środa, 20 lutego 2013

12."Zabiję ją"



Dedykacja dla Konoe Subaru. Dziękuje Ci ślicznie za wsparcie : D… Jest to dla mnie bardzo ważne, dziękuję za wszelkie wskazówki i poprawy :). Tak naprawdę to nie wiem ile będzie jeszcze notek do epilogu, ale nie przywiduje zbytniej ilości:). Oczywiście dokończę to w sposób w jak chciałam. Tak, więc zapraszam :)
~*~
Czy byliście kiedyś w sytuacji bez wyjścia? Niektórzy sądzą, że takowych nie ma. A jednak… Chociażby tzw. „złote klatki”. Co wtedy, gdy żona ma wszystko? Piękny dom, ogród. Drogie suknie i luksusowe spotkania. Powiedzielibyście żyć nie umierać. Jest tylko jeden szczegół. Owa kobieta, choć zamężna, była sama. Mąż ciągle pracował, a ona nie miała pewności czy był jej wierny. Nie chciała zarzucać mu zdrady, bo nie miała dowodów… I tak przez całe życie. Całkiem sama, ale do czasu. Kobieta dowiedziała się, że jest w ciąży. Jej mąż, gdy się dowiedział, że to syn, był najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Wszystko się zmieniło po urodzeniu dziecka. Mąż wtedy stał się tyranem. Ta oto krótka historia była zapisana na skrawku kartki. Hermiona przeczytała ją, gdy obudziła się w nie wiadomym jej miejscu. Rozejrzała się dookoła, po całej sypialni. Piękna, rzeźbiona komoda, była z takiego samego drewna, co reszta mebli. Podeszła do okna. Widok zaparł jej dech w piersiach. Piękny ogród z licznymi labiryntami. Po środku znajdowała się śliczna fontanna. Widać, że wykonana była na specjalne zamówienie. Dziewczyna, zerknęła do lusterka. Dopiero teraz zauważyła, że była w samej bieliźnie. Głowa bolała ją niemiłosiernie. Najchętniej to, by jeszcze sobie pospała, ale wiedziała, ze musi się dowiedzieć gdzie jest, dlaczego i jak tu właściwie się robi. Pamiętała tylko to, że wczoraj po pracy poszła do klubu Nott’a. A później film się jej urwał. Usiadła na skraju łóżka i ukryła twarz w dłoniach. „Co ja właściwie zrobiłam? Przecież to niedopuszczalne.… Jestem kierownikiem działu Departamentu Tajemnic. Sprawdzałam się w roli obrony, mecenasa i aurora. Nie mogę pozwolić sobie na takie słabości.” Nagle w jej głowie odezwał się natrętny głosik.
„Przecież wiesz, dlaczego to zrobiłaś. To przez niego”
Teraz miała ochotę zapaść się pod ziemie. Sama się do tego nie przyznawała, ale ten młody zapatrzony w siebie arystokrata, niebezpiecznie naruszał jej psychikę.
Strasznie paliło ją w gardle. Musiała się czegoś napić. Ogarnęła wzrokiem pomieszczenie i zauważyła, że na łóżku leży niebieska koszula. Po zapachu perfum, stwierdziła, że należy do Malfoy’a. „No nic, pożyczę sobie”. Koszula Malfoy’a sięgała jej do kolan, tworząc mini togę. Nie rozczulając się nad wyglądem wyszła z pokoju na długi korytarz. Na ścianach powywieszane były portrety przodków rodu Malfoy’ów. Wszystkie jeszcze spały. Hermiona na palcach dotarła do schodów, które prowadziły dwie kondygnacje niżej. „Merlinie, a Malfoy mnie musiał tutaj nieść…”- Pomyślała sobie.  Stanęła w holu prowadzącego do różnych pomieszczeń. „No i co teraz?”. Przecież nie mogła zaglądać mu we wszystkie zakamarki… Weszła do pierwszych lepszych drzwi. Okazało się, ze prowadzą one do ogromnego salonu. Rozejrzała się dookoła. Na kanapie spał Malfoy. Na podłodze leżała butelka po Whisky. Zastanawiała się nad tym czy go nie zbudzić. Ale przecież to nie miało sensu. Zbudziłaby go i co by mu powiedziała? „ Dzień Dobry Malfoy, przepraszam za kłopot. To może ja już pójdę. Na razie.” Przecież to nie miało najmniejszego sensu. Zastanowiła się jeszcze chwilkę i już wiedziała, co zrobi… Wzięła kartkę i napisała kilka słów. Później się deportowała, prosto do domu. Musi z tym skończyć. Miała już dosyć wszystkiego, co ją otaczało. I nagle przypomniała sobie o tym, o czym chciała dawno zapomnieć.


„Piękna pogoda zachęcała uczniów Hogwartu do wyjścia na zewnątrz. Hermiona już miała dosyć siedzenia nad książkami. Zastanawiała się, po co robi jak i tak już zdała OWTM-y*. Udała się, więc pod swoje ulubione drzewo, by się zrelaksować. Ostatnimi czasy bardzo zbliżyła się do jednego ze ślizgonów. Tak naprawdę to już nie wiedziała, kto jest jej przyjacielem a kto jej wrogiem. Wszystko jej się poprzewracało do góry nogami. Nie zamierzała tego naprawiać, tak po prostu było dobrze. Uśmiechnęła się do swoich myśli. Po ostatnim pocałunku Malfoy’a przestała normalnie funkcjonować. Coraz częściej myślała jak ślizgonka, a nie jak przykładna mieszkanka domu lwa. Jej przemyślenia przerwał biegnący w jej stronę Ron. Ucieszyła się na jego widok, ale za chwile ten uśmiech zszedł z jej twarzy:
- Zwykła szmata! Jak mogłaś?! Nie wierze, że mogłem cię kochać! Jesteś nic nie wartą szlamą! – Obserwował jak zmienia się jej wyraz twarzy, ale nie przestawał krzyczeć, przecież miał rację. Bynajmniej w jego odczuciu..
-Ron uspokój się proszę. Nie rób scen… Może porozmawiamy w Hogwarcie?
- Nie zamierzam być spokojny. Pytałem jak do ku**y nędzy mogłaś? Uważałem cię za przyjaciółkę, a ty? No odezwij się!- Harry usłyszał krzyki Rona i od razu podbiegł do nich, by załagodzić sytuacje, jednak wtedy nie wiedział, ze jest to niemożliwe…
-, Co tu się dzieje? Ron uspokój się, nie rób Mionie awantury…- Teraz młody Weasley poczerwieniał jeszcze bardziej. Wokół nich pojawił się tłum gapiów.
- Jak do cholery możesz jej bronić- wyciągnął różdżkę kierując ją przeciwko Hermionie.- Wiesz, co ona zrobiła? To zwykła mugolska dziwka Malfoy’a! Liże się z nim po kątach, a później udaje naszą przyjaciółkę?! O nie! Niech spier***a, albo nie, ja się jej pozbędę! – Ron miał już wypowiedzieć dwa śmiercionośne słowa, jednak przeszkodził mu w tym Snape.”  

I choć od tego czasu minęło 5 lat, nadal bolało. Pamiętała każde słowo i obelgę, kierowana w jej stronę. Nawet nie wiedziała, kiedy, łzy zaczęły spływać jej po policzkach. Musiała się położyć spać. Gdy tylko przyłożyła głowę do poduszki, zaspała kamiennym snem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dracona obudziła bolący kark. Wyprostował się i pierwsze, co zobaczył to wielki bałagan. Wszędzie walały się puste butelki po alkoholu. Złapał się za głowę i poszedł do kuchni. Z butelką zimnej wody, usiadł przy stole. Tam zauważył małą karteczkę, rozwinął ją i zaczął czytać:


Przepraszam, Dziękuję, Proszę
Przepraszam- Za kłopot, więcej nie dopuszczę do takiej sytuacji, obiecuję
Dziękuję- Za to, co zrobiłeś, choć nie pamiętam wszystkiego jestem wdzięczna…
Proszę- O to byśmy przestali. Nie widzę zbytniego sensu w tym sformułowaniu, jednak sam wiesz, że to do niczego nie prowadzi. Po prostu wróćmy do swoich światów. Draco tak będzie lepiej dla mnie i dla ciebie.
Kierownik Działu Departamentu Tajemnic
Hermiona Granger. 

On uważał inaczej. I tak postawi na swoim, wkurzony do granic możliwości wyrzucił list do kosza. Musiał się przewietrzyć. Po około godzinie wrócił do domu. Na parapecie w sypialni, czekała na niego mała, czarna pomykałówka. Zdziwił się widząc ptaka, ale odwiązał liścik. Sówka nie odleciała, czyli, ze jednak czekała na odpowiedź.

Drogi Draco!
Nie za dobrze ci się powodzi?  Może i Czarny Panie nie żyje, ale ty ciągle jesteś z rodu Malfoy’ów. A wiesz, ze od tego nie ma odwrotu. Coś ostatnio do nas nie zaglądałeś… Zauważyłem, że za dobrze dogadujesz się z Granger. Ciekawa osóbka. A jaka w łóżku? Mam propozycje, zabij ją a oszczędzisz rodziców i jej mocniejszych wrażeń. Obiecuje ci, że jeśli tego nie zrobisz pożegnasz się z mamą i tatą. Będziesz patrzył jak umierają, jak inni ich torturują. A jeśli chodzi o dziewczynę; Crabbe ostatnio wspominał coś o miłości francuskiej… Może nawet dam ci na to popatrzeć… Zobaczymy, czekam na twoją odpowiedź. Jeśli się zdecydujesz, zadanie ma być zakończone po rozprawie Lucjusz Malfoy’a. Jak go wybroni, masz na to dwa tygodnie, by jeszcze się pobawić w romantycznego chłopca z różą w pysku. Jeśli go nie wybroni masz na to 2 dni. Później chce widzieć informacje w Proroku o jej przypadkowej śmierci… Zrozumiałeś?

Z uwielbieniem Augustus Rookwood

 

Draco był zawsze zrównoważonym człowiekiem, dlatego po rozważeniu za i przeciw podjął decyzje. Zabrał kawałek papieru i naskrobał odpowiedź.

Rookwood!

Zabije ją. Do tego czasu nie waż się dotykać ani jej, ani moich rodziców

D.M.

Nie był z tego zadowolony, był wręcz załamany, ale śmiercożercą zostawało się na całe życie i on o tym wiedział. Nie ważne ile „swoich” posłał do azkabanu. Ilu zabił, dalej był jednym z nich i musiał wypełnić zadanie. Nawet gdyby on tego nie zrobił, zrobiłby to ktoś inny. W bardziej okrutny sposób. Dlatego się zgodził… Dla jej dobra…

OWTM*- to tak dla niewtajemniczonych to Okropnie Wyczerpujący Test Magiczny

4 komentarze:

  1. Nonono mrocznie się tu robi :) o co chodzi z tym listem? Strasznie jest :< biedna Mionka. Moja droga masz parę błędów, dziękuję za dedykację, a może pomyślisz becie? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie usuwaj!! Dokończ :) list o zamordowanie Miony ? Rozwijaj się :) :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nad usunięciem się zastanawiam :). A jeśli chodzi o list... To rodzina Malfoy'ów od zawsze była powiązana z Voldemortem... Po jego śmierci nie wyłapali wszystkich śmierciożerców. Kierował nimi Rookwood. Gdy zorientował się, że Malfoy dogaduje się z Granger, kazał mu ja zabić. Jeśli on jej nie zabije, to zrobi to ktoś inny, więc Draco zgodził się na warunki Rookwood'a by uratować rodziców. Gdyby coś było jeszcze niezrozumiałego to pisz :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytam dalej blog świetny :::D

    OdpowiedzUsuń