Rozdział ze szczególną dedykacją dla Skrzata
za cudowny komentarz i wspaniałą twórczość.
Jednak chciałabym zadedykować to każdemu, kto
czyta, kto komentuje moje wypociny.
Bardzo Wam za to dziękuję.
Jestem Wam naprawdę wdzięczna, ale już nie będę
przedłużać.
To prawdopodobnie ostatni rozdział w tym miesiącu,
ponieważ jadę na wakacje i nie wiem czy uda mi się zabrać ze sobą laptopa. : (
A wy się gdzieś wybieracie? : )
Pozdrawiam Was gorąco,
Rouse : *
PS. W
rozdziale pojawią się (chyba raz) mocniejsze inwektywy. Nie wiem czy czytają to
osoby, które są wyczulone na tym punkcie, dlatego ostrzegam.
~*~
„Nie jest łatwo pojąć nawet to
To, że co rano słońce świeci
To, że co rano słońce świeci
[…]
Zapytałem o sens w życiu mym
I o prawdę zapytałem
Rzekł - mój synu problem leży w tym
Żeś pobłądził życiem całym”
I o prawdę zapytałem
Rzekł - mój synu problem leży w tym
Żeś pobłądził życiem całym”
(Piotr Rubik)
Z reguły człowiek,
który ma wszystko jest szczęśliwy. Z reguły…, Bo jeśli ktoś na górze stwierdzi,
że człowiekowi nie jest potrzebne powszechne szczęście w życiu, to nawet, gdy
ma on względne „szczęście”, to i tak jest nieszczęśliwy. Czy ma to sens? Jeśli
przeczytamy to raz i weźmiemy pod uwagę ogólny sens, to nie. Nie ma to sensu…
Zwykłe bełkotanie.
Ale jeżeli skłonimy się do głębszych refleksji, to
odnajdziemy ukryty przekaz. Spójrzcie na to tak; Człowiek ma pracę, którą lubi,
miłość życia, względny szacunek i zdrowie. Czy jest szczęśliwy? Oczywiście!-
Powiemy. Co on od życia jeszcze chce?
A jednak. Jest jeden szczegół, który po latach przekreśla całe
teraźniejsze życie i uniemożliwia postawienie nowych fundamentów.
Przeszłość.- Odbiera czystość sumienia.
To ona ogranicza
dostęp do szczęścia.
To ona
zanieczyszcza duszę.
To ona niszczy
życie.
~*~
Słońce uparcie zaglądało przez okno
sypialni. Hermiona przetarła oczy i podeszła do ogromnego okna wdychając
świeżego powietrza. Tak, zdecydowanie jej tego brakowało. Rozglądnęła się po
pokoju. Była to ładna sypialnia gościnna. Znajdowała się tam tylko szafa i
łóżko z regałem książek. Przejechała palcem po tytułach. Co ona w ogóle tu
robiła? Nie przypominała sobie, żeby wczoraj się gdzieś… A no tak!
-Draco.- Szepnęła sama do siebie.
To on ją tu przyprowadził. Tamci ludzie z tego śmiesznego domu mu na to
pozwolili. Ale dlaczego? Przecież był dla niej obcym człowiekiem…
Pokręciła głową ze zrezygnowaniem. A jeśli
to prawda? To, co mówił skrzat… Czy ona naprawdę straciła pamięć? Czy ci ludzie
są dla niej ważni? No, przynajmniej byli… Wiele niewiadomych, zero odpowiedzi.
Takich sytuacji nie znosiła. Nienawidziła nie wiedzieć! Wyjrzała na korytarz,
sprawdzając czy może ktoś wyjdzie z wielu drzwi na długim korytarzu. Jednak tam
nie było nikogo. Wyszła na korytarz
kierując się na schody, które prowadziły na dół. W połowie drogi usłyszała
dzwonek do drzwi. Właśnie chciała podejść i otworzyć, gdy przed wejściem
zmaterializował się skrzat i uprzedził Granger. Do środka weszła niska, ruda
osóbka z zaokrąglonym brzuszkiem. Stała koło schodów i wpatrywała się w gościa.
Gdy kobieta odwiesiła na haczyk płaszcz, uśmiechnęła się do niej szeroko i
rzuciła jej się na szyje.
- Miona! Nie masz zielonego
pojęcia jak ja się o ciebie martwiłam! Ale na szczęście nic ci nie jest!- Nadal
stała. Stała i nie mogła się poruszyć.- Mionka…, Co jest?- Jej radość trochę
przygasła.
- Przepraszam, ale nie znam cię…
Ja…Ja nie pamiętam…- Obserwowała jak ruda osóbka pokiwała przecząco głową. Jej
oczy gasły, Hermiona obserwowała jak jej źrenice wypełnione radością i
szczęściem, matowieją. Po policzkach, ociężale toczyły się łzy. Naprawdę było
jej żal tej młodej kobietki, ale co ona mogła zrobić?
W głowie Ginny dudniło. Czuła jak grunt
spod jej nóg ucieka, ostrość widzenia szwankowała, rozmazując wszystko wokół. Jej
najlepsza przyjaciółka, traktowała ją jak siostrę… Zawsze jej pomagała. Nie, to
jakiś głupi żart. Ona sobie tylko z niej żartuje! Jednak pustka, jaką
dostrzegała w oczach Hermiony przekonywała ją do tego, że nic takiego nie
nastąpi.
- Może wejdziesz?- Zapytała
nieśmiało panna Granger wskazując na wejście do kuchni. Ginny przytaknęła
ruchem głowy. Obserwowała jak Hermiona krząta się po kuchni. Przymknęła oczy
próbując się uspokoić.- To powiesz mi coś o sobie?- Najmłodsza latorośl
Weasley’ów ożywiła się i przytaknęła.
Opowiadała jej o czasach szkolnych, o wojnie, o rodzinie. Jednak słowem się nie
odezwała na temat Dracona. Nikt jej nie chciał o nim mówić. Zaczęło ją to
trochę denerwować! Ten mężczyzna gościł ją pod własnym dachem, a ona nic o nim
nie wiedziała! Kompletnie nic! Ale dowiedziała się kilku ciekawych rzeczy. Na
przykład to, że jej tato nie żyje, a z matką nie utrzymuje kontaktu. Dlaczego?
Tego Ginny nie wiedziała i z nią tą wiedzą podzielić się nie mogła. Musiał się
naprawdę bardzo długo przyjaźnić, bo Gin strasznie dużo o niej wiedziała. Siedziały
tak z dwie godziny aż po Rudą przyjechało jakiś samochód. Weasley’ówna szybko
się ubrała i w trochę lepszym humorze opuściła dom Malfoy’a.
Hermiona pomyła naczynia, posprzątała
kilka pomieszczeń na dole i urządziła sobie wycieczkę po domu właściciela.
Przechadzała się właśnie długim korytarzem. Po obu stronach, na ścianach
wisiały portrety jakichś ludzi, którzy z zaciekawieniem się jej przyglądali i
vice versa. Hermiona niektórych pamiętała z książek, które niegdyś czytywała.
Wszystkim grzecznie kiwała głowa w ramach przywitania. Jednak najbardziej
zainteresowały ją drzwi na końcu korytarza. Oglądnęła się za siebie sprawdzając
czy nikt nie idzie i naparła na klamkę. Drzwi ustąpiły, a ona czuła jak jej
serce obija się o żebra. Pomieszczenie było wręcz ogromne utrzymane w ciepłych
barwach beżu. Meble z dębowego drewna, wielkie łoże z zieloną satynową
pościelą, dwie szafki nocne po obu stronach z lampkami. Pokój był śliczny i
gustowny.
Hermiona podeszła do jednej z szafek i
wzięła do ręki zdjęcie. Śmiała się z niego piękna blondynka w szafirowej
szacie, jej niebieskie, pełne radości oczy były przepełnione czułością. Na
rękach trzymała małego blondynka, który wtulał się w nią i nieśmiało spoglądał
na fotografa. Uśmiechnęła się sama do siebie. Rozglądnęła się po pokoju, ale
nic na tyle nie przyciągnęło jej uwagi. Usiadła na brzegu łóżka i chciała
podkulić nogi pod brodę, ale piętą boleśnie zawadziła o „coś” pod łóżkiem. Potarła
obolałe miejsce schyliła się, by wyciągnąć okrągły płaski talerz. Zaskoczona
zajrzała do środka. Jakaś niebieska mgła unosiła się w misie. Delikatnie
przejechała palcem po powierzchni. Próbowała sobie przypomnieć czy wie cos na
temat tej rzeczy. Jednak nic nie przychodziło jej do głowy. Spojrzała na drzwi,
by upewnić się, że jest sama i przybliżyła twarz do misy. Była pewna, że coś
tam ujrzała! Na pewno coś tam było! Po chwili obraz dalej się rozmazał, a
Hermiona nachyliła się jeszcze bardziej u poczuła jak coś ją wciąga do środka.
~*~
Draco miał dosyć siedzenia w Norze. Co
chwile ktoś go pytał jak czuje się Granger, czy nic jej nie jest i tak dalej.
Na Salazara! Przecież on jej nic nie zrobi! Pokiwał za zrezygnowaniem głową. W
końcu wykręcił się tym, że idzie sprawdzić, co z Granger, bo cały dzień siedzi
sama w domu. Wszyscy zaczęli mu przytakiwać i wręcz wyganiać! Tylko pani
Weasley dosłownie wcisnęła mu z trzy kilo pasztecików, „dla Hermiony”.
Deportował się pod bramę posiadłości i machnął różdżką, a furtka ustąpiła.
Wszedł do domu, ale nikt go nie przywitał. Dziwne… A myślał, że Granger czatuje
pod drzwiami i nie może się doczekać, kiedy wróci. Otrzepał płaszcz ze śniegu i
odwiesił go.
-Strzępek!- Krzyknął i ruszył do
kuchni. Po chwili dołączył do niego skrzat.- Wiesz gdzie jest Granger?- Skrzat pokręcił
przecząco głową. Malfoy wniósł oczy ku górze.- A możesz jej poszukać?-
Stworzonko pokiwało głową i już go nie było. Draco odłożył paszteciki do
lodówki i udał się do salonu. Rozłożył się w fotelu, przywołał butelkę Whisky i
jednym ruchem różdżki rozpalił ogień w kominku. Od razu lepiej… Myślał, że
pójdzie zdecydowanie ciężej, a tu? Uśmiechnął się sam do siebie. Skrzat nie
wracał już dobre piętnaście minut i Draco zaczął się trochę denerwować.
Usłyszał trzask i stanął przed nim skrzat z przestraszoną miną.
- Paniczu Malfoy, Strzępek nie
znalazł panienki Granger. Strzępek szukał wszędzie, ale znalazł tylko
myśloodsiewnie na łożu panicz rodziców.- Skrzat ledwie skończył mówić, a Draco
zerwał się na równe nogi i pobiegł w stronę sypialni rodziców.
~*~
Wszystko
jej się na początku rozmyło. Następnie zaczęły się pojawiać ściany, drzwi i
meble. Znajdowała się na korytarzu. Słyszała stłumione śmiechy i rozmowy. Bez
zastanowienia ruszyła w tamtą stronę. Minęła kilka drzwi, skręcając w boczny
korytarz. Podeszła bliżej i weszła do ogromnego pomieszczenia. Na środku stał
długi stół. Dookoła stały zwykłe drewniane krzesła, tyle z jednej strony stało
coś na kształt tronu. Hermiona chciała uciekać gdzie pieprz rośnie, ale
zauważyła, że nikt nie zwrócił na nią uwagi. Minęła największe krzesło i cicho
krzyknęła. Obok leżał wielki wąż. Ze strachem rozglądała się czy ktoś, chociaż
na nią spojrzał, ale nic takiego się nie stało. Wszystkie krzesła były zajęte,
brakowało tylko osoby, która zasiadłaby na tronie. Każdy coś między sobą
szeptał, ale gdy tylko wysoka postać pojawiła się w przejściu zapanowała
idealna cisza. W końcu i ostatnie miejsce zostało zajęte przez beznosego
mężczyznę z czerwonymi oczami. Hermiona wzdrygnęła się. Gdy go zobaczyła miała
ochotę krzyczeć, ale gdy pojęła, że nikt jej nie widzi ani nie słyszy,
zrezygnowała z tego pomysłu. Mijała kolejne krzesła, gdy nagle zauważyła
tlenione blond włosy. Przyśpieszyła kroku, by dokładniej przyjrzeć się
mężczyźnie. Był trupio blady i płytko oddychał. Niebieskie oczy były
przymrużone, a na czole perlił się pot. Był strasznie podobny do Draco…, Ale
najwidoczniej wszyscy się bali. Czego? Tego Hermiona nie wiedziała. Po chwili
do sali wszedł niska, gruba postać z wielkim, przekrzywionym nosem. Za nim
wlokła się jakaś kobieta. Hermiona podeszła bliżej i nie mogła uwierzyć własnym
oczom. Była to śliczna blondynka ze zdjęcia.
- Widzisz Lucjuszu?- Przeraźliwy
syk wypełnił cały pokój, a Hermionie zjeżyły się włosy na karku.- Nie umiałeś
przypilnować żony to ci pomogłem… Teraz powinna być posłuszna…- Kobieta ledwo
utrzymywała się na nogach. Na twarzy miała liczne opuchnięcia, zadrapania i
sińce. Jej szata była porwana i brudna. Jej łzy mieszały się z krwią, która nie
zdążyła wyschnąć. Na nadgarstkach widniały siniaki i strupy z kajdan. Teraz
miała przywiązany do szyi sznurek, za który wprowadził ją ten skrzat. W
Hermionie zawrzało. Co oni jej robili?! Sznurek podano mężczyźnie o platynowych
włosach, któremu się przyglądała. Kobieta usiadła na ziemi, niczym pies,
skuliła się i zaczęła cichutko szlochać. Czerwone ślepia cały czas się w nią
wpatrywały z pogardą.- Czy ja jej pozwoliłem wydawać jakiekolwiek odgłosy?!-
Zasyczał i podniósł różdżkę. Kobieta zaczęła wić się i krzyczeć. Hermiona
zatkała sobie usta dłonią i uciekła na korytarz. Nie, ona już chce stąd
zniknąć. Nie chce już na to patrzeć! Przecież to nieludzkie! Poczuła jak coś ją
wsysa i po chwili ponownie stała w tym samym pokoju, do którego weszła. Z tą
różnicą, że w drzwiach stał gospodarz z różdżką w ręce. Hermiona niewiele
myśląc rzuciła mu się na szyje. Zdezorientowany mężczyzna objął ją i poczuł jak
jego koszula robi się mokra.
Granger była roztrzęsiona i głośno
szlochała. Cholera! Co ona tam zobaczyła!? Malfoy westchnął głośno na
podsumowanie swojego, jakże ciężkiego żywota. Zaczął cicho uspokajać dziewczyna
i gdy była już w miarę normalnym stanie kazał jej zejść na dół. Schował
myśloodsiewnie pod łóżko i zabezpieczył drzwi, by ciekawska Granger nie
zapchała tu już więcej nosa. Przeczesał dłonią włosy i ruszył na dół. Granger
siedziała na sofie w salonie, cicho pochlipując.
- Ja nie wiedziałam… Przepraszam…
Więcej tam nie wejdę, obiecuję…- Zaczęła się jąkać i szarpać kawałek swetra.
Widać było, że jest jej głupio. Malfoy obserwował ją i miał ochotę na nią
nawrzeszczeć. Co ona sobie myślała!? Czy zezwalał na wycieczki krajoznawcze?!
Westchnął głośno i ponownie pokręcił głową.
- Idź do swojego pokoju i nie
ruszaj się stamtąd dopóki cię nie zawołam.- Gdy nie zauważył u niej żadnej
reakcji powtórzył, tylko trochę… bardziej drastycznie.- NO JUŻ NA GÓRĘ!-
Spojrzała na niego wielkimi oczami i uciekła. Draco sięgnął po butelkę Whisky i
pociągnął z niej zdrowy łyk. Zdecydowanie musiał odreagować.
~*~
Szedł długim korytarzem. Światło dawały
tylko pochodnie, które tworzyły rozmaite cienie. Bał się tego spotkania… Mało
tego, on był wręcz przerażony. Naparł na klamkę i wszedł do małego
pomieszczenia. Na środku stał fotel. A w nim siedział niezadowolony mężczyzna w
ciemnym płaszczu. W ręce dzierżył kieliszek. Ukłonił się nisko i podszedł
bliżej.
- „Znajdź ją”…, Czego do kurwy
nędzy nie zrozumiałeś!?- Mężczyzna wstał z fotela i cisnął kieliszkiem o
czarną, marmurową posadzkę. Spojrzał na wściekłą postać, która zaczęła chodzić
w kółko i mrucząc inwektywy w kierunku jego osoby, które zdecydowanie nie
nadają się do druku.
-Ja… Ja byłem… Byłem w
mieszkaniu…, ale jej tam nie było…- Weasley jąkał się i zaczął wyłamywać palce.
Wiedział, że zawalił…, Ale co on mógł jeszcze zrobić!? I co do cholery robił
tam Malfoy!
- I ty się pytasz, co mogłeś
jeszcze zrobić?!- Rookwood wydarł się, a po chwili wybuchnął paranoicznym
śmiechem.- Młody Malfoy tam był? To ciekawe… Najpierw nie wykonuje zadania, a
następnie pojawia się u szlamy? Będę musiał sobie z nim uciąć krótką pogawędkę.-
Mówił sam do siebie, całkowicie zapominając o jego obecności. Weasley
obserwował Augustusa ze zdziwieniem. Fakt faktem był zły, że użył na nim
legilimencji, ale jeśli to miało go uratować, to nie jest aż tak źle. Chciał
się pomału wycofać, bo, po co ma mu przeszkadzać? Gdy już miał dotykać klamki,
usłyszał za sobą syk.
- A ty gdzie się wybierasz?-
Obrócił się napięcie, by odpowiedzieć na pytanie, ale gdy zauważył ogniki furii
błyszczące w oczach Rookwood’a, nie mógł wydusić z siebie ani słowa. Ten mężczyzna
był przerażający. W jednej chwili był okrutny, by po chwili zwracać się do
przybyłych „przyjacielu”. Śmiał się, a później wpadał w furię i roznosił
wszystko dookoła. Dlatego nie wiedział, czego ma się spodziewać.- Pytałem się
ciebie CZY GDZIES SIĘ WYBIERASZ?!- Wykrzyczał, a stary żyrandol zakołysał się
niebezpiecznie. Poruszał ustami, ale nie wydobył żadnego dźwięku. Usłyszał
szaleńczy śmiech, a zaraz po tym krzyk.- CRUCIO!- Poczuł jak ziemia usuwa mu
się spod nóg.
Upadł uderzając twarzą o przesadnie czysty
marmur. Z jego gardła wydarł się obłędny dźwięk. Brzmiał jak zranione zwierze,
które błaga o śmierć. Łzy spływały po policzkach, zostawiając lśniące koryta.
Nie wiedział, co się z nim dzieje. Każdy narząd palił, zimne poty oblewały
ciało. Gdy usłyszał jak klątwa zostaje cofnięta, chciał odetchnąć, ale nie dał
rady. Przechylił lekko głowę w bok, bo zobaczyć pedantycznie czyste, czarne
buty.
-Jak dojdziesz do siebie umówimy
nowy plan… Nasi przyjaciele zbyt długo siedzą za kratami Azkabanu. Trzeba im
pomóc, nie sądzisz?- Jęknął głośno, próbując się podnieść.- Też tak sądzę.-
Powiedział zadowolony z siebie i ruszył do barku.- Whisky?- Zapytał, po czym
rozlał szkarłatnego płynu do dwóch kieliszków. Postawił jeden na stoliku, drugi
wziął do ręki i rozsiadł się wygodnie w fotelu. Weasley dźwignął się na rękach
i chwiejnym krokiem ruszył do stolika. Zagarnął kieliszek i duszkiem wypił
zawartość. Odsunął drewniane krzesło, stojące obok stolika i zajął miejsce.
-, Co robimy?- Zapytał wpatrując
się w płomienie oblegające drewno w kominku.
Takie zawsze się tliły w Pokoju Wspólnym
Gryffindor’u. Wtedy wszyscy w trójkę siadali przed kominkiem i odrabiali prace
domowe. Znaczy odrabiali. Hermiona odrabiała, a on z Harry’m omawiał kolejną
taktykę pozwalającą wygrać mecz i zgarnąć puchar quidditch’a. Uśmiechnął się do
siebie. Wtedy myślał, że się przyjaźnią. Okłamali go, by później zostawić na
lodzie, samego. Ale on się podniósł, dał sobie rade sam. Czy Potter naprawdę
myślał, że jeżeli da mu posadę w ministerstwie, to naprawi wszystkie swoje
błędy? O nie, nie tym razem. On mu jeszcze pokaże. Bo tak naprawdę, to Potter-
Złote Dziecko, od zawsze był na straconej pozycji. Zemsta jest słodka.-
Powiadają… Możliwe, on się dopiero o tym przekona.
O maskara.... Ronowi to się chyba całkowicie poprzewracalow głowie, Malfoy nie musiał tak na Mione krzyczeć :P ale świetny, cudowny, genialny etc. rozdział :D Pozdrowionka i weny kochana :D
OdpowiedzUsuńTwojego bloga zaczęłam czytać dopiero wczoraj i muszę stwierdzić, że jest bardzo ciekawy. Na pewno będę wpadać częściej. Jest inny niż wszystkie i to mi się bardzo podoba. Ta zagadka Gray'a jak i również to, że nie wszystko skupia się na wątku miłosnym! I to jest świetne! Taka odskocznia od słodkich historyjek.
OdpowiedzUsuńStrasznie współczuje Ronowi. Wyobrażam sobie co on musi czuć. I wcale się nie dziwię, że postępuje on tak, a nie inaczej.
Sądziłam, że Hermiona jak tylko zakończy sprawę Lucjusza to weźmie wolne na pół roku i wyjedzie gdzieś daleko... Widocznie nie zdążyła i biedaczka straciła pamięć.
Masz świetne pomysły! Czekam na kolejny rozdział! ;)
Zaczynam czytać bloga i zapraszam do mnie na nowy rozdział: http://siladzieciecychmarzen-dramione.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńrozdział, jak zwykle, genialny, cudowny, wspaniały i tak dalej :) świetnie piszesz!
OdpowiedzUsuńa ja zapraszam na kolejną część "Moje życie z kretynami, czyli pamiętnik Severuska-Nerwuska z przymrużeniem oka" :D
pozdrawiam i życzę weny, em. :)
Mówił ci ktoś już, że jesteś genialna? Jeśli tak to potwierdzam jego słowa.
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać twojego bloga pod koniec czerwca. Było tu wtedy ok. 20 notek. Pierwsze rozdziały tak mnie wciągnęły, że przeczytałam całego twojego bloga od razu.
Mam nadzieje, że szybko dodasz nowy rozdział. Już nie mogę się doczekać.
PS. Ten rozdział też jest świetny! Masz bardzo ciekawe pomysły. Życzę jak najwięcej weny.
ShinePurpleYew
ja chcę kolejny rozdział!! ;) już nie mogę się doczekać co będzie w kolejnym....
OdpowiedzUsuń