sobota, 13 lipca 2013

24. Bolesna Przeszłość.



Rozdział ze szczególną dedykacją dla Skrzata za cudowny komentarz i wspaniałą twórczość.
Jednak chciałabym zadedykować to każdemu, kto czyta, kto komentuje moje wypociny.
Bardzo Wam za to dziękuję.
Jestem Wam naprawdę wdzięczna, ale już nie będę przedłużać.
To prawdopodobnie ostatni rozdział w tym miesiącu, ponieważ jadę na wakacje i nie wiem czy uda mi się zabrać ze sobą laptopa. : (
A wy się gdzieś wybieracie? : )
Pozdrawiam Was gorąco,
Rouse : *
PS.  W rozdziale pojawią się (chyba raz) mocniejsze inwektywy. Nie wiem czy czytają to osoby, które są wyczulone na tym punkcie, dlatego ostrzegam.

~*~
 „Nie jest łatwo pojąć nawet to
To, że co rano słońce świeci
[…]
Zapytałem o sens w życiu mym
I o prawdę zapytałem
Rzekł - mój synu problem leży w tym
Żeś pobłądził życiem całym”
(Piotr Rubik)


     Z reguły człowiek, który ma wszystko jest szczęśliwy. Z reguły…, Bo jeśli ktoś na górze stwierdzi, że człowiekowi nie jest potrzebne powszechne szczęście w życiu, to nawet, gdy ma on względne „szczęście”, to i tak jest nieszczęśliwy. Czy ma to sens? Jeśli przeczytamy to raz i weźmiemy pod uwagę ogólny sens, to nie. Nie ma to sensu… Zwykłe bełkotanie.
Ale jeżeli skłonimy się do głębszych refleksji, to odnajdziemy ukryty przekaz. Spójrzcie na to tak; Człowiek ma pracę, którą lubi, miłość życia, względny szacunek i zdrowie. Czy jest szczęśliwy? Oczywiście!- Powiemy. Co on od życia jeszcze chce?
A jednak. Jest jeden szczegół, który po latach przekreśla całe teraźniejsze życie i uniemożliwia postawienie nowych fundamentów.
Przeszłość.- Odbiera czystość sumienia.
To ona ogranicza dostęp do szczęścia.
To ona zanieczyszcza duszę.
To ona niszczy życie.
                                        
~*~

     Słońce uparcie zaglądało przez okno sypialni. Hermiona przetarła oczy i podeszła do ogromnego okna wdychając świeżego powietrza. Tak, zdecydowanie jej tego brakowało. Rozglądnęła się po pokoju. Była to ładna sypialnia gościnna. Znajdowała się tam tylko szafa i łóżko z regałem książek. Przejechała palcem po tytułach. Co ona w ogóle tu robiła? Nie przypominała sobie, żeby wczoraj się gdzieś… A no tak!

-Draco.- Szepnęła sama do siebie. To on ją tu przyprowadził. Tamci ludzie z tego śmiesznego domu mu na to pozwolili. Ale dlaczego? Przecież był dla niej obcym człowiekiem…

     Pokręciła głową ze zrezygnowaniem. A jeśli to prawda? To, co mówił skrzat… Czy ona naprawdę straciła pamięć? Czy ci ludzie są dla niej ważni? No, przynajmniej byli… Wiele niewiadomych, zero odpowiedzi. Takich sytuacji nie znosiła. Nienawidziła nie wiedzieć! Wyjrzała na korytarz, sprawdzając czy może ktoś wyjdzie z wielu drzwi na długim korytarzu. Jednak tam nie było nikogo.  Wyszła na korytarz kierując się na schody, które prowadziły na dół. W połowie drogi usłyszała dzwonek do drzwi. Właśnie chciała podejść i otworzyć, gdy przed wejściem zmaterializował się skrzat i uprzedził Granger. Do środka weszła niska, ruda osóbka z zaokrąglonym brzuszkiem. Stała koło schodów i wpatrywała się w gościa. Gdy kobieta odwiesiła na haczyk płaszcz, uśmiechnęła się do niej szeroko i rzuciła jej się na szyje.

- Miona! Nie masz zielonego pojęcia jak ja się o ciebie martwiłam! Ale na szczęście nic ci nie jest!- Nadal stała. Stała i nie mogła się poruszyć.- Mionka…, Co jest?- Jej radość trochę przygasła.

- Przepraszam, ale nie znam cię… Ja…Ja nie pamiętam…- Obserwowała jak ruda osóbka pokiwała przecząco głową. Jej oczy gasły, Hermiona obserwowała jak jej źrenice wypełnione radością i szczęściem, matowieją. Po policzkach, ociężale toczyły się łzy. Naprawdę było jej żal tej młodej kobietki, ale co ona mogła zrobić?

     W głowie Ginny dudniło. Czuła jak grunt spod jej nóg ucieka, ostrość widzenia szwankowała, rozmazując wszystko wokół. Jej najlepsza przyjaciółka, traktowała ją jak siostrę… Zawsze jej pomagała. Nie, to jakiś głupi żart. Ona sobie tylko z niej żartuje! Jednak pustka, jaką dostrzegała w oczach Hermiony przekonywała ją do tego, że nic takiego nie nastąpi.

- Może wejdziesz?- Zapytała nieśmiało panna Granger wskazując na wejście do kuchni. Ginny przytaknęła ruchem głowy. Obserwowała jak Hermiona krząta się po kuchni. Przymknęła oczy próbując się uspokoić.- To powiesz mi coś o sobie?- Najmłodsza latorośl  

     Weasley’ów ożywiła się i przytaknęła. Opowiadała jej o czasach szkolnych, o wojnie, o rodzinie. Jednak słowem się nie odezwała na temat Dracona. Nikt jej nie chciał o nim mówić. Zaczęło ją to trochę denerwować! Ten mężczyzna gościł ją pod własnym dachem, a ona nic o nim nie wiedziała! Kompletnie nic! Ale dowiedziała się kilku ciekawych rzeczy. Na przykład to, że jej tato nie żyje, a z matką nie utrzymuje kontaktu. Dlaczego? Tego Ginny nie wiedziała i z nią tą wiedzą podzielić się nie mogła. Musiał się naprawdę bardzo długo przyjaźnić, bo Gin strasznie dużo o niej wiedziała. Siedziały tak z dwie godziny aż po Rudą przyjechało jakiś samochód. Weasley’ówna szybko się ubrała i w trochę lepszym humorze opuściła dom Malfoy’a.

     Hermiona pomyła naczynia, posprzątała kilka pomieszczeń na dole i urządziła sobie wycieczkę po domu właściciela. Przechadzała się właśnie długim korytarzem. Po obu stronach, na ścianach wisiały portrety jakichś ludzi, którzy z zaciekawieniem się jej przyglądali i vice versa. Hermiona niektórych pamiętała z książek, które niegdyś czytywała. Wszystkim grzecznie kiwała głowa w ramach przywitania. Jednak najbardziej zainteresowały ją drzwi na końcu korytarza. Oglądnęła się za siebie sprawdzając czy nikt nie idzie i naparła na klamkę. Drzwi ustąpiły, a ona czuła jak jej serce obija się o żebra. Pomieszczenie było wręcz ogromne utrzymane w ciepłych barwach beżu. Meble z dębowego drewna, wielkie łoże z zieloną satynową pościelą, dwie szafki nocne po obu stronach z lampkami. Pokój był śliczny i gustowny.

     Hermiona podeszła do jednej z szafek i wzięła do ręki zdjęcie. Śmiała się z niego piękna blondynka w szafirowej szacie, jej niebieskie, pełne radości oczy były przepełnione czułością. Na rękach trzymała małego blondynka, który wtulał się w nią i nieśmiało spoglądał na fotografa. Uśmiechnęła się sama do siebie. Rozglądnęła się po pokoju, ale nic na tyle nie przyciągnęło jej uwagi. Usiadła na brzegu łóżka i chciała podkulić nogi pod brodę, ale piętą boleśnie zawadziła o „coś” pod łóżkiem. Potarła obolałe miejsce schyliła się, by wyciągnąć okrągły płaski talerz. Zaskoczona zajrzała do środka. Jakaś niebieska mgła unosiła się w misie. Delikatnie przejechała palcem po powierzchni. Próbowała sobie przypomnieć czy wie cos na temat tej rzeczy. Jednak nic nie przychodziło jej do głowy. Spojrzała na drzwi, by upewnić się, że jest sama i przybliżyła twarz do misy. Była pewna, że coś tam ujrzała! Na pewno coś tam było! Po chwili obraz dalej się rozmazał, a Hermiona nachyliła się jeszcze bardziej u poczuła jak coś ją wciąga do środka.

~*~
     Draco miał dosyć siedzenia w Norze. Co chwile ktoś go pytał jak czuje się Granger, czy nic jej nie jest i tak dalej. Na Salazara! Przecież on jej nic nie zrobi! Pokiwał za zrezygnowaniem głową. W końcu wykręcił się tym, że idzie sprawdzić, co z Granger, bo cały dzień siedzi sama w domu. Wszyscy zaczęli mu przytakiwać i wręcz wyganiać! Tylko pani Weasley dosłownie wcisnęła mu z trzy kilo pasztecików, „dla Hermiony”. Deportował się pod bramę posiadłości i machnął różdżką, a furtka ustąpiła. Wszedł do domu, ale nikt go nie przywitał. Dziwne… A myślał, że Granger czatuje pod drzwiami i nie może się doczekać, kiedy wróci. Otrzepał płaszcz ze śniegu i odwiesił go.

-Strzępek!- Krzyknął i ruszył do kuchni. Po chwili dołączył do niego skrzat.- Wiesz gdzie jest Granger?- Skrzat pokręcił przecząco głową. Malfoy wniósł oczy ku górze.- A możesz jej poszukać?- Stworzonko pokiwało głową i już go nie było. Draco odłożył paszteciki do lodówki i udał się do salonu. Rozłożył się w fotelu, przywołał butelkę Whisky i jednym ruchem różdżki rozpalił ogień w kominku. Od razu lepiej… Myślał, że pójdzie zdecydowanie ciężej, a tu? Uśmiechnął się sam do siebie. Skrzat nie wracał już dobre piętnaście minut i Draco zaczął się trochę denerwować. Usłyszał trzask i stanął przed nim skrzat z przestraszoną miną.

- Paniczu Malfoy, Strzępek nie znalazł panienki Granger. Strzępek szukał wszędzie, ale znalazł tylko myśloodsiewnie na łożu panicz rodziców.- Skrzat ledwie skończył mówić, a Draco zerwał się na równe nogi i pobiegł w stronę sypialni rodziców.

~*~
    
     Wszystko jej się na początku rozmyło. Następnie zaczęły się pojawiać ściany, drzwi i meble. Znajdowała się na korytarzu. Słyszała stłumione śmiechy i rozmowy. Bez zastanowienia ruszyła w tamtą stronę. Minęła kilka drzwi, skręcając w boczny korytarz. Podeszła bliżej i weszła do ogromnego pomieszczenia. Na środku stał długi stół. Dookoła stały zwykłe drewniane krzesła, tyle z jednej strony stało coś na kształt tronu. Hermiona chciała uciekać gdzie pieprz rośnie, ale zauważyła, że nikt nie zwrócił na nią uwagi. Minęła największe krzesło i cicho krzyknęła. Obok leżał wielki wąż. Ze strachem rozglądała się czy ktoś, chociaż na nią spojrzał, ale nic takiego się nie stało. Wszystkie krzesła były zajęte, brakowało tylko osoby, która zasiadłaby na tronie. Każdy coś między sobą szeptał, ale gdy tylko wysoka postać pojawiła się w przejściu zapanowała idealna cisza. W końcu i ostatnie miejsce zostało zajęte przez beznosego mężczyznę z czerwonymi oczami. Hermiona wzdrygnęła się. Gdy go zobaczyła miała ochotę krzyczeć, ale gdy pojęła, że nikt jej nie widzi ani nie słyszy, zrezygnowała z tego pomysłu. Mijała kolejne krzesła, gdy nagle zauważyła tlenione blond włosy. Przyśpieszyła kroku, by dokładniej przyjrzeć się mężczyźnie. Był trupio blady i płytko oddychał. Niebieskie oczy były przymrużone, a na czole perlił się pot. Był strasznie podobny do Draco…, Ale najwidoczniej wszyscy się bali. Czego? Tego Hermiona nie wiedziała. Po chwili do sali wszedł niska, gruba postać z wielkim, przekrzywionym nosem. Za nim wlokła się jakaś kobieta. Hermiona podeszła bliżej i nie mogła uwierzyć własnym oczom. Była to śliczna blondynka ze zdjęcia.

- Widzisz Lucjuszu?- Przeraźliwy syk wypełnił cały pokój, a Hermionie zjeżyły się włosy na karku.- Nie umiałeś przypilnować żony to ci pomogłem… Teraz powinna być posłuszna…- Kobieta ledwo utrzymywała się na nogach. Na twarzy miała liczne opuchnięcia, zadrapania i sińce. Jej szata była porwana i brudna. Jej łzy mieszały się z krwią, która nie zdążyła wyschnąć. Na nadgarstkach widniały siniaki i strupy z kajdan. Teraz miała przywiązany do szyi sznurek, za który wprowadził ją ten skrzat. W Hermionie zawrzało. Co oni jej robili?! Sznurek podano mężczyźnie o platynowych włosach, któremu się przyglądała. Kobieta usiadła na ziemi, niczym pies, skuliła się i zaczęła cichutko szlochać. Czerwone ślepia cały czas się w nią wpatrywały z pogardą.- Czy ja jej pozwoliłem wydawać jakiekolwiek odgłosy?!- Zasyczał i podniósł różdżkę. Kobieta zaczęła wić się i krzyczeć. Hermiona zatkała sobie usta dłonią i uciekła na korytarz. Nie, ona już chce stąd zniknąć. Nie chce już na to patrzeć! Przecież to nieludzkie! Poczuła jak coś ją wsysa i po chwili ponownie stała w tym samym pokoju, do którego weszła. Z tą różnicą, że w drzwiach stał gospodarz z różdżką w ręce. Hermiona niewiele myśląc rzuciła mu się na szyje. Zdezorientowany mężczyzna objął ją i poczuł jak jego koszula robi się mokra.

     Granger była roztrzęsiona i głośno szlochała. Cholera! Co ona tam zobaczyła!? Malfoy westchnął głośno na podsumowanie swojego, jakże ciężkiego żywota. Zaczął cicho uspokajać dziewczyna i gdy była już w miarę normalnym stanie kazał jej zejść na dół. Schował myśloodsiewnie pod łóżko i zabezpieczył drzwi, by ciekawska Granger nie zapchała tu już więcej nosa. Przeczesał dłonią włosy i ruszył na dół. Granger siedziała na sofie w salonie, cicho pochlipując.

- Ja nie wiedziałam… Przepraszam… Więcej tam nie wejdę, obiecuję…- Zaczęła się jąkać i szarpać kawałek swetra. Widać było, że jest jej głupio. Malfoy obserwował ją i miał ochotę na nią nawrzeszczeć. Co ona sobie myślała!? Czy zezwalał na wycieczki krajoznawcze?! Westchnął głośno i ponownie pokręcił głową.

- Idź do swojego pokoju i nie ruszaj się stamtąd dopóki cię nie zawołam.- Gdy nie zauważył u niej żadnej reakcji powtórzył, tylko trochę… bardziej drastycznie.- NO JUŻ NA GÓRĘ!- Spojrzała na niego wielkimi oczami i uciekła. Draco sięgnął po butelkę Whisky i pociągnął z niej zdrowy łyk. Zdecydowanie musiał odreagować.

~*~

     Szedł długim korytarzem. Światło dawały tylko pochodnie, które tworzyły rozmaite cienie. Bał się tego spotkania… Mało tego, on był wręcz przerażony. Naparł na klamkę i wszedł do małego pomieszczenia. Na środku stał fotel. A w nim siedział niezadowolony mężczyzna w ciemnym płaszczu. W ręce dzierżył kieliszek. Ukłonił się nisko i podszedł bliżej.

- „Znajdź ją”…, Czego do kurwy nędzy nie zrozumiałeś!?- Mężczyzna wstał z fotela i cisnął kieliszkiem o czarną, marmurową posadzkę. Spojrzał na wściekłą postać, która zaczęła chodzić w kółko i mrucząc inwektywy w kierunku jego osoby, które zdecydowanie nie nadają się  do druku.

-Ja… Ja byłem… Byłem w mieszkaniu…, ale jej tam nie było…- Weasley jąkał się i zaczął wyłamywać palce. Wiedział, że zawalił…, Ale co on mógł jeszcze zrobić!? I co do cholery robił tam Malfoy!

- I ty się pytasz, co mogłeś jeszcze zrobić?!- Rookwood wydarł się, a po chwili wybuchnął paranoicznym śmiechem.- Młody Malfoy tam był? To ciekawe… Najpierw nie wykonuje zadania, a następnie pojawia się u szlamy? Będę musiał sobie z nim uciąć krótką pogawędkę.- Mówił sam do siebie, całkowicie zapominając o jego obecności. Weasley obserwował Augustusa ze zdziwieniem. Fakt faktem był zły, że użył na nim legilimencji, ale jeśli to miało go uratować, to nie jest aż tak źle. Chciał się pomału wycofać, bo, po co ma mu przeszkadzać? Gdy już miał dotykać klamki, usłyszał za sobą syk.

- A ty gdzie się wybierasz?- Obrócił się napięcie, by odpowiedzieć na pytanie, ale gdy zauważył ogniki furii błyszczące w oczach Rookwood’a, nie mógł wydusić z siebie ani słowa. Ten mężczyzna był przerażający. W jednej chwili był okrutny, by po chwili zwracać się do przybyłych „przyjacielu”. Śmiał się, a później wpadał w furię i roznosił wszystko dookoła. Dlatego nie wiedział, czego ma się spodziewać.- Pytałem się ciebie CZY GDZIES SIĘ WYBIERASZ?!- Wykrzyczał, a stary żyrandol zakołysał się niebezpiecznie. Poruszał ustami, ale nie wydobył żadnego dźwięku. Usłyszał szaleńczy śmiech, a zaraz po tym krzyk.- CRUCIO!- Poczuł jak ziemia usuwa mu się spod nóg.
    
     Upadł uderzając twarzą o przesadnie czysty marmur. Z jego gardła wydarł się obłędny dźwięk. Brzmiał jak zranione zwierze, które błaga o śmierć. Łzy spływały po policzkach, zostawiając lśniące koryta. Nie wiedział, co się z nim dzieje. Każdy narząd palił, zimne poty oblewały ciało. Gdy usłyszał jak klątwa zostaje cofnięta, chciał odetchnąć, ale nie dał rady. Przechylił lekko głowę w bok, bo zobaczyć pedantycznie czyste, czarne buty.

-Jak dojdziesz do siebie umówimy nowy plan… Nasi przyjaciele zbyt długo siedzą za kratami Azkabanu. Trzeba im pomóc, nie sądzisz?- Jęknął głośno, próbując się podnieść.- Też tak sądzę.- Powiedział zadowolony z siebie i ruszył do barku.- Whisky?- Zapytał, po czym rozlał szkarłatnego płynu do dwóch kieliszków. Postawił jeden na stoliku, drugi wziął do ręki i rozsiadł się wygodnie w fotelu. Weasley dźwignął się na rękach i chwiejnym krokiem ruszył do stolika. Zagarnął kieliszek i duszkiem wypił zawartość. Odsunął drewniane krzesło, stojące obok stolika i zajął miejsce.

-, Co robimy?- Zapytał wpatrując się w płomienie oblegające drewno w kominku.

     Takie zawsze się tliły w Pokoju Wspólnym Gryffindor’u. Wtedy wszyscy w trójkę siadali przed kominkiem i odrabiali prace domowe. Znaczy odrabiali. Hermiona odrabiała, a on z Harry’m omawiał kolejną taktykę pozwalającą wygrać mecz i zgarnąć puchar quidditch’a. Uśmiechnął się do siebie. Wtedy myślał, że się przyjaźnią. Okłamali go, by później zostawić na lodzie, samego. Ale on się podniósł, dał sobie rade sam. Czy Potter naprawdę myślał, że jeżeli da mu posadę w ministerstwie, to naprawi wszystkie swoje błędy? O nie, nie tym razem. On mu jeszcze pokaże. Bo tak naprawdę, to Potter- Złote Dziecko, od zawsze był na straconej pozycji. Zemsta jest słodka.- Powiadają… Możliwe, on się dopiero o tym przekona.


6 komentarzy:

  1. O maskara.... Ronowi to się chyba całkowicie poprzewracalow głowie, Malfoy nie musiał tak na Mione krzyczeć :P ale świetny, cudowny, genialny etc. rozdział :D Pozdrowionka i weny kochana :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Twojego bloga zaczęłam czytać dopiero wczoraj i muszę stwierdzić, że jest bardzo ciekawy. Na pewno będę wpadać częściej. Jest inny niż wszystkie i to mi się bardzo podoba. Ta zagadka Gray'a jak i również to, że nie wszystko skupia się na wątku miłosnym! I to jest świetne! Taka odskocznia od słodkich historyjek.
    Strasznie współczuje Ronowi. Wyobrażam sobie co on musi czuć. I wcale się nie dziwię, że postępuje on tak, a nie inaczej.
    Sądziłam, że Hermiona jak tylko zakończy sprawę Lucjusza to weźmie wolne na pół roku i wyjedzie gdzieś daleko... Widocznie nie zdążyła i biedaczka straciła pamięć.
    Masz świetne pomysły! Czekam na kolejny rozdział! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczynam czytać bloga i zapraszam do mnie na nowy rozdział: http://siladzieciecychmarzen-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział, jak zwykle, genialny, cudowny, wspaniały i tak dalej :) świetnie piszesz!

    a ja zapraszam na kolejną część "Moje życie z kretynami, czyli pamiętnik Severuska-Nerwuska z przymrużeniem oka" :D

    pozdrawiam i życzę weny, em. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mówił ci ktoś już, że jesteś genialna? Jeśli tak to potwierdzam jego słowa.

    Zaczęłam czytać twojego bloga pod koniec czerwca. Było tu wtedy ok. 20 notek. Pierwsze rozdziały tak mnie wciągnęły, że przeczytałam całego twojego bloga od razu.

    Mam nadzieje, że szybko dodasz nowy rozdział. Już nie mogę się doczekać.

    PS. Ten rozdział też jest świetny! Masz bardzo ciekawe pomysły. Życzę jak najwięcej weny.

    ShinePurpleYew


    OdpowiedzUsuń
  6. ja chcę kolejny rozdział!! ;) już nie mogę się doczekać co będzie w kolejnym....

    OdpowiedzUsuń