Cześć!
W końcu udało mi się napisać
kolejny rozdział.
Nawet nie będę wspominać o
jego jakości…, Ale jest.
Teraz krótka reklama :D
Chciałabym zaprosić Was na
zapoznanie się z twórczością jednej z moich czytelniczek, a mianowicie http://ron-hermiona-draco-dramione.blogspot.com/
Bardzo mi się podoba
koncepcja tworzenia. Jest, co poczytać, a i można się pośmiać :P
Ostatnio, Lili zrobiła mi
małą reklamę, wiec poczułam się zobowiązana. :D
A i jeszcze jeden blog! Co
prawda nie jest to Dramione, ale jest genialny. http://parodia-hp-aelity.blogspot.com
Cudowna parodia na
poprawienie humoru :D.
To już ostatnia reklama :P
Słuchajcie, tego bloga odkryłam
niedawno :D. http://pokochac-lotra.blogspot.com/ Cudowne Dramione, naprawdę polecam.
Mam nadzieję, że nikt nie
czuje się poszkodowany, ale dziewczyny sobie na to zasłużyły : )
Jak zawsze dziękuję Wam
ślicznie za komentarze po poprzednią notką i pokornie proszę o następne :D
Nie przedłużam :D.
Zapraszam do czytania i
komentowania.
Pozdrawiam, Wasza Rouse :*
~*~
Bezradność i poczucie winy. Nie mógł sobie
poradzić z tymi uczuciami. Były mu obce… A teraz przez jego nieuwagę z Azkabanu
uciekło ponad pięćdziesięciu najgroźniejszych zwolenników czarnej strony. Ktoś
im musiał przewodzić. Czyżby Voldemort znowu powrócił? To chyba już niemożliwe,
co? Zdjął okulary i przymknął oczy… Ma pieprzoną posadę ministra i nie może nic
z tym zrobić! Jego najbliżsi dalej byli w niebezpieczeństwie. Zaklął
siarczyście i cisnął pustym kieliszkiem o ścianę. Merlinie, był największym
idiotą na świecie, jeśli myślał, że będzie w stanie ochronić wszystkich. Choć
Dumbledore zawsze przypominał mu, że nie ma wygranej bez ofiar, a z czasem
poświęca się te, które są najbardziej znaczące.
~*~
Ranek przyszedł za szybko. Przerwał to,
co więcej mogłoby się nie powtórzyć. Niczym cichy zabójca niszczył nadzieję.
Grube kotary chroniły przed jego czynami, jednak bezlitosne promienie dnia były
zbyt silne. Gdyby ktoś teraz wszedł do pewnego pokoju, z całą pewnością
pomyślałby, że w łóżku śpi dwójka kochanków, która od dłuższego czasu nie miała
ze sobą kontaktu. Jednak prawda była bardziej skomplikowana i… bolesna?
Poruszyła się lekko upewniając, że nie
jest sama. Ktoś ja bardzo mocno przytulał, a ona obejmowała go równie silnie.
Otworzyła lekko oczy, by narazić czekoladowe tęczówki na konfrontacje z
promieniami słonecznymi. Podniosła wzrok i ujrzała spokojnie śpiącego blondyna.
Wspomnienia z zeszłego wieczoru wróciły ze zdwojoną siłą. Wyplatała się z
żelaznego uścisku i bezszelestnie opuściła pokój. Czemu czuła się winna?
Wyrzuty sumienia nie dawały jej spokoju.
Nie każdą pustkę da się zapić.
Nadzieja umiera ostatnia…
Zeszła ostrożnie po schodach i skierowała
się do kuchni. Poczuła, że robi jej się słabo. Podparła się o blat kuchenny, by
nie usunąć się na ziemie. Przed jej oczami zaczęły mozolnie przewijać się obrazy.
Stado hipogryfów pędzących po korytarzach jej umysłu nie dało się zatrzymać.
Przebłysk wspomnień uderzył w nią tak nagle, że mimowolnie zakręciło jej się w
głowie.
~*~
„- Wiesz, że traktuję cię jak siostrę?- Zapytał
przytulając ją do siebie. Siedzieli na trawie pod ogromnym drzewem, które
dawało schronienie przed słońcem.
-Wiem Harry…, Ale… Jeśli on mówi prawdę?- Podniosła
zamotany wzrok na mężczyznę o kruczoczarnych włosach.
- Zawsze wierzysz w wyższe dobro. Nie mam pewności,
Miona. Z czasem coraz mniej wiem…
- Ja mu ufam… Każdy zasługuje na drugą szansę, każdy
ma prawo do spokojnego życia bez względu na jakąkolwiek przeszłość.- Chciała mu
pomóc. Bo na to zasługiwał? Nie…, Bo tego potrzebowało jej głupie serce…- Mnie
nikt nie przekreślił…- Dodała po chwili, patrząc z nadzieją w oczach.
- On ciebie przekreślił… I nie miał przy tym skrupułów.-
Oznajmił twardo mężczyzna, dając jej do zrozumienia, że definitywnie zakończył rozmowę.”
~*~
Ból głowy ustał, a ona nadal stała w
kuchni, opierając się o blat. Rozejrzała się pustym wzrokiem po pomieszczeniu,
aż nie napotkała mężczyznę stojącego w progu kuchni. Przyglądał się jej uważnie
z pytaniem w oczach. Pokręciła głową i usiadła na krześle. Czuła na sobie jego
wzrok. Nie mogła tego wytrzymać. Natarczywe uczucie połączone z wyrzutami
sumienia nie dawały jej spokoju. Zerwała się z miejsca i szybkim krokiem
skierowała się do wyjścia. Gdy myślała, ze właśnie jej się udało, silne ramiona
oplotły ją w talii. Poczuła jak mężczyzna podnosi ją do góry i sadza na stole.
Spojrzała na niego spod byka i zmrużyła oczy. A on dalej ją obserwował.
Spuściła wzrok wpatrując się w jego tors. Po chwili poczuła jak Draco podnosi
jej podbródek, a w niej aż zawrzało.
-, Czego ty ode mnie chcesz
człowieku?!- Warczała próbując się wyrwać. Oczywiście jej starania nie dały
pożądanego efektu, więc niczym mała dziewczynka wydęła usta w geście obrażenia
i spojrzała na niego wściekle.
- Ty mi powiedz…- Spokój w
jego głosie ja przerażał. Był taki nienaturalny, wręcz sztuczny. W jego nie
dostrzegła żadnych uczuć. Niczym dwa kamienie w porcelanowej lalce. Nie
odbijało się w nich nic, prócz światła. Skapitulowała trochę, czując wstyd i
współczucie.
- Przepraszam…- Wyszeptała, a
jednak miała wrażenie, że powiedziała to zdecydowanie za głośno. Skinął głową.
- Powiesz mi, co się dzieje?-
Zawiesił głos jakby w dobieraniu słów.- Znalazłem dla ciebie nauczyciela.
Pomoże ci odzyskać pamięć.- Jej oczy zabłyszczały w dziwny sposób. Przytuliła
się do niego i cmoknęła w policzek. Podniósł kpiąco jedną brew i uśmiechnął się
ironicznie.- Tylko tyle? Naprawdę, Granger?- Wyszeptał jej prosto w usta. Nie
czekał na odpowiedź. Po prostu wpił się w jej usta. Wiedział już wtedy w
labiryncie… Przepadł. Uzależniał się od niej przez cały pobyt w domu. Każdego
dnia coraz bardziej. A wtedy w ogrodzie przedawkował. A teraz, by utrzymać się
przy życiu, musiał zażywać życiodajne dawki. I nie… Nie zakochał się. On po
prostu ją przedawkował…
-Yhmyy…- Usłyszeli głos
dobiegający z frontowych drzwi.- Malfoy, możesz się od niej odkleić?
~*~
Kwatera Casa De La Muerte była położona na jednej z wielu wzniesień. Maskowały
ją wielkie drzew i gęste lasy. W Anglii na pozór było trudno o takie miejsca.
Jemu zaś nie sprawiły wiele problemu. Nazwę wymyślił sam. Teraz stał na środku
wielkiej sali, obserwując swoich sprzymierzeńców. Każdy wpatrywał się w niego z
wdzięczności zamaskowaną obojętnością. Wiedział o tym.
- No przynajmniej było
wesoło.- Zagadnęła Bellatrix i rozsiadła się na jednym z wielu krzeseł.
- Tak uważasz Bello?- Alecto
nie podzielała entuzjazmu koleżanki.- Ilu zabiłaś tym razem?- Zapytała z
wyższością w głosie.
- Z czterdziestu, ale nie
powinno cię to interesować.- Rookwood przyglądał się z zadowoleniem na swoje
dzieło. Udało mu się. Nie było lepszej osoby od niego, nie tym razem.
- Spokojnie. Zachowajcie
werwę na inną okazję. Już mam zarysy kolejnego napadu. Generał Weasley pomoże
mi w przygotowaniach, prawda?- Rudowłosy mężczyzna wyszedł z cienia, nisko
kłaniając się swemu panu.
- Oczywiście. Jestem do
twojej dyspozycji, panie.- Augustus uśmiechnął się zadowolony z odpowiedzi.
Skinął lekko głową i wyszedł, zostawiając swoich poddanych samych.
-Hah! Generał?! Naprawdę
Weasley? Zdrajca krwi, przyjaciel samego ministra i chłopak szlamy został
Generałem!- Bella syczała go niego, a ostatnie słowo wręcz wykrzyczała mu do
ucha. Zdruzgotany mężczyzna odtrącił Lastrange i wyszedł z pomieszczenia.
~*~
Draco niechętnie oderwał się od dziewczyny
odwracając się w stronę intruza. Stał nonszalancko oparty o framugę drzwi. Na
jego przystojnej twarzy zagościł wredny uśmieszek. Blondyn odwrócił się jeszcze
na chwile do zdezorientowanej kobiety i szepnął jej do ucha.
- Idź na górę, dokończymy
później.- Hermiona pokiwała głową i zeskoczyła ze stołu. Gdy już była przy
wyjściu szepnęła.
- W snach Draco, w snach.- I
wyszła. Malfoy stałby tak jeszcze kawał czasu, ale jego gość nie miał ochoty
patrzeć na gospodarza, który teraz wyglądał jak ryba wyjęta z wody.
- Szkoda, że na mnie tak nie
patrzysz…- Westchnął głośno, biorąc jabłko, które leżało na stole. Blondyn
spojrzał na niego z niechęcią w oczach.
-, Czyli jak?
- Jak Garfield na lazanie…-
Podsumował zadowolony z porównania.
- Diable, nie porównuj mnie
do kota wyjętego z mugolskiej kreskówki! I do cholery odpuść!- Zaczął warczeć i
udał się do salonu. Po chwili wrócił z dwiema butelkami szkarłatnego płynu.
- Niech ci będzie. Pognębię
cię jak będę miał do tego okazję.- Wzruszył ramionami i zabrał jedną z butelek.
-, Co wiesz?- Żądza w jego
oczach była przerażająco materialistyczna.
- Nie za dużo Smoku, nie za
dużo.- Westchnął Zabini, pociągając spory łyk Whisky.
- Wiesz, że to mi nie
wystarczy?
- Wiem. Ale obiecałem, a ja
nie rzucam słów na wiatr.- Skwitował poważnie.
Już zapomniał jak to jest pić
z przyjacielem. Kolejne procenty dodawały odwagi. Obydwoje byli coraz w to
lepszych nastrojach i mówili o wiele więcej niż powinni. Jednak pewność, że
jeden nigdy nie zdradzi drugiego rozwiewała wszystkie wątpliwości. Gdy już nie
byli w stanie rozmawiać, siedzieli w ciszy. Przed kominkiem z kieliszkiem w
ręce. Tego mu było trzeba. Wyciszenia. Spokoju, który dawały mu dwie rzeczy.
Whisky i Merlinie dopomóż.… I Granger.
*.*
OdpowiedzUsuńJak zwykle cudo!
Tylko czy mi się wydawało, że jakiś taki krótki?
Nie mam dziś chcęci na rozpisywanie się, więc kończę :(
Pozdrawiam, Skrzat/Ludum (zmieniłam nazwę użytkownika)
P.S. strazniznicy-czasu.blogspot.com --> nowy rozdział :)
Cześć!
OdpowiedzUsuńProsiłaś o informowanie, więc.. :P
Zapraszam na drugą część mojej miniaturki!
"Zakończyłem mój monolog, a zewsząd rozbrzmiały brawa. Nawet nie zauważyłem, kiedy w całej restauracji zrobiło się cicho i wszyscy mnie słuchali.
- Oczywiście, Dracusiu, że dam ci drugą szansę! Kocham cię! – wykrzyczała mi do ucha Astoria, wieszając się na mnie."
Całuję.
Ana M.
Czytam i czytam i tak się zastanawiam za co jak kocham Twój blog. Doszłam do wniosku, że za wszystko, a szczególnie za ten dobór tematyki- jeszcze takiego bloga to ja nie czytałam. Rozdział jak zwykle świetny, co to dużo mówić... widać, że coś brałaś :*
OdpowiedzUsuńStrzałka! xD
OdpowiedzUsuńZapraszam na rozdział 5! :3
"- No, proszę. Czyżby wielki pan Potter miał jakąś ciemną stronę? – zapytała z figlarnym uśmiechem.
- Wiesz… - mężczyzna nachylił się nad stołem i zrobił poważną minę. Rozglądnął się po klasie, po czym spojrzał w jej oczy z bardzo bliska. Pansy czuła jego oddech na twarzy. – Jestem w połowie Ślizgonem. – wyznał szeptem, udając, że to największa tajemnica świata. Nawet przez myśl żadnemu z nich nie przemknęło, żeby się odsunąć."
Pozdrawiam. :D
Ana M.
Jejkuuu dziękuje :* Rose przepraszam,że dopiero teraz, ale nie miałm dostępu do internetu..... Rozdział genialny :D ahhh czemu ty tak piszeszzzz???? To jest takie cudowne *-* :D <3 Weny :* A, Potworku dzisiaj do 23 powinnam dodać nn :D jeśli mi się nie uda, to będzie dopiero jutro ;) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńDrogi czytelniku zapraszam serdecznie na Rozdział 015 „Gdzie jesteś Hermiono?” na adres bloga: http://pokochac-lotra.blogspot.com! – Życzę przyjemnej lektury!
OdpowiedzUsuń