czekał na nią Zabini.
- No to, co ci tam dolega?
-Nic. Mam po prostu alergię na ciebie.
-Wiewiórko nie podskakuj. Ja na serio pytałem.
W tym momencie podeszła do nich ta sama kobieta,
która badała Gin. Zapisała jej coś na kartce i podbiła pieczątką
- Nic pani nie dolega. Chciałabym pogratulować i
proszę zgłosić się do nas za miesiąc.
- Gratulować? Ale czego mianowicie-zapytał
głupkowato Zabini
-A, bo państwo jeszcze nie wiedzą? No to mam
przyjemność poinformować, że zostanie pan tatusiem.
- Tatusiem…-powtórzył zbity z tropu Blaise, by po
chwili zapytać- A kto mamusią?- Ginny z wrażenia usiadła i pokiwała głową na
znak ogólnego załamania. Pielęgniarka zaśmiała się i powiedziała
- Jest to zrozumiałe, ze jest pan w szoku. Życzę
dużo zdrowia i zapraszam za miesiąc. Do widzenia
Tym razem to Gin prowadziła Zabini’ego do domu. Dla niej ta informacja też nie była
za wesoła. Po prostu obydwoje musieli się z tym przespać.
Biedny Blaise nam zgłupiał ;p dziękuję za dedykację, jest mi niezmiernie miło :D ta sprawa z córką Gray'ów jest już naprawdę mocno podejrzana. A tak to notka ładna, chyba tylko dwie literówki zobaczyłam :D a tak to kompozycja bardzo ładna :)
OdpowiedzUsuńStaram się :P. Czytam chyba z pięć razy za nim opublikuje cokolwiek:). A co do Blaise'a zastanawiałam się, czy go nie umieścić w psychiatryku, ale powstrzymałam się :P
OdpowiedzUsuńRozumiem :P :D ja zawsze pisze w wordzie, bardzo pomaga :D
OdpowiedzUsuńZnaczy ja też zaczęłam, ale to od niedawna :P. Kiedy pojawi sie u Ciebie następna notka? :P
OdpowiedzUsuńZależy :) ale możliwe, że jutro rano :)
OdpowiedzUsuńAaaa, no to czekam :P
OdpowiedzUsuńCzarny Pan nie żyje, czemu w takim razie wszyscy się go tak boją? XD
OdpowiedzUsuńCzyste przyzwyczajenie, bo jeśli raz odżył, to dlaczego nie może tego zrobić drugi? :)
OdpowiedzUsuńNo fakt dwie literówki merlin i sklątka tylnowybuchowa ale rozdział świetny haha Blaise najlepszy :::D - Czarna
OdpowiedzUsuń