piątek, 25 stycznia 2013

2.Szpital. Żałoba. Spotkanie



Nie ma to jak szklanka, nie wróć popełniłam ogromny błąd rzeczowy. Tak, więc od początku. Nie ma to jak 2 butelki whisky na depresje. Przykładna panna Granger zachlała się w trzy trupy wczoraj wieczorem i odsypiała. Na jej szczęście dzisiaj zaczynała się piękna sobota. Hermiona wstała z łóżka z wielkim bólem głowy. Dopiero po chwili doszło do niej, co się w ogóle stało i jakie czyny doprowadziły do dzisiejszych skutków. Wypiła chyba z jakieś trzy fiolki eliksiru na kaca, udała się do łazienki i tam doprowadziła się do porządku. Gdy była już w miarę używalności, zjadła śniadanie i z zadowoleniem stwierdziła, ze jest dopiero 9.10. Teleportowała się pod budynek ministerstwa i poszła do swojego biura. Gdy zauważyła sekretarkę poinformowała ją, iż nie życzy sobie dzisiaj gości i zniknęła. Herm zaczęła uzupełniać papiery, których wczoraj nie zdążyła. Czas leciał jej bardzo szybko i zanim się oglądnęła była już 14.40. Postanowiła sobie, że o 15 pójdzie coś przekąsić i wróci tutaj dokończyć to, co zaczęła. Po 10 minutach miała się już zbierać, gdy jej komórka zaczęła dzwonić. Zdziwiła się jeszcze bardziej, gdy zobaczyła, ze numer jest zastrzeżony.
- Hermiona Granger, słucham?
- Dzień Dobry, Panna Granger… Czy Georg Granger to pański ojciec?
- T-tak, czy coś się stało?
- Dzwonimy do panny z szpitala św. Munga. Pański ojciec leży na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej. Nie możemy podać więcej informacji. Jeśli chce się panna dowiedzieć szczegółowych danych na temat stanu zdrowia pacjenta proszę się pojawić u nas w klinice. Dowidzenia.
I tak po prostu się rozłączyli. Hermiona zaczęła histeryzować i w nerwach wybiegła z gabinetu. Jeszcze w kogoś wbiegła na korytarzu, ale nie miała czasu się zatrzymywać. Ktosiek dogonił Hermionę dopiero koło wyjścia ministerstwa. Złapał kobietę w pasie i odwrócił do siebie.
-Granger, co jest?
- Tato, szpital, puść mnie!
- I co chcesz jechać w takim stanie autem? A niby taka inteligentna jesteś. Podwiozę cię.
-NIE POTRZEBUJĘ TWOJEJ ŁASKI MALFOY! PUSZCZAJ MNIE!
-Wsiadaj- warknął do niej.  
Przez całą drogę szlochała i nie mogła się uspokoić. Całą roztrzęsiona nie mogła usiedzieć na fotelu auta. Malfoy w zawrotnym tempie dojechał do szpitala.
-Granger, weź się uspokój. Rozpierdzielisz mi za chwile siedzenie, a autko nie było tanie. Zapewne Weasley’a na niego nie stać.
Nawet się tym nie przejęła tylko od razu wybiegła z auta, trzaskając drzwiami.
- Zabije ją… Jak słowo daje, zabije…
Lekarz pokazał Hermionie salę i łóżko, na którym leżał jej ojciec. Podbiegła do niego ze łzami w oczach;
- Tatusiu, tatusiu, co ci się stało?
- Córeczko, jak dobrze cię widzieć… Ptaszynko tak bardzo chciałem się z tobą osobiście pożegnać..
-J-jak to po-ożegn-nać- Malfoy stanął w drzwiach i obserwował zaistniałą sytuację- N-nie ty się nie żeg-gnasz, my jedzi-iemy na waka-acj! Pamięt-tasz?
- Kochanie przywieziesz mi coś ładnego. Prawda? Pamiętaj o mnie… Kocham cię i mamę tak samo. Zaopiekuj się nią. Do zobaczenia córecz…- teraz na monitorze pokazała się prosta kreska, a towarzyszył jej długi dźwięk. Hermiona rzuciła się na łóżko przygniatając ojca. Cały czas krzyczała. Nie mogła się z tym pogodzić. Tylko nie jej tatuś. Tylko nie on. Przecież miała jeszcze tyle pytań do niego. Jeszcze tylu rzeczy jej nie powiedział. Jeszcze tylu rzeczy ona nie powiedziała jemu. Lekarze przybiegli na sale. Nawet we trzech nie dali rady odciągnąć dziewczyny od ojca. Wtedy Malfoy podszedł do dziewczyny łapiąc ją w pasie, wyniósł ją ze Sali. Kobieta cały czas krzyczała, by ją zostawił, ze to przecież jakaś pomyłka. Nie dawali sobie z nią rady, więc lekarka przyniosła zastrzyki uspokajające. Pomogło. Lekarze zaczęli wypisywać kartę zgonu. Nie podpisała jej. Medycy zmuszeniu byli wezwać panią Jean Granger. Hermiona na mocnych prochach wróciła do domu. Położyła się spać. Malfoy zadzwoniło po Harry’ego by ten przy niej czuwał.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Tydzień później:~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Papiery walały się po biurku. Właścicielka wykonywała 10 telefon tego dnia. Próbowała się dowiedzieć coś na temat Malfoy’a seniora. Musiała porozmawiać z Harry’m. Nie wiedziała zbytnio, co powinna zrobić. Już tyle lat pracowała w ministerstwie i od zawsze ta praca była wykonywana profesjonalnie. Teraz jednak ugrzęzła. W trafiła w ciemny zaułek i nie zapowiadało się na to ze znajdzie z niego wyjście. Poinformowała sekretarkę, że wychodzi i odmówiła wszystkie spotkania na dzisiejszy dzień. Ten tydzień był wyjątkowo ciężki i chodź był dopiero Wtorek Hermiona marzyła już o weekendzie. Zapukała do gabinetu swojego szefa i weszła do środka:
- Cześć Harry, przeszkadzam? Słuchaj mam sprawę. Pamiętasz ta sprawę ojca Malfoy’a?- Kiedy Harry pokiwał przecząco głową, Hermiona rzuciła mu na biurko akta?- Musisz mi pomóc. Nie wiem, co mam z tym zrobić. Rozmawiałam, z Karoldem, to ten członek Feniksa, który zgłosił tę sprawę. Stwierdził on, ze to z musu jego żony. Zaś ona ze mną nie chciała rozmawiać. Muszę rozwikłać tę sprawę w przeciągu 6 miesięcy. Bynajmniej wtedy ma rozpocząć się ta rozprawa. Nie dam sobie rady sama.
- Przydzielę ci Rona..
- Zapomnij! Nie będę z nim pracowała. Nie przez to, co się wtedy stało. On chciał mnie zabić Harry!
- Herm, uspokój się, przecież tylko proponowałem… A może Malfoy mógłby ci pomóc. Rozmawiałaś z Lucjuszem Malfoy’em? Przecież on na pewno coś wie. Jest w to zamieszany!
- Harry jesteś kochany, ale z twoimi pomysłami to kulejesz i to dosyć poważnie. No, ale zgoda porozmawiam z nim.
- Miona chcę sprawozdanie z tej sprawy.
- Harry chce podwyżkę. Rozmawiamy dalej?
- Wiesz, ze wymagasz nie możliwego. Mam jeszcze 300 pracowników z różnych działów do opłacenia. A teraz już cię tu nie ma!
- TY wyrzucasz MNIE? Okay, ja sobie to zapamiętam! – Obydwoje się roześmiali. Hermiona pożegnała się całusem w policzek i wybiegła z gabinetu.
Nie wiedziała jak ma zachęcić Malfoy’a do współpracy, ale musiała coś wykombinować. Pozbierała wszystkie papiery i zamknęła mini sejfik, resztą akt. Zamknęła biuro i powiedziała sekretarce, ze dzisiaj już jest wolna. Musiała przekabacić Malfoy’a na swoją stronę. Nie zapowiadało się kolorowo. Deportowała się do domu i zostawiła wszystko w sowim mini gabinecie. Wkręciła numer i zadzwoniła ze zastrzeżonego numeru;
- Dracon Malfoy, Auror ministerstwa, słucham?
- Dzień Dobry panie Malfoy. Chciałabym się umówić dzisiaj z panem na spotkanie ma pan czas?
-Granger, co ty odstawiasz?
- Dzwonię służbowo, więc jak?
-, Kiedy?
-, Kiedy ci pasuje mnie już nie ma do końca dnia w ministerstwie… Proponuje bardziej neutralne miejsce.
- Niech ci będzie Granger. Co powiesz na restauracje Calombrions dzisiaj o 18.30?
- Zgoda, tylko się nie spóźnij- i się rozłączyła
Musiała się przygotować na spotkanie. W dalszym ciągu miała żałobę po ojcu. Wybrała czarna sukienkę na ramiączka. Na to płaszczyk i już miała wychodzić z domu. Gdy przypomniała sobie, że zostawiła torebkę w domu. Wróciła po nią i wyszła zamykając za sobą drzwi. Była dopiero 18.00, ale chciała jeszcze odwiedzić grób ojca.  W restauracji była o 18.35. Rozglądnęła się i zauważyła platynowy kolor włosów. Odźwierny pomógł zdjąć jej płaszcz i odwiesić na haczyk. Hermiona poprawiła włosy. Czeka ja długi wieczór. 

1 komentarz: