Witajcie :D
Na początek chciałabym
zwrócić uwagę na wstęp.
Będzie to walka. Jest ona
opisana w dziwny sposób.
Ale posiada drugie dno.
Proszę Was o to, byście
czytając zwrócili na to uwagę.
Jeśli kogoś to
interesuje, to notkę pisałam do muzyki
Requiem- Of a dream :D
Rozdział dedykuję Lili oraz
Aelicie . Dziękuję Wam dziewczyny :*
Tym razem się nie rozpisuję.
:P
Pozdrawiam,
Wasza Rouse :* <3
Wasza Rouse :* <3
~*~
Walka dwóch demonów.
Dwóch bestii.
Jedna postać spowita w czarnej mgle.
Okryta tajemnicą i bólem. Cierpieniem i pustką śmierci. Nigdy nie zaznała szczęścia ani miłości.
Prowadzona nienawiścią do ludzi i świata. Ukrywana, poniżona i obdarta z
godności. Jedynym jej prawem był nie istniejący niebyt.
Drugi cień skąpany w bieli. Z dala od
chaosu i cierpienia. Obrońca dobra miłości i wszystkiego co żyje. Utrzymywana w
każdym odcieniu bieli i w każdej żyjącej istocie. Emanowała radością i
zrozumieniem dla każdego. Bo każdy zasługuje na druga szansę. Nikt nie zostaje
sam na polu bitwy.
Stali naprzeciw siebie. Patrzyli sobie w
oczy doszukując się prawdy. Prawdy kłamstwa, które niszczyło wole i budowało
napięcie. Raz po raz rzucali w siebie spojrzeniami, które dostarczało tyle
niezrozumienia i bólu. Cierpienia tworzyło wodospady, które z nienawiścią biły
o klify nadziei. To bitwa.
Bitwa na śmierci i życie. I choć jedno
żyje dzięki drugiemu, któreś musi poczuć smak porażki. Zbliżyli się do siebie.
Nie chcieli dać po sobie poznać, że powoli słabnął. Honor i duma spokojnie
przyglądały się arenie losu. Na trybunach zajmowało miejsce pożądanie, które
łączyło zmęczone istoty.
Rzucili się na siebie raniąc jak nigdy
przedtem. Słowami, czynami, gestami. Byleby tylko powalić przeciwnika.
Niebieskie sklepienie nie wytrzymało napięcia. Granatowa łuna rozerwała się
złotą smugą, deszcz niczym krwawe krople obijał ziemie. Nic nie dało rady ich
zatrzymać. Zszargane uczucia błagały o zrozumienie i upragniony koniec. Nic
takiego jednak się nie wydarzyło.
Chmury złączyły się z ziemią tworząc przeźroczystą mgłę. Ta
niczym zasłona oddzielająca walczących, zawisła na hakach grzmotu. Duma,
pożądanie, smutek i nienawiść nie zgodzili się na taki obrót spraw. Oni chcieli
więcej. Chcieli wygrać. Zerwali mgliste kotary, mobilizując zrujnowane postacie
do dalszej walki.
Demony nie zawiedli ich. Spojrzeli na
siebie z trumfem w oczach. Każde wierzyło w wygraną. Nie było innej opcji.
Zwycięstwo, ale potępienie. Ostre brzytwy przecinały okrycia. Z istot powoli
ulatywały jakiekolwiek emocje, nikt nie chciał w to wierzyć. To był koniec.
Ostatkami sił podnieśli się z ziemi.
Poparci przez własne żądze. Utrzymali się w równowadze tylko po to, by ostatni
raz złączyć się w pocałunku pełnym pożądania. Deszcz obmywał ich z win. Ostatni
raz tworzyli jedno. Pocałunek zachłanny i wyrażający tyle sprzecznych uczuć i
emocji. Gdy zabrakło powietrza, oderwali się od siebie. Patrząc sobie ostatni
raz w oczy, opadli na ziemie. Ich istnienie zatrzymało się. Nie miało prawa iść
dalej. Dla wszystkich było jasne, że przegrali.
Od tej pory powstało dobro i zło. Nie
potrafiące żyć bez siebie. Bo bez jednego nie ma drugiego.
Od tej pory również wszystkie uczucia,
które stały po obu stronach barykady okrzyknęły się przeciwnościami. Od tej
chwili byli równie zagorzałymi wrogami.
Miłość i Nienawiść
Duma i Pogarda
Radość i Smutek
Byli przeciwnikami, ale jedno dbało o
drugiego.
Dbało o to, by z końcem
swojego wroga, nie przyszedł koniec ich samych.
~*~
Obudził się z ogromnym kacem. Głowa mu
pękała, a w gardle przeraźliwie suszyło. Udał się do kuchni po eliksir i coś do
picia. Ruszył na górę. Chciał znaleźć Granger. Przeszukał dom, ogród i
obdzwonił znajomych. Nigdzie jej nie było… Zaczął się denerwować. Ostatnio
sprawiała mu same problemy! Sama jej obecność doprowadzała go do szewskiej
pasji. Co dopiero jej perfumy czy sposób w jaki się śmiała.
Ale pomogła mu. To dzięki niej nie czuł
się samotny i opuszczony. Tak, nawet on- Draco Malfoy miewał takie dni, w
których odechciewało mu się żyć. Ale
podnosił się dzięki alkoholowi. Taki znieczulacz dział na niego kojąco lecz nie
na długo. A teraz? Teraz znikła. Ale miał przeczucie, że nic jej nie jest. Po
prostu gdzieś poszła i nic mu nie powiedziała! Jakie to dla niej typowe…
Westchnął głośno i rzucił się na sofę znajdującą się w salonie. Mebel
zaskrzypiał ciężko witając gospodarza. No
nic, poczeka sobie na nią, a później sprawi jej lanie.- Pomyślał rozbawiony
własną koncepcją.
~*~
Miała sen. Śnił jej się piękny, mały
domek na uboczach Londynu. Natchnięta nietypową intuicją obudziła się z samego
rana i postanowiła, że musi odnaleźć to miejsce. Był on niedaleko parku, w
którym była z Draco. Dlaczego by nie spróbować? Może wtedy czegoś się dowie…
Zeszła na dół. Z holu usłyszała chrapanie. Uśmiechnęła się sama do siebie i
wyszła.
Mogła się deportować, ale nie wiedziała
czy sobie z tym poradzi. Z dwojga złego postawiła na zwykły spacer. Po 20
minutach była na miejscu.
Stała przed niewielkim,
białym domkiem. W głowie toczyła się zawzięta walka ciekawości i rozsądku.
Ciekawość zachęcała do wejścia. Przecież
w ten dom to odpowiedź na wiele pytań. Może ktoś kto tam mieszka, zna ją na
tyle dobrze, by powiedzieć jej coś więcej. Czy sen mógłby powiedzieć aż tak
wiele? Czy zwykłe obrazy pojawiające się podczas snu mogą pomóc sobie
przypomnieć?
Rozsądek apelował o… rozsądek? Dziwnie to
brzmi… Ale przecież nic nie wiedziała na temat tego miejsca. Nie wiedziała kto
tam mieszka. Przecież nie mogła wtargnąć komuś do domu i powiedzieć, że
straciła pamięć a to miejsce przyśniło jej się w nocy. Wzięła to za znak i oto
jest!
Pokręciła głową by odgonić niewygodne
myśli. Nie ma nic do stracenia. Ciekawość stłamsiła rozsądek, depcząc po nim i
rozpychając się rękami i nogami. Kobieta ostrożnie podeszła do małej furtki i
ruszyła w stronę frontowych drzwi. Zapukała nieśmiało i zaczęła się rozglądać
dookoła. Po chwili w drzwiach stanęła starsza kobieta, uderzająco podobna do
niej.
- Hermiona? Dziecko… Wejdź
proszę… Gdybym wiedziała przygotowałabym coś!- Zaskoczona weszła do środka
rozglądając się.
Nie przypominała sobie niczego, co
mogłoby być związane z tym miejscem. Gdy dowiedziała się, że osoba, którą
odwiedziła jest jej matką, coś w niej pękło. Po policzkach płynęły jej łzy, gdy
zaczęła opowiadać wszystko co pamięta i wszystko to, co zostało jej
powiedziane. Po chwili płakały obydwie. W tym momencie naprawiły to, co
zburzyły jakiś czas temu. Choć o tym nie wiedziały, znowu były razem.
~*~
To spotkanie wlokło się w nieskończoność.
Sam minister zwołał wszystkie szczeble prawne oraz instytucje departamenckie.
Po ucieczce śmierciożerców w ministerstwo przypominało ul. Nagle wszyscy wzięli
się do pracy. W Sali Głównej odbywało się zebranie dotyczące właśnie tych
ucieczek. Przy wielkim stole zasiadły same ważne osobistości. Zagościł nawet
sam Dyrektor szkoły Czarodziejstwa Hogwart.
Severus Snape był najbardziej opanowaną
osobą w pomieszczeniu. Najbardziej opanowaną i najbardziej rozbawioną osobą w
pomieszczeniu. Tak, dokładnie! Bawiły go te wszystkie teorie na temat tego, w
jaki sposób uciekinierzy złamali wszystkie formy ochrony. A on się nie odezwał
od początku zebrania. Po prostu nie widział w tym sensu. Przecież i tak nikt
nie chciał go słuchać a on nie będzie sobie na darmo strzępił języka.
- Ktoś im pomógł. I tu są dwa
warianty. Albo mamy szpiega w naszych szeregach albo to ktoś kto już raz był w
Azkabanie i uciekł…- Wspaniałomyślnie wydedukowała wdowa Komberg. Była młoda i
strasznie przemądrzała. A on nienawidził takich ludzi.
- Brawo Komberg. Właśnie tego
się po Was spodziewałem po dwugodzinnych debatach. Normalnie jestem zaspokojony
tą wiedzą.- Zironizował zmęczony Mistrz Eliksirów.- Przecież to jest wiadome od początku
zebrania. Skupmy się na tym, czego jeszcze nie wiemy…- Znaczy wy nie wiecie.-dodał w myślach a nagłos powiedział.-
Augustus Rookwood. Przeszukajcie jego akta. Sprawdźcie sobie ile siedział w
Azkabanie i za co. Przy okazji Komberg dowiesz się za co Rookwood nienawidzi
wszystkiego co ma związek z panem Potterem oraz ministerstwem. Zwróćcie uwagę
również na to, że niektórzy uciekinierzy to rodzice dzieci, które uczęszczają
do Hogwartu. Gdy będą chciały przejść na stronę rodziców, nie dam rady
wszystkich uratować.-Nie żebym miał na to
jakaś wybitną ochotę.- A teraz
żegnam.
I zniknął. Na Sali zapanowała niczym nie
zmącona cisza. Wszyscy zebrani rozważali słowa wypowiedziane przez Snape’a.
Najbardziej zawstydzona była Lena Komberg. Szczerze nienawidziła tego
sztywnego, przemądrzałego, przyrosłego nietoperza. Kiedy tylko go spotykała
chciała zaimponować mu swoją wiedzą, a ten ciągle ją ośmieszał! Pieprzony
ignorant!
jesteś świetna.!!!
OdpowiedzUsuńuwielbiam to.;p
Ochhhh mówiłam juz, ze kocham Twoje opowiadanie <3 Rose najlepsza jest
OdpowiedzUsuńOna wie jak humorek poprawić
Wie jak doprowadzić do łez
I wie jak wszystko naprawić
I za to właśnie kocham Ja
Bo opowiadanie pisze mrrrasne xd
Przemyśleniami opisuje to co ważne i mniej ważne
Zaskoczyć mnie potrafi
Lub zniecierpliwic bardzo
i ja wiem jedno i powiem to Wam
Rise opowiadanie cudowne ma :D
Tak mi wpadli do głowy o pierwszej w nocy :D jak zwykle rozdział cudowny potworki :* Dziękuję za dedykacje :D weny kochana :D Pozdrawiam, Lili <3
Ps: Przepraszam za wszelakie błędy Rose :*
UsuńCześć!
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na już drugą miniaturkę! xD Nosi tytuł: "Największe osiągnięcie w moim życiu".
"- A jeśli powiem: nie? – spytał, opierając się o pobliski parapet.
- Czego chcesz? – tak, życie z mężczyznami czegoś mnie nauczyło. Przechodzenia do konkretów i tego, że faceci nigdy nie przepuszczają okazji, w których mogą coś zyskać lub kogoś zaszantażować.
- Nic takiego, Granger. Nic takiego. – powiedział, przyglądając się swoim paznokciom. – Tylko jednego wieczoru."
Pozdrawiam. :3
Ana M.
Serdecznie zapraszam na rozdział 6. :3
OdpowiedzUsuń"- Widać i to bardzo dobrze. – pociągnął ją w boczny korytarz prowadzący do prywatnych pokoi. Hermiona zdążyła tylko posłać Harry’emu uspokajający uśmiech, który wciąż się im przypatrywał. – Jesteś żałosna.
- Tobie i tak nie dorównam. – oznajmiła, a chwilę później w duchu przeklinała swoją głupotę. Teraz stała przyciśnięta do ściany i nie miała szans na wydostanie się."
Pozdrawiam i weny życzę! :**
Ana M.
Hm, powiem Ci, że ciekawie napisane. Przypadkiem natrafiłam na Twojego bloga i z czystej ciekawości przeczytałam ostatni rozdział. Bardzo mi się spodobał początek, mimo że był napisany trochę w patetycznym stylu. Niemniej, ujmującym. Szczerze mówiąc, nie za bardzo wiem, o co chodzi w fabule, dlatego kiedy będę miała czas, spróbuję zacząć czytać od samego początku. A teraz, jeśli bym mogła, proszę o więcej patetyczności. :)
OdpowiedzUsuńCiepło,
Ew
*.*
OdpowiedzUsuń