Czy jako małe dzieci zastanawialiście się,
kim będziecie w przyszłości? Dziewczynki marzyły o pięknych sukniach, księciu z
bajki, który przyjedzie na białym rumaku… Zamek upływający w luksusy i droga
służba. Życie z bajek, które mama czytała na dobranoc… Wtedy były takie
prawdziwe, takie realistyczne. Chłopaki marzyli o tym, by być takim jak Bob
Budowniczy czy strażak Sam. Ratować, budować czuć się bohaterem. Jakie to było
proste do zrealizowania. A lalki Barbie i wozy strażackie nam to ułatwiały. Jednak
powoli te marzenia traciły na wartości. Dorastaliśmy i powoli zapominaliśmy o
tym, co kiedyś było dla nas całym światem. Przykre, ale prawdziwe. Zabawki
zaczęły znikać z naszych półek i pojawiały się książki, pierwsze listy miłosne
i depresje spowodowane najbliższa kartkówką. Teraz to też było błahostką, bo te
dzieci, które marzyły już nie wierzą w marzenia. Mały chłopiec jest teraz psychologiem,
który słucha o różnych kłopotach ludzi. O załamaniach, zdradach czy śmierci
bliskich im osób. Zapomniał, że kiedyś miał ściągać koty z drzew, jako strażak.
Dla niego świat był szary i ponury, bo zdawał sobie sprawę z tego, co się
dzieje na świecie. Sam przestał wierzyć w happyend. Mała dziewczynka teraz była
lekarzem, który widział tyle wypadków i tyle łez wylanych przez rodziców
dziewczynki, której niestety uratować się nie dało. Hermiona zastanawiała się,
jakim cudem tak łatwo przepuściła tyle życia. Nie pamiętała wielu scen. A teraz
nie miała czasu, by ja sobie przypomnieć. Była cały czas zajęta, zabiegana. Pomagała
innym, a nie potrafiła pomóc sobie.
Zamieniała się w maszynę. Coraz rzadziej się śmiała, spotykała z
przyjaciółmi. Tylko ostatnim razem, to spotkanie z Malfoy’em. Nie wiedziała, co
się z nią dzieje. Od pamiętnego wieczoru nie zmrużyła oka. Sam zainteresowany
nie odezwał się do niej. Przysłał jej tylko wiadomość, że jego ojciec nie może
się z nią spotkać i podał termin na następny tydzień w czwartek. Nie była zła.
Może i lepiej. Od rana siedziała nad papierami. Nie jadła. Nie była głodna.
Pomyślała sobie, ze musi ze sobą coś zrobić. Z tego, co wiedziała to Teodor
Nott otworzył nową knajpę na Pokątnej. Postanowiła sobie, ze tam zajrzy.
Pracowała do 20.00. Czyli jeszcze 3
godziny pomyślała i wzięła się do pracy.
Kolejne zabójstwo- pomyślała zrezygnowana. Czy oni nie mają nic innego do roboty tylko
zabijać? Przecież jak im brakuje adrenaliny, to niech sobie poskaczą ze
spadochronu. Jednak ona nie mogła nic zrobić. Kiedyś była świadkiem morderstwa
chłopczyka. Miał 5 lat. Musiała wtedy zaprowadzić rodziców dziecka do kostnicy.
Widziała tyle emocji na ich twarzy. Szok, niedowierzanie, ból, rozpacz,
depresje, załamanie. Ona tylko patrzyła, obserwowała ile to kosztuje. Dlatego z
wyboru, była sama. Nie chciała małżeństwa, bo mógł skończyć się rozwodem, nie
chciała chłopaka, bo mógł zdradzić. Bała się, że się nie pozbiera. Do tej pory
nie utrzymuje kontaktu z Ron’em. Pamiętała ten ból. Nie chciała o tym pamiętać,
ale nie mogła tez zapomnieć. Jej praca właśnie dobiegła końca. Papiery i
dokumenty zamknęła w sejfie. Resztę wzięła ze sobą. Zamknęła gabinet, a klucz z
resztą akt podała sekretarce. Od razu teleportowała się do knajpy Nott’a.
Chociaż była gryfonką a on ślizgonem, dogadywali się. Nie rozmawiała z nim, ale
kiedyś przez przypadek spotkali się w bibliotece. Okazał się być obeznanym w
temacie. Miło jej się z nim gadało i to by było na tyle. Po bitwie nie wiedziała,
co się z nim stało, ale jakąś specjalnie ją to nie interesowało. Z daleka można
było dostrzec kolorowy neon z nazwą lokalu. Machnęła różdżką i odesłała teczkę,
tym samym zmieniając ubranie na bardziej dopasowane do imprezowego klimatu.
Przed wejściem stało dwóch ochroniarzy. Jeden z nich otworzył jej drzwi by
weszła do środka. Co, jak co, ale Nott znał się na rzeczy? Gdy tylko weszła,
ujrzała wieszaki gdzie można było zostawić zbędną odzież. Na wprost znajdował
się bar, gdzie dwóch barmanów podawało oprocentowane picie. Kelnerki w kusych
strojach roznosiły zamówienia do stolików poustawianych pod ścianą, kilka
metrów od lady baru. Po prawej stronie od wyjścia były jeszcze jedne drzwi,
które prowadziły do tzw. Loży. Środek lokalu był pusty, wyłożony panelami, a
pod ścianą znajdował się podest dla DJ, zabawiającego przybyłych imprezowiczów.
Usiadła przy barze i czekała, aż barman
skończy obsługiwać wysoką blondynkę. Po chwili poprosił o zamówienie. Hermiona
wybrała jakiegoś przyzwoitego drinka. Rozglądała się, obserwowała bawiących się
nastolatków. Nagle ktoś do niej podszedł i usiadł na stołku obok. Barman podał
jej drinka, a przybyły gość zamówił sobie to samo. Na te słowa odwróciła się,
by odgonić niedoszłego flirciarza. Jednak zrezygnowała z tego pomysłu:
-Nott? Nie poznałam cię!
- No Granger, ja też miałem
spore problemy. Później stwierdziłem, że dotrzymam ślicznej pani towarzystwa i
proszę! Kogo moje piękne oczy widzą.
- Jak zawsze skromności można
się od ciebie uczyć. Świetny lokal.
- A dziękuję. Wiesz, mi,
kiedy pierwszy raz przekroczyłem próg tego pomieszczenia, byłem przekonany, że
to nie wypali. To było 150 metrów kwadratowych. A nie było tu nic. No,
ale skarbiec pełen, tatuś się zgodził, wiec nie widziałem więcej żadnych
przeszkód.
- Opłacało się- dokończyła
jednego drinka i zamówiła kolejnego.
- Tym razem na mój koszt-
dodał były ślizgon
- Nie przesadzaj, jeszcze
stać mnie na drinka…
- A w to nie wątpię, pani
magister. No, no, no słyszałem jak to się urządziłaś w ministerstwie. A i ponoć
pracujesz z moim kolegą z roku, nie?- Na te słowa Hermiona przychyliła
szklankę, wypijając na raz całą zawartość.
- Nie psujmy tego wieczoru,
dobrze?- Nott zaśmiał się i poprosił na chwilę kelnerkę. Szepnął jej coś na
ucho, a ona tylko kiwnęła głową i odeszła. Hermiona nie żałowała sobie
procentów, nawet do głowy jej nie przyszło, żeby czasem zaprzestać picia
zbawczego płynu. Nott widząc to uśmiechnął się cwanie. „No i może dokonam cudu i zaliczę kujonkę Granger”.
- Granger może zatańczymy?-
Hermionie szumiało w głowie. Chętnie pokiwała głową na znak zgody. Zaczęli
tańczyć, a ręce Nott’a coraz śmielej krążyły po ciele byłej gryfonki. Oczywiście
ona na to pozwalała. Z tą ilością procentów w głowie, nie widziała w tym nic
złego. Nott uśmiechnął się w typowo ślizgoński sposób, przybliżył dziewczynę
bliżej siebie i powiedział;
- No to może teraz pojedziemy
do mnie?
Hermiona potrzebowała czasu,
by się nad tym zastanowić, ale osobnik, który pojawił się kolo nich z nikąd nie
potrzebował tyle czasu na odpowiedź:
- Siema Nott, fajna knajpa,
pozwól, że zabiorę już Granger.
- Oooo, Siema Smoku, czyżby
Granger potrzebowała ochroniarza?
- Możliwe, ma on ją chronić
przed takimi jednymi, którzy próbują ja przelecieć. Ale na tobie się
zawiodłem.… Nie wiedziałem, że laska musi być piana, żeby pójść z tobą do
łóżka…
- A dlaczego ty masz być tym
„bohaterem”.- Draco gdyby teraz mógł to pierwsza Avadę w swoim życiu przeznaczyłby
na byłego kumpla z ławki.
- Może, dlatego, ze się z nią
tu umówiłem, bo nie miała transportu do domu… POTRZEBUJESZ JESZCZE JAKIŚ
WYJAŚNIEŃ?- Warknął rozwścieczony do granic możliwości. I chyba Nott to
zauważył, bo bez słowa puścił, Hermionę, która nie wiedziała zbytnio, co się
dzieje. Dlaczego oni się kłócą? Dlaczego Draco nie dał jej tańczyć? Dlaczego
zabrał ja od tego miłego chłopaka? Takie i inne pytania krążyły po głowie panny
Granger. Po chwili usłyszała krótkie polecenie:
- Granger, idź ładnie po
kurtkę, ja jeszcze zamienię kilka słów ze starym kolegą.- Bez słowa sprzeciwu
podeszła (Hmm raczej ona się chwiała…) do wieszaków i znalazła swój płaszczyk.
Po 15 minutach przyszedł do niej Malfoy. Złapał ją pod rękę i zaprowadził do
auta. Zapuścił silnik i powoli ruszył do
jego domu. Cisze przerwała dziewczyna:
- Draco, jesteś na mnie zły?
- Nie, nie jestem, Granger…
- Ale ja widzę… Z resztą to
twoja wina…
- O czym ty gadasz? To moja
wina, że się upiłaś?
- Tak, twoja. Od ostatniej
kolacji nawet się do mnie nie odezwałeś. Nie mogłam spać po nocach, bo myślałam
o tym pieprzonym pocałunku. A ty? Ty mnie olałeś! Nie odzywałeś się!
- Co ci miałem powiedzieć.
Sam nie wiem, co wtedy sobie myślałem. No jakąś tak wyszło.
- Jasne, teraz musisz się
jakąś z tego wywinąć. Przecież całowałeś szlame, co by powiedział na to ten zły
Lucjusz Malfoy?
- Granger nie będę z tobą
rozmawiał. Jesteś piana…
- Nie to nie. Foch! Nie odzywam
się do ciebie i ty nie próbuj do mnie, bo i tak nie będę cię słuchać! Najlepiej
daj mi święty spokój i wracaj do swojego arystokratycznego świata, a mnie
zostaw w tym moim. W tym świecie, w którym nie ma ciebie!
Nawet nie wiedziała, kiedy
zaczęła płakać. Po chwili zasnęła. Malfoy ze zrezygnowaniem pokiwał głową i
zatrzymał się przed swoim domem. Wziął dziewczynę na ręce i zaniósł do swojej
sypialni. Zdjął z niej ubrania, zostawiając ją tylko w bieliźnie. Musiał się
napić. I tak z butelką Whisky, na kanapie spędził cały wieczór i całą noc… A
miał się trzymać od niej z daleka…
Nawet nawet, ale "foch"? To takie szczeniackie ;p jak na poważną pani mecenas ;p i kochana jeden błąd co razi i jest śmieszny to "piana" kochana pijana ;p ale bardzo mi się podobał wstęp do notki :D
OdpowiedzUsuńDziękuję:D. Wiem z tym "fochem" przesadziłam, ale co mi tam ona była pijana XD. Jejku, normalnie, aż wstyd :P. A wstęp... Tu nie wiem, jak mam skomentować. Ciesze się, ze Ci się podoba:D. I generalnie czekam na następną notkę! :D
OdpowiedzUsuńOpiekuńczy Draco to to co kubusie kochają najbardziej :::)
OdpowiedzUsuńFajne nie no nie wiedzialam ze Hermioan wygaduje takie rzeczy po trunku alkocholowym. I ten foch byl najlepszy��
OdpowiedzUsuńŚlizgonka