wtorek, 29 stycznia 2013

4. "mini"ogłoszenie i spisek



Tak na początek chciałabym was zapytać o zdanie. Czy w ogóle to, co pisze ma sens? Zauważyłam, że nikt nie kwapi się do komentowania, no, ale cóż mam nadzieje ze jednak ktoś to czyta. To naprawdę wiele dla mnie znaczy. Jeśli ktoś by był tak kochany i jednak wypowiedział się na ten temat, udzielił jakieś wskazówki, co dalej lub sugestie.. Bardzo mile widziane. Jeśli Wasze pomysły by się pojawiały postarałabym się by gdzieś je umieszczać. Powiem Wam szczerze, że jeśli chodzi o moją tzw. „wene” … Nie wiem jak mam to ująć. Może by tak. Nie mam z tym problemu, po prostu siadam i pisze. Wszystko powstaje na bieżąco i w połowie historii nie wiem, co dalej. Będę podsuwać sugestie a Wy możecie wybierać lub układać własne. W każdym razie o tym chciałam Was poinformować a teraz moi Kochani zapraszam na następną część:*
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hermiona musiała zrobić zakupy. Jej lodówka święciła pustkami, co tu się dziwić… Przecież ¾ życia spędzała w pracy.. No ale ja już nie mam do niej siły, każdy normalny człowiek by z nią zwariował. Zobaczymy jak tam z Malfoy’em? Może robi coś ciekawszego niż  Granger paląca schab w piekarniku.
Dracon Malfoy właśnie wchodził do Departamentu Tajemnic. Szybko znalazł dział z danymi członków zakonu. Odnalazł teczkę Gray’ow i wyniósł je pod płaszczem z ministerstwa. No tak przykładny Auror, nie? Komórka Malfoy’a zaczęła dzwonić, więc ja odebrał.
-Słucham…-warknął
-Hej stary, też cię miło słyszeć i w ogóle.
- Jestem zajęty chciałeś czegoś?
- No właściwie to tak, mam sprawę. Pamiętasz stary strych ten który babcia kazała mi przerobić- Malfoy przytaknął- Wziąłem się do roboty i bela spadła mi na nogę mógłbyś pomóc?
- Czy ty do kur** nędzy nie możesz usiedzieć na dupie przy Whisky? 
- Traktuję to jako solenną zgodę.
-Zaraz będę..- No i w ten sposób musiał jeszcze zahaczyć o dworek Zabinich. Po 10 minutach był na miejscu. Pomógł zdjąć bal z nogi Blais’a, jednak okazało się za Diabeł nie miał tyle szczęścia i noga była złamana. Draco zadzwonił po jakiegoś lekarza. Miał wiele znajomości więc nie sprawiło mu to zbyt wiele problemu. Po 20 minutach pod dom zajechało służbowe autko.
- Dzień Dobry, czy ktoś tu jest?
- Tak, tak na górze!
- Już idę!- odkrzyknęła postać z dołu.
Malfoy wiedząc, że zostawił kumpla w dobrych rękach zaczął się zbierać. I tak był już nie źle spóźniony na spotkanie z Granger. Wsiadł do auta i ruszył w stronę domu „współpracownika”

Zebrania Zakonu Feniksa zwykle dłużą się i są nudne. Nikt nie wie jak wyłapać reszty zwolenników ciemności, za to wszyscy chcą chronić Potter’a. Tym razem wyglądało to trochę inaczej…  Na spotkaniu nie stawił się praktycznie nikt. Byli tylko Gray’owie i Avery . Oficjalnie wszyscy składali kondolencje z powodu córki Gray’ow, nie oficjalnie nikt się tym zbytnio nie przejął. Dlaczego? (Eeeee, tutaj to jeszcze nie wiem, jednak mam pomysł na rozmowę z Gray’ami a resztę jakąś  się wymyśli. Damy rade nie?)
- Czy ona coś podejrzewa?
- Myślimy, że nie..
- No dobrze, a jak wam idzie wprowadzanie kolejnej części planu w Zycie?
- Wszystko idzie zgodnie z planem. Jak dobrze pójdzie to nie dowiedzą się o niczym a starego Malfoy’a skarzą na pocałunek Dementora. Katelrina zadbała o to by  papiery poszły już do ministerstwa. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik.- powiedział zadowolony z siebie Karold
- Wspaniale, wspaniale, a kto przyjął sprawę tam na miejscu?  
- O ile nam wiadomo była to Hermiona Granger




Szczerze to nie jestem z tego zadowolona, za to obiecuje ze następny rozdział będzie lepszy :P, a to po prostu musiało tu się pojawić
Mam dla Was jeszcze wierszyk własnego autorstwa XD piszcie co o nim myślicie. Zabrałam je z mojego poprzedniego bloga; wierszyki-wiki.blog.onet.pl na który serdecznie zapraszam :D


Życie choć krótkie, piękne jest.
Zanim je skończysz, przechodzisz test.
Cze go dasz, nie wiesz tego.
To zależy od serca Twego.
Kochać trudna sprawa…
Ironia? Kpina? Prosta zabawa!
Ironia, która towarzyszy Ci przez całe życie.
Kpina- co jest z nami nie skrycie.
Nienawiść- żywi się Twoją chciwością.
Miłość- oznaka bezsilności,
Która pokazujemy w czasach młodości.
Łzy oznaka słabości,
Która często u nas gości.
Ból- ulga psychiki i głowy.
O łzach nie ma mowy!
Zaufać światu to ryzyko,
Które przychodzi bardzo szybko.
Władza nam jeszcze została,
Która zawsze szacunek miała…
Gdy zrozumiesz ten tok życia człowieka,
Lepsze życie może Ciebie czekać.

sobota, 26 stycznia 2013

3. Spotkanie i gorzka prawda



Malfoy zajął stolik w kącie przy lampionikach. Restauracja była uznawana za najbardziej luksusową w Anglii. Hermiona podeszła do stolika, Draco od razu wstał od stołu, odsuwając krzesło Granger. Gdy już pozajmowali swoje miejsca, przyszedł kelner. Malfoy od razu zamówi jakieś drogie wino.
- No to o czym chciałaś porozmawiać?- był w szoku. Widział wiele pięknych kobiet, wymalowanych i ubranych w najdroższe suknie Ameryki. Robiło to na nim wrażenie. A nagle taka Granger burzy mu światopogląd, przychodząc bez makijażu, w czarnej sukience. A on? Nie może oderwać od niej oczu. Ale wracając… Czekał na odpowiedź, ale kobieta siedziała cicho- To jak?- Wznowił pytanie, teraz spuściła głowę na dół.
- Sama zbytnio nie wiem jak mam zacząć.
- Najlepiej od początku, Granger.
- Okay… Malfoy pamiętasz może tę sprawę twojego ojca? Powiedziałam ci ze nie napisze tam nic dopóki nie dowiem się prawdy. Widzisz rozmawiałam z tym członkiem zakonu.  Rozkaz  o zaświadczenie winy wniósł zza stronnictwem jego żony. Ona nie chciała ze mną rozmawiać. Teraz jestem w ślepym zaułku. Nie wiem co dalej.
- I co w związku z tym?
- Chciałam cię prosić o pomoc. Nie wiem porozmawiaj z ojcem, nie wiem… Myślałam nawet o  porozmawianiu z tą córką, ale nie pozwolili mi. A wiesz co jest najdziwniejsze. Sprawdzałam zaklęciem dom Gray’ow. Nie ma tam nawet znaku pokoju dziecięcego. Nie ma zabawek, nie ma tak naprawdę niczego co mogłoby mówić ze mieszkało lub mieszka tak dziecko!
- Granger, co ja mam z tobą zrobić… No cóż jest jeszcze jedno wyjście.
- Mianowicie?
- Widzisz jestem kierownikiem działu. Jedno moje słowo, a wygrzebią wszystkie dane na temat córki Gray’ow. Tylko jak ktokolwiek się o tym dowie pożegnamy się obydwoje z naszymi posadami. Jak dobrze pójdzie może unikniemy rozprawy sądowej.
- Czyli się zgadzasz!?
- tak… Będę miał kłopoty, ale tak…
-Dziękuje!- I rzuciła się na biednego chłopaka, który chyba nie dokona wiedział co się dzieje. Nie wiem jak Ty drogi Czytelniku, ale ja myślę że ona powinna bardziej kontrolować swoje emocje. No cóż jakby sama sobie z tym nie radziła postaram się jej skombinować jakiegoś terapeutę. No, ale wracając. Nagrodziła Dracona soczystym buziakiem w policzek;
- Dobra, Granger no to może wystarczy tej wylewności. Co?
- Ach tak, przepraszam- i spaliła buraka, pamiętajmy że to wciąż Granger.
- No to co teraz? Mogę jeszcze dzisiaj załatwić te papiery
- Skoro tak to przyjedziesz do mnie. Ja się zbieram, przygotuje coś do jedzenia. Do zobaczenia!  
I już jej nie było. O dziwo Malfoy zauważył, że zapłaciła za swoją część. Pokręcił tylko ze  zrezygnowaniem głową, zapłacił za całość i wyszedł. Była 19.15. Czekała go nieprzespana noc. Ale było warto. Po pierwsze miał szanse oczyścić ojca z zarzutów, a po drugie miał okazję „podenerwować” jeszcze trochę Granger. Mimo całego syfu jaki zgotował mu ojciec, szanował go i na swój sposób kochał, bo właśnie to uczucie nie pozwoliło  mu zrezygnować. Oczywiście sam arystokrata nie zdawał sobie z tego sprawy.

Ginny Weasley właśnie kończyła zmianę w św. Mungu. Kochała tę pracę. Dawała jej satysfakcję z tego co robi. Nadal przyjaźniła się z Hermioną, spotykała się z Harry’m. Myślała że go kocha, ale o to właśnie przykład jak jedna sytuacja może zrujnować wszystko, co człowiek tak wytrwale budował. Ale czekajcie, bo dalej tworzę tutaj jakieś scenariusze godne „Mody na sukces”. Wracając, Ginny kończyła zmianę, czekała ją tylko jeszcze papierkowa robota i obchód. Gdy była na dziale ginekologicznym ktoś czekał w poczekalni. Pielęgniarka podała jej papiery. Zobaczyła na imię i nazwisko i z wielkim uśmiechem ruszyła zbadać dziewczynę:
- Zapraszam- powiedziała otwierając salę i przygotowując preparaty
-Witaj Gin, nie wiedziałam że tu pracujesz..
- Wisz Cho jakąś tak wyszło, jak się czuje przyszła mamusia?
-Eh, Bywało lepiej, ale nie narzekam
Weasley zaczęła wykonywać potrzebne zabiegi, gdy nagle do gabinetu wparował Harry i znajomy Gin, który też był lekarzem.
- Cho. Kochanie i jak tam?- zapytał wesoło, dopiero wtedy zobaczył Ginny gdy ta upuściła sprzęt.
-Ginny ja ci wszystko wytłumaczę posłuchaj proszę  
- Nic już więcej nie chce wiedzieć, gratuluje. Państwo Potter będą mieć córeczkę. Tom dokończ proszę resztę, ja wracam do domu. I Już jej nie było

Cicho serce, nie krzycz już więcej
Cicho serce, nie łkaj więcej.
Wiem, że boli, dławi i dusi.
Uspokój się już, proszę
Pełne goryczy nieszczęść jest życie,
przecież dobrze wiesz.
Nie krzycz już serce, proszę
Łzy osusz pozostałą kruszyną miłości,
światełkiem nadziei, co w dali świeci.
Kiedyś posmakujesz jeszcze szczerej radości
i będzie uczta dusz, a teraz
Cicho serce, nie krwaw już, proszę
daj o sobie zapomnieć to boli.
nie dźwigaj kamienia smutku, żalu
ciężar wyrzuć z siebie,
idź precz draniu.
Serce, czy każdy ciebie ma,
czuje dogłębnie życie jak ja.
Czy można cię uśpić bezdusznie,
pieniądzem, władzą omamić...
Serce, choć bolisz
Serce nie daj się już więcej zranić

piątek, 25 stycznia 2013

2.Szpital. Żałoba. Spotkanie



Nie ma to jak szklanka, nie wróć popełniłam ogromny błąd rzeczowy. Tak, więc od początku. Nie ma to jak 2 butelki whisky na depresje. Przykładna panna Granger zachlała się w trzy trupy wczoraj wieczorem i odsypiała. Na jej szczęście dzisiaj zaczynała się piękna sobota. Hermiona wstała z łóżka z wielkim bólem głowy. Dopiero po chwili doszło do niej, co się w ogóle stało i jakie czyny doprowadziły do dzisiejszych skutków. Wypiła chyba z jakieś trzy fiolki eliksiru na kaca, udała się do łazienki i tam doprowadziła się do porządku. Gdy była już w miarę używalności, zjadła śniadanie i z zadowoleniem stwierdziła, ze jest dopiero 9.10. Teleportowała się pod budynek ministerstwa i poszła do swojego biura. Gdy zauważyła sekretarkę poinformowała ją, iż nie życzy sobie dzisiaj gości i zniknęła. Herm zaczęła uzupełniać papiery, których wczoraj nie zdążyła. Czas leciał jej bardzo szybko i zanim się oglądnęła była już 14.40. Postanowiła sobie, że o 15 pójdzie coś przekąsić i wróci tutaj dokończyć to, co zaczęła. Po 10 minutach miała się już zbierać, gdy jej komórka zaczęła dzwonić. Zdziwiła się jeszcze bardziej, gdy zobaczyła, ze numer jest zastrzeżony.
- Hermiona Granger, słucham?
- Dzień Dobry, Panna Granger… Czy Georg Granger to pański ojciec?
- T-tak, czy coś się stało?
- Dzwonimy do panny z szpitala św. Munga. Pański ojciec leży na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej. Nie możemy podać więcej informacji. Jeśli chce się panna dowiedzieć szczegółowych danych na temat stanu zdrowia pacjenta proszę się pojawić u nas w klinice. Dowidzenia.
I tak po prostu się rozłączyli. Hermiona zaczęła histeryzować i w nerwach wybiegła z gabinetu. Jeszcze w kogoś wbiegła na korytarzu, ale nie miała czasu się zatrzymywać. Ktosiek dogonił Hermionę dopiero koło wyjścia ministerstwa. Złapał kobietę w pasie i odwrócił do siebie.
-Granger, co jest?
- Tato, szpital, puść mnie!
- I co chcesz jechać w takim stanie autem? A niby taka inteligentna jesteś. Podwiozę cię.
-NIE POTRZEBUJĘ TWOJEJ ŁASKI MALFOY! PUSZCZAJ MNIE!
-Wsiadaj- warknął do niej.  
Przez całą drogę szlochała i nie mogła się uspokoić. Całą roztrzęsiona nie mogła usiedzieć na fotelu auta. Malfoy w zawrotnym tempie dojechał do szpitala.
-Granger, weź się uspokój. Rozpierdzielisz mi za chwile siedzenie, a autko nie było tanie. Zapewne Weasley’a na niego nie stać.
Nawet się tym nie przejęła tylko od razu wybiegła z auta, trzaskając drzwiami.
- Zabije ją… Jak słowo daje, zabije…
Lekarz pokazał Hermionie salę i łóżko, na którym leżał jej ojciec. Podbiegła do niego ze łzami w oczach;
- Tatusiu, tatusiu, co ci się stało?
- Córeczko, jak dobrze cię widzieć… Ptaszynko tak bardzo chciałem się z tobą osobiście pożegnać..
-J-jak to po-ożegn-nać- Malfoy stanął w drzwiach i obserwował zaistniałą sytuację- N-nie ty się nie żeg-gnasz, my jedzi-iemy na waka-acj! Pamięt-tasz?
- Kochanie przywieziesz mi coś ładnego. Prawda? Pamiętaj o mnie… Kocham cię i mamę tak samo. Zaopiekuj się nią. Do zobaczenia córecz…- teraz na monitorze pokazała się prosta kreska, a towarzyszył jej długi dźwięk. Hermiona rzuciła się na łóżko przygniatając ojca. Cały czas krzyczała. Nie mogła się z tym pogodzić. Tylko nie jej tatuś. Tylko nie on. Przecież miała jeszcze tyle pytań do niego. Jeszcze tylu rzeczy jej nie powiedział. Jeszcze tylu rzeczy ona nie powiedziała jemu. Lekarze przybiegli na sale. Nawet we trzech nie dali rady odciągnąć dziewczyny od ojca. Wtedy Malfoy podszedł do dziewczyny łapiąc ją w pasie, wyniósł ją ze Sali. Kobieta cały czas krzyczała, by ją zostawił, ze to przecież jakaś pomyłka. Nie dawali sobie z nią rady, więc lekarka przyniosła zastrzyki uspokajające. Pomogło. Lekarze zaczęli wypisywać kartę zgonu. Nie podpisała jej. Medycy zmuszeniu byli wezwać panią Jean Granger. Hermiona na mocnych prochach wróciła do domu. Położyła się spać. Malfoy zadzwoniło po Harry’ego by ten przy niej czuwał.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Tydzień później:~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Papiery walały się po biurku. Właścicielka wykonywała 10 telefon tego dnia. Próbowała się dowiedzieć coś na temat Malfoy’a seniora. Musiała porozmawiać z Harry’m. Nie wiedziała zbytnio, co powinna zrobić. Już tyle lat pracowała w ministerstwie i od zawsze ta praca była wykonywana profesjonalnie. Teraz jednak ugrzęzła. W trafiła w ciemny zaułek i nie zapowiadało się na to ze znajdzie z niego wyjście. Poinformowała sekretarkę, że wychodzi i odmówiła wszystkie spotkania na dzisiejszy dzień. Ten tydzień był wyjątkowo ciężki i chodź był dopiero Wtorek Hermiona marzyła już o weekendzie. Zapukała do gabinetu swojego szefa i weszła do środka:
- Cześć Harry, przeszkadzam? Słuchaj mam sprawę. Pamiętasz ta sprawę ojca Malfoy’a?- Kiedy Harry pokiwał przecząco głową, Hermiona rzuciła mu na biurko akta?- Musisz mi pomóc. Nie wiem, co mam z tym zrobić. Rozmawiałam, z Karoldem, to ten członek Feniksa, który zgłosił tę sprawę. Stwierdził on, ze to z musu jego żony. Zaś ona ze mną nie chciała rozmawiać. Muszę rozwikłać tę sprawę w przeciągu 6 miesięcy. Bynajmniej wtedy ma rozpocząć się ta rozprawa. Nie dam sobie rady sama.
- Przydzielę ci Rona..
- Zapomnij! Nie będę z nim pracowała. Nie przez to, co się wtedy stało. On chciał mnie zabić Harry!
- Herm, uspokój się, przecież tylko proponowałem… A może Malfoy mógłby ci pomóc. Rozmawiałaś z Lucjuszem Malfoy’em? Przecież on na pewno coś wie. Jest w to zamieszany!
- Harry jesteś kochany, ale z twoimi pomysłami to kulejesz i to dosyć poważnie. No, ale zgoda porozmawiam z nim.
- Miona chcę sprawozdanie z tej sprawy.
- Harry chce podwyżkę. Rozmawiamy dalej?
- Wiesz, ze wymagasz nie możliwego. Mam jeszcze 300 pracowników z różnych działów do opłacenia. A teraz już cię tu nie ma!
- TY wyrzucasz MNIE? Okay, ja sobie to zapamiętam! – Obydwoje się roześmiali. Hermiona pożegnała się całusem w policzek i wybiegła z gabinetu.
Nie wiedziała jak ma zachęcić Malfoy’a do współpracy, ale musiała coś wykombinować. Pozbierała wszystkie papiery i zamknęła mini sejfik, resztą akt. Zamknęła biuro i powiedziała sekretarce, ze dzisiaj już jest wolna. Musiała przekabacić Malfoy’a na swoją stronę. Nie zapowiadało się kolorowo. Deportowała się do domu i zostawiła wszystko w sowim mini gabinecie. Wkręciła numer i zadzwoniła ze zastrzeżonego numeru;
- Dracon Malfoy, Auror ministerstwa, słucham?
- Dzień Dobry panie Malfoy. Chciałabym się umówić dzisiaj z panem na spotkanie ma pan czas?
-Granger, co ty odstawiasz?
- Dzwonię służbowo, więc jak?
-, Kiedy?
-, Kiedy ci pasuje mnie już nie ma do końca dnia w ministerstwie… Proponuje bardziej neutralne miejsce.
- Niech ci będzie Granger. Co powiesz na restauracje Calombrions dzisiaj o 18.30?
- Zgoda, tylko się nie spóźnij- i się rozłączyła
Musiała się przygotować na spotkanie. W dalszym ciągu miała żałobę po ojcu. Wybrała czarna sukienkę na ramiączka. Na to płaszczyk i już miała wychodzić z domu. Gdy przypomniała sobie, że zostawiła torebkę w domu. Wróciła po nią i wyszła zamykając za sobą drzwi. Była dopiero 18.00, ale chciała jeszcze odwiedzić grób ojca.  W restauracji była o 18.35. Rozglądnęła się i zauważyła platynowy kolor włosów. Odźwierny pomógł zdjąć jej płaszcz i odwiesić na haczyk. Hermiona poprawiła włosy. Czeka ja długi wieczór. 

1. Początki zawsze bywają trudne



Deszczowe poranki zazwyczaj nie zachęcają do wstania z cieplutkiego łóżka. Jednak, gdy ma się te 23 lata, chodzi się do pracy, człowiek nie ma innego wyjścia. Możecie mi nie wierzyć, ale istnieje też taka jedna osoba, która uwielbia swoją prace. Nie przeszkadzają jej burze, śniegi, zaspy czy też inne anomalia pogodowe. Ona po prostu tym żyje. Praca to dla niej wszystko. Oczywiście owa osoba ma przyjaciół, którzy ją wspierają i tak dalej, ale jeśli chodzi o pracę to nawet oni idą w odstawkę. O życiu prywatnym nie wspominając. Czasem, gdy widzę, co ona robi, to zastanawiam się czy to zdrowe… Jednak, Hermiona Granger to najbardziej uparta osoba, jaką znam…
No, ale, o czym to ja… ach tak, więc Hermiona krzątała się po kuchni, dojadając swoje „śniadanie”. Wstała równo o 5.00, By na 6.00 Pojawić się w Ministerstwie. Kiedyś, jeszcze w szkole była zagorzałą uczennica. Tylko nauka się liczyła. Wszyscy się z niej śmiali, wołali na nią, „kujonka Potter’a” i tym podobne. Jednak dzięki tej nauce, osiągnęła wszystko, o czym marzyła. Teraz była kierownikiem działu Departamentu Tajemnic. Specjalizowała się w sprawach niewyjaśnionych okoliczności i nie narzekała na pensje. Spojrzała na zegarek i dopiła resztki kawy deportując się pod budynek ministerstwa. Nagle jej komórka zaczęła dzwonić. Zerknęła na wyświetlacz; Harry. Jeśli chodzi o niego to był o jeden szczebel kariery wyżej od niej. Było to dosyć wygodne, bo jeśli chodzi o urlopy czy szybsze urwanie z pracy podejrzewam, że nie miałby nic przeciwko. Ale i ja i Ty drogi Czytelniku wiemy doskonale, że Hermiona z tych przywilejów nie korzysta, to tym komfortem jest wypicie porannej kawy z szefem. Odebrała telefon, a raczej zamierzała to zrobić, gdy teczka wypadła jej z rąk, tym samym wysypując wszystko na ziemie.
-Kiepskie wyczucie czasu szefuńciu- warknęła do słuchawki, zbierając resztę papierów.
-Też Cię miło słyszeć, nastawiam wodę na kawę. Wpadnij do mnie, mam dla Ciebie robotę.
-Tak jakby to było coś nowego. Kiedy ostatnio zadzwoniłeś, żeby tylko pogadać? Dobra ja już kończę. Będę u Ciebie za 15 minut.- I się rozłączyła.
Przykucnęła, by pozbierać wszystkie rozsypane akta z podłogi. Nagle ktoś do niej podszedł i bez słowa zaczął jej pomagać. Podniosła głowę do góry i zobaczyła brązową czuprynę. Osobnik podał jej resztę papierów i wyprostował się. Zrobiła to samo pakując akta do teki.
- Nie ma, za co Granger…
- Zabini? Co ty tu robisz? Przecież byłeś na misji? A gdzie reszta aurorów?  
- Spokojnie, Granger. Wszyscy wrócili, resztę opowiem w gabinecie Potter’a, bo chyba też tam idziesz?
-Tak, tylko muszę zahaczyć jeszcze o swoje biuro.
Odwróciła się na pięcie i wsiadła do windy. Zabini tylko pomachał ze zrezygnowaniem głową. Wsiadł do drugiej windy wciskając guzik na ostatnie piętro. Po chwili był już na miejscu. Bez pukania wszedł do gabinetu Harr’ego rozsiadając się na jego fotelu. Po 5 minutach pojawił się Harry z Malfoy’em:
- No to jeszcze czekamy na Hermionę, tak?- Obaj kiwnęli głowami…
Zaczęli rozmawiać o błahych sprawach jak naprzykład ostatni mecz quidditch’a. Nagle do biura wparowała ładna kobieta. Byłą bliska furii i biada temu, który teraz by ją jeszcze bardziej zdenerwował. Byłoby to oczywiste samobójstwo.
- Hermi, wszystko w porządku?- Spytał nieśmiało Harry.
- Jak najlepszym, chciałam cię poinformować ze od dzisiaj masz o jednego pracownika mniej.
- Granger jak zawsze się rządzisz, Az normalnie się stęskniłem
- Malfoy żywiłam cichą nadzieję, że jednak cię zgubią, czy pomylą z fretką i przerobią na futro, jednak się zawiodłam, więc z łaski swojej przymknij się!
- Szlamciu, ja się ciebie nie czepiam, że z twojej główki chcieli zrobić mopa do kibli i w końcu musiałaś prostować swoja szopkę.
- Spokój! Zachowujecie się jak dzieci, co mnie osobiście dziwi, bo obydwoje zrobiliście magistra…- wtargnął w tę pasjonującą rozmowę Harry. Nie wiem jak Ty, drogi Czytelniku, ale ja mam czasem wrażenie, ze on się za bardzo wpycha w nie swoje sprawy. Ja naprzykład posłuchałabym jeszcze chwilkę. No cóż ja tu niestety, tylko i wyłącznie opisuje zaistniałą scenę, nie mam nic do pisania, tylko przedstawić Wam ciąg dalszy.
- Okay, Harry wiesz, że cię kocham, ale przyjdę tutaj jak tego upośledzonego opóźnienia w rewolucji nie będzie. Teraz żegnam.
Hermiona wyszła z gabinetu, trzaskając drzwiami. Miała swoje biuro na tym samym piętrze, co jej szef. Weszła do środka, siadając za biurkiem. Wyłożyła wszystkie papiery zastanawiając się, od którego powinna zacząć. Nagle coś przykuło jej uwagę. Natomiast wyglądało to mniej- więcej tak:

Imię I Nazwisko:       Lucjusz      Malfoy
Oskarżenie: Posądzony o przymusowe przetrzymywanie córki członka Zakonu Feniksa.
Rozprawa: Przełożona na 13 grudnia.
Przewidywana kara: Pocałunek Dementora
Przełożony: Hermiona Granger
Rozważenie sprawy:

I tu miała wypełnić 2 kartki, gdzie miała oskarżyć i opisać poczynania Malfoy’a seniora. Czytała kilka razy 6 linijek, w dalszym ciągu nie rozumiejąc, co ma dokładnie zrobić, a pracowała tu jeż 3 lata. Szybko połączyła się z Harry’m;
- Przyślij do mnie Malfoy’a. TERAZ!
- Hermiona czy coś się stało?
- Harry, już!
Nie mogła usiedzieć w miejscu. Wstała i tak krążyła po całym biurze, aż nie usłyszała pukania do drzwi. Krzyknęła tylko wejść i dalej tak chodziła.
- Siema Granger, stęskniłaś się już za mną?
-Siadaj!
- Ej, co jest?
- Możesz mi to wyjaśnić?!- Rzuciła mu przed nos papiery, które przed chwilą przeglądała.
Malfoy przez chwilę nie mówił nic. Później wpatrywał się w ścianie, nie mówiąc nic. Dopiero po 15 minutach przerwał cisze, która nurtowała oboje.
-, Co zamierzasz zrobić? Co zamierzasz tam napisać?
- Nie wiem…, Dlatego kazałam przysłać ciebie. Postawie sprawę jasno. Nie wierze, że twój ojciec mógł to zrobić. Nie napisze tam nic póki nie dowiem się prawdy.
-Dlaczego nie? Przecież był śmiercożercą i każdy o tym doskonale wie. Dlaczego nie mają pozbyć się zwolennika Voldemorta? I dlaczego ty nie miałabyś im w tym pomóc! Przecież i tak wiem, że nie darzysz mojej rodziny sympatią tym bardziej mnie i mojego ojca.
- Uspokój się do cholery jasnej! Wiesz miałam do ciebie resztki szacunku. Starałam się być delikatna w stosunku do tej sprawy, ale nie chcesz to nie!- Wyciągnęła komórkę wykręciła numer:
- Harry nie będzie mnie dzisiaj już do końca dnia.- Rozłączyła się.
Pozbierała wszystkie swoje rzeczy i trzaskając drzwiami wyszła z ministerstwa. Deportowała się do domu i otworzyła butelkę whisky. Czymś trzeba odreagować.