niedziela, 2 czerwca 2013

20. Scrambling wounds



Budynek Ministerstwa Magii w Londynie. Jeden z najważniejszych organów władzy w Wielkiej Brytanii. Była to ogromna siedziba podzielona na departamenty i administracje, każdy oddział zajmował się innym przypadkiem. To dziś miała się odbyć rozprawa, dotycząca Lucjusza Malfoy’a. Budynek oblegany był przez dziennikarzy i redaktorów różnych szmatławców. Hermiona z trudem przedostała się do drzwi Ministerstwa. Natrętni reporterzy próbowali na siłę szukać nowych rewelacji, jakimi mogła ich obdarzyć sama pani adwokat. Powoli spławiała wszystkich ciekawskich i dotarła do drzwi swojego gabinetu. Po 10 minutach usłyszała pukanie do drzwi.  Gość nie czekając na pozwolenie wtargnął do środka rozsiadając się na fotelu naprzeciw biurka.

- Zestresowana?- Ironiczne spojrzenie, platynowa grzywka opadająca na czoło i ten wkurzający grymas na ustach, jednym słowem cały Malfoy.

- Trochę… Czytałeś gazetę? To wszystko moja wina, to przeze mnie. Gdyby nie ja, to ona może…- urwała chowając twarz w dłoniach, pokręciła głową i szepnęła.- Ona… Jej córce grozi niebezpieczeństwa, ale jak do jasnej cholery mam to udowodnić.- Draco widząc stan dziewczyny podszedł do niej delikatnie ją przytulając.

- Będzie dobrze, przecież jesteś profesjonalistką, kto miałby to wygrać jak nie ty… No już otrzyj łzy i się zbieramy…- Hermiona popatrzyła zdziwiona na Malfoy’a. On był dla niej miły? Czyżby coś się mu poprzestawiało? Draco dostrzegł jej zdziwioną minę i uśmiechnął się sardonicznie.- Nie przyzwyczajaj się kotku, to jest terapia szokowa przed rozprawą.

- Nie jestem twoim kotkiem, Malfoy.- Jednak mówiąc to delikatnie się uśmiechnęła.

- Jak nie jak tak!- Draco lekko ją do siebie przytulił i odszedł w stronę drzwi.- Zbieramy się pani adwokat, rozprawa się zacznie za jakieś 15 minut. Chyba nie chcemy się spóźnić, prawda?- Przytaknęła ruchem głowy, zabrała potrzebne jej akta i ruszyła wraz z Malfoy’em w stronę sali rozpraw. Na korytarzu przed sala siedziało kilka osób. Od razu dostrzegła ojca Dracona, siedział z głowa opartą o ścianę i z przymkniętymi oczami. W dłoni trzymał białą chustę i co jakiś czas stukał nerwowo palcami w krzesło obok. Naprzeciw męża siedziała Narcyza, wpatrując się w Lucjusza z troską wymalowaną na twarzy. Hermiona podeszła do swojego klienta i chrząknęła, dając znać o swojej obecności.

- Dzień Dobry, jak samopoczucie?- Zagadnęła na pozór wesoło podając rękę małżeństwu.

- Witamy, no cóż bywało lepiej, ale to jeszcze nic straconego…? Prawda?- Granger zdziwiona melancholijnym tonem mężczyzny przytaknęła bezwiednie głową, gdy ten odezwał się po raz drugi.- Ile lat może grozić mi za zabójstwo?

- Czyżby maił pan jednak coś na sumieniu?- Zapytała widocznie zdziwiona pytaniem mężczyzny.

- Nie, oczywiście, że nie, ale pytam w wypadku, gdyby jednak coś poszło nie tak.

-Wszystko będzie dobrze, obiecuje, a teraz zapraszam na salę.

Sala Rozpraw w Londynie miała szczególny wygląd. Wchodząc do środka, w oczy wrzucał się ogromny, podłużny stół. Po prawej i lewej stronie było po dwa miejsca dla oskarżonego obrońcy, oskarżającego i pokrzywdzonego. Na przeciw Rady sędziowskiej znajdowały się miejsca dla ławy magiczno- zaprzysięgłej. Wszyscy zajęli swoje miejsca. Po chwili do Sali wkroczył Bartholomew Stlone. Hermiona wraz z Lucjuszem zajęli miejsce naprzeciw Jacoba Kamena oraz Karolda Gray’a. Sędzia zaczął przeglądać złożone akta, podniósł wzrok na zabranych i przyjrzał się obu stronom.

- Jeżeli wszyscy już są obecni zaczynamy!- Wszyscy zebrani na sali podnieśli różdżki w górę.- Moim prawem jak i obowiązkiem jest przestrzegać wolności. Rozgraniczać ją między dobrem a złem.- Z różdżek wystrzelił żółty promień światła.- Niech potępią mnie potomkowie Merlina, jeśli na tej sali wygra zło. Moja dusza czystą będzie, gdy prawomocny wyrok zapadnie.- Jeszcze jedna wstęga światła oślepiła wszystkich tym razem srebrno- liliowa.- Tak oto, niech rozpocznie się sąd, a Merlin mi świadkiem o mojej bezstronności.- Bartholomew zakończył swoją mowę i usiadł na swoim miejscu.- Czy Karold Gray za stronnictwem swojego pełnomocnika podtrzymuje oskarżenie? – Karold wstał i pełnym gracji ruchem skłonił się wypowiadając cicho:

- Tak, powstrzymuje oskarżenie.

- A zatem czy Lucjusz Malfoy, oskarżony o popełniony czyn przyznaje się do winy?- Lucjusz wstał i patrząc zimno w oczy swojego oskarżyciela, odpowiedział hardo.

- Nie, nie przyznaję się do winy, jestem gotów udowodnić swoja niewinność, bez względu na to, jakie zarzuty będą mi stawiane.

- W takim razie przeczytam oskarżenie Lucjusza Malfoy’a.- Sędzia sięgnął po prostokątne grube okulary i spojrzał na akt oskarżenia. Odchrząknął i zaczął czytać.-  Ja Karold Gray  wnoszę pozew oskarżający przeciw Lucjuszowi Malfoy’owi. Dopuścił się on zabójstwa z premedytacją mojej córki Kattriny Karabeli Saradel Gray. Ja jako członek Zakonu Feniksa, ubolewam nad śmiercią mojej jedynej córki oraz dziedzica fortuny Gray’ow. Liczę na sprawiedliwość w wydawanej karze, bym mógł jawnie patrzeć na sąd z podziwem i wychwalać jego potęgę i znaczenie w świecie Magii i Czarodziejstwa, jakim jest Anglia. Podpisano:
Karold Gray
Rosalie Gray
Sędzia rozejrzał się po zgromadzonych. Nikt nie miał odwagi podnieść wzroku.

- Jak mniemam wszystko się zgadza.- Spojrzał w stronę Graya’a, który na potwierdzenie słów kiwnął głową. – Czy ty Lucjuszu Malfoy, zgadzasz się z zarzutami wcześniej opisanymi, które ubliżają twojej osobie? – Lucjusz podniósł się z miejsca i spojrzał na zadowolonego z siebie Karolda.

- Nie, nie zgadzam się…- powiedział chłodno i zajął swoje poprzednie miejsce.

- W takim razie poproszę teraz Hermionę Granger o złożenie raportu, potwierdzającego niewinność pana Malfoy’a.

- Oczywiście. Nie ukrywam, że pan Karold Gray to trudny przeciwnik. Odkąd dowiedziałam się o tym, że będę prowadzić tę sprawę, szukałam jakichkolwiek informacji na temat Karolda Graya’a. Otóż, do czego zmierzam.- Hermiona spojrzała na ławę zaprzysięgłych oraz na sędziego.- Okazało się, że w roku 1995, a dokładniej 23 czerwca, pan Gary miał rozprawę dotyczącą śmierci córki. O dziwo, to on był oskarżonym. Sprawę wytoczył Parley Gamb, który zgodził się świadczyć w tej sprawie.

- W takim razie zapraszam na salę świadka Parley’a Gamba.- Drzwi się otworzyły, a do środka wszedł średniego wzrostu mężczyzna z laską w ręce. Spojrzał na Gray’a i uśmiechnął się litościwie. Podszedł do balustrady i spojrzał na sędziego.- Proszę się przedstawić i pokazać mi swoje świadczenie magiczne oraz poza-terytorialne*.- Starszy mężczyzna podszedł do stołu sędziowskiego i podał radzie plik papierów oraz swoją różdżkę.- Nazywam się Parley Gamb. Mam 67 lat. Nie jestem tutaj pierwszy raz..- Powiedział tajemniczo, gdy zauważył, że sędzia chce mu przerwać.- Byłem tu 40 lat temu z małą różnicą. To ja siedziałem na miejscu Gray’a. Z własnych doświadczeń mogę powiedzieć, że jest to człowiek przebiegły i dwulicowy. Przez całe moje życie nie spotkałem większego manipulanta. To morderca dokonały.- Na Sali zapadła cisza. Nikt nie ośmielił się odezwać ani słowem, co jakiś czas zerkając na reakcję Karolda. Ten zaś milczał z kamiennym wyrazem twarzy. Od początku rozprawy przyglądał się tylko i wyłącznie Malfoy’owi. Bartholomew chcąc przerwać krępującą ciszę, spojrzał na świadka i zapytał:

-Jakie ma pan podstawy sądzić, że Karold Gray jest, jak to pan ujął, mordercą.

- Od sądzenia to jest pan, panie sędzio. Ja nie zamierzam sądzić, ja to wiem. 40 lat temu, gdy pana miejsce zajmował Cyprian Ervin, siedział ten sam mężczyzna, z tą samą pokerową twarzą. Pana poprzednik za niewłaściwie słowa przepłacił życiem. A ja? Ja bałem się przez całe życie odezwać się. Teraz żałuje.

- Czego się pan bał?- Stlone spróbował od bardziej pedagogicznej strony. Sędzia był święcie przekonany, że ten stary mężczyzna ma jakieś zaburzenia psychiczne, dlatego plecie od rzeczy, jednak po usłyszeniu odpowiedzi, stwierdził, że Gamb może już usiąść.

- Bałem się, że podzielę jego los. Pan też powinien uważać, prawda Karoldzie?- Odpowiedziała mu cisza. Hermiona widocznie usatysfakcjonowana spojrzała na Jacoba, który był wyraźnie zirytowany całą tą sytuacją.

- Dobrze, dziękuję panie Gamb. Panno Granger, czy ma pani jeszcze kogoś, kto by poświadczył przeciwko panu Gray’ow?

- Tak, oczywiście. Mam nadzieję, ze pan Gray ma dobrą pamięć. Ostatnim razem na moim miejscu był znany adwokat Stephen Bern. Pan Gamb był jego klientem…- Hermiona z determinacją spojrzała w oczy Karolda, które rozszerzyły się w akcie zdziwienia, a poza tym nic. Zero reakcji.

- Bern?- Spytał zdziwiony Bartholomew.- Ten Bern?

- We własnej osobie…- na salę wkroczył wysoki, sędziwy mężczyzna. Chodź jego twarz była opanowana, to oczy zdradzały dziwna zaciętość. Podszedł do barierek, podając papiery i różdżkę. Bez pośpiechu wrócił na miejsce świadka i rozglądnął się po zgromadzonych. Spojrzał na „poszkodowanego” i uśmiechnął się sardonicznie. Ile już lat minęło od ostatniego spotkanie z tym człowiekiem?  Tym razem nie miał zamiaru się poddać tak łatwo.- Stephen Bern. Lat…- tu uśmiechnął się niezdecydowanie.- Już na pewno ponad 50. Jestem tutaj na prośbę panny Granger. No i przyznam się, ze jakąś dziwnie się tu czuję.- Popatrzył z rozbawieniem na Jacoba i pokiwał ze zrezygnowaniem głową. Spojrzał z wyczekiwaniem na sędziego, który osobiście przeglądał akta.

- W takim razie słuchamy, co ma pan do powiedzenia w tej sprawie…?- Lucjusz chrząknął znacząco, patrząc ze zdziwieniem na Hermionę. Granger pochyliła się i wyszeptała coś do ucha Malfoy’a seniora. Ten spojrzał na syna siedzącego w ławie magiczno- zaprzysięgłych i skinął głową.

- Prowadziłem sprawę wytoczoną przez Parley’a Gamba. Mój klient był przekonany, że Gray dopuścił się zabójstwa córki… Wielkie było moje zdziwienie, gdy dowiedziałem się o tej sprawie. Czy mógłbym zadać parę pytań poszkodowanemu?- Sędzia skinął potwierdzająco głową.- Karoldzie słyszałem o tragicznej śmierci żony, moje kondolencje, ale wiesz, że moja żona również została zamordowana w przed dzień rozprawy?- Karold poruszył się i skinął głową.

- Z tego, co wiem, to umarła śmiercią naturalną…

- Tak, a te cięte ślady noża na szyi, to tak dla zmyłki, tak Gray?- Zapytał z jadem w głosie, którego nie powstydziłby się sam Snape.- Jednak nie zebraliśmy się tu po to, by rozmawiać o insynuacjach na temat śmierci mojej żony. Ogólnie rzecz biorąc, moje zdanie nie zmieniło się ani o jotę, jeśli chodzi o tego człowieka.- Odparł zimno Bern, tym razem patrząc na Bartholomew’a.

- Czy może pan rozwinąć tę myśl? Musimy usłyszeć to od pana, by uzgodnić fakty.- Wytłumaczył powoli. Na to Stephen kiwnął głową i westchnął ciężko na wznak ogólnego niepowodzenia życiowego.

- Ten człowiek nigdy nie znał poprawnej definicji słowa sprawiedliwość. Gdy coś szło nie po jego myśli… Po prostu usuwał ludzi, którzy psuli mu światopogląd. Chcecie dokładnych przykładów? Proszę bardzo! Cyprian Ervin- sędzia, który wydał wyrok obciążający Karolda. Dzień po rozprawie, znaleźli zwłoki w jego domu. Mnie nie mógł zabić, więc zabił mi żonę…- Tu Karold nie wytrzymał i wydarł się na całe gardło.

- Ty nędzny charłaku! JA!? JA CI ZABIŁEM ŻONĘ?! NIE MAM NIC WSPÓLNEGO ZE ŚMIERCIĄ TAMTEGO SĘDZI I NIE ŻYCZĘ SOBIE OBRAŻANIA MNIE! – Miał kontynuować, ale Stlone stwierdził, że robi się nieciekawie i stuknął młotkiem, sprowadzając Gray’a do pionu.

- Za takie postępowanie może być pan wydalony. Chyba nie chce pan resztę rozprawy spędzić na korytarzu, prawda?- To był zdecydowanie kubeł lodowatej wody na głowę Karolda. Mężczyzna uspokoił się i zasiadł na swoim miejscu. Hermiona nie próbowała ukryć swojego zadowolenia. Szczerzyła się jak głupia. Tak właśnie na to czekała. Teraz maja znaczną przewagę. Pani adwokat zdawała sobie sprawę, ze Bartholomew Stlone nie pochwalał wybuchowości na sali. Świadczyło to, w jego mniemani, o barku kultury i poszanowania dla tego miejsca.- Panie Bern proszę mówić dalej. A co do pana, panie Gray jeszcze jeden taki incydent, a zostanie pan wyrzucony z sali i nie będzie maił pan prawa do własnej obrony.

- Tak, więc jak mówiłem następnym przeszkadzającym pionkiem, do idei Karolda, była jego żona. Rosalie Gray była piękną i zawsze uśmiechniętą kobietą. Pokochała taką kreaturę, jaka jest, Gray, ale on tego nie doceniał. Zos­tała sa­ma żyjąc w złotej klat­ce która so­bie przygotowała....  Możecie mnie pytać skąd posiadam takie informacje. Widzicie, byłem jedyną osobą, której Rosi ufała. To do mnie przychodziła się skarżyć. Ile razy przylatywała cała zapłakana, mówiąc o wszystkich gwałtach i awanturach Karolda. Za to Gray nigdy nie mógł zrozumieć, że w dob­rym związku, mu­si is­tnieć część wspólna, jak i oddzielna. Ta kobieta wiedziała zbyt dużo.
Brak pier­wszej, rodzi sa­mot­ność,brak dru­giej, oz­nacza życie w złotej klatce...  Rosalie wiedziała o tym, że pan Malfoy nie zabił jej córki. Wiedziała o wszystkich wyczynach męża. Jednym słowem była przeszkodą.- Stephen Bern przerwał na chwilę, zastanawiając się, co jeszcze może powiedzieć w tej sprawie. Ułatwił mu to sędzia, zadając następne pytanie:

- Dobrze, a co może pan powiedzieć o śmierci córki pana Gray’a?

- Kate… Ostatnio widziałem ją jak miała 6 lat. A mogę mieć ja pytanie do pana?- Skinął głową.- Jak przebiegłym trzeba być, by stworzyć fałszywe akta zgonu własnej córki?- Stlone spojrzał ze niezrozumieniem w oczach na Berna. Tu głos zabrała Hermiona.

- Za pozwoleniem. Pan Bern wspomniał o aktach, które w trafił do mnie 6 miesięcy temu. Mam je ze sobą. Wyciągnęła papiery i podała je Radzie. Po chwili odezwał się sędzia…

- Skąd pewność, że są one podrobione?- Spytał patrząc na Hermionę.

- Pewności nie mamy..- W tym miejscu dało się słysząc krótkie „ha!” w wykonaniu Jacoba.- Ale jeśli mój klient zabił córkę Gray’ow, to, jakim cudem akta zgonu pochodzą z roku 1995. Czyżby pan Karold Gray zapomniał wysunąć wniosek oskarżający? A no tak! Zapomniałam! To on był oskarżony o morderstwo z premedytacją.- Hermiona zajęła swoje miejsce, zerkając na Malfoy’a Juniora. Siedział w radzie magiczno- zaprzysięgłej i obserwował. Jego mina krzyczała wręcz „Nudzi mi się! Zabierzcie mnie stąd!” I z trudem próbował pohamować ziewnięcie. Mimo wszystko uśmiechnęła się na ten widok. Potrząsnęła głową, wracając do sprawy.

- Dobrze teraz poproszę pana Jacoba Kamena o przedstawienie sprawy. – Mężczyzna o zielonych oczach, jasnych włosach i ciemnej karnacji. Uśmiechnął się delikatnie i spojrzał na swoja rywalkę. „Niestety ładna buźka nie zastąpi mózgu”.- Pomyślał z rozbawieniem i podniósł się z miejsca.

- Wszyscy zebrani widza w tym człowieku mordercę. Z całym szacunkiem droga pani adwokat. Jednak nie zapominajmy, że ten człowiek stracił żonę i córkę. Stracił wszystko, na czym mu zależało, co posiadał. Teraz siedzi i słucha tego, co inni mają mu do zarzucenia. Mój klient na początku naszej współpracy powiedział mi, że nie jest człowiekiem bez winy. Bo który człowiek nie popełnia błędów? Nasza pani adwokat wygrzebała doszczętnie wszystkie „brudy” pana Gray’a. Nikt jednak nie wspomniał o szanownym panu Malfoy,’u, który notabene należał do popleczników Tego- Którego- Imienia- Nie- Wolno- Wymawiać. Czyżbyście o ty małym szczególe zapomnieli?  Każdy z nich był równie okrutny. Zabijał, torturował i choć to słowo padło tu wielokrotnie to też gwałcił. Czyżbyście zapomnieli jak terror siali śmierciożercy.- To słowo praktycznie wypluł, spoglądając z premedytacją w oczy Malfoy’a seniora.- Podpalane wioski, napady na banki i urzędy. Nikt nie chce pamiętać tego, co było niespełna kilka lat temu i zdaje sobie z tego sprawę. Każdy w tym okresie stracił kogoś bliskiego. A ten człowiek się do tego przyczynił. To chyba tyle na ten temat.

- Czy chciałby się pan do tego jakąś odnieść panie Malfoy?- Sędzia spytał Lucjusza, dalej przeglądając plik kart.

- Owszem. Cała ta przemowa była równie wzruszająca i łapała za serce nie powiem.- Słowa cedził przez zęby. Każde kolejne zdania były coraz bardziej przesiąknięte jadem i bólem.- Ale jak to pan obrońca zaznaczył, każdy popełnia błędy. Moim największym było przystąpienie do Voldemorta i nie kryje się z tym.- Zebrani na sali praktycznie zapomnieli jak się oddycha, gdy usłyszeli znienawidzone przez wszystkich imię.- Jednak jak wszystkim wiadomo, jedna chwila mojej słabości, przekreśliła życie moje jak i mojej rodziny. Nigdy nie będę w stanie im tego wynagrodzić. I gdybym mógł cofnąć czas nigdy więcej bym nie poszedł tą drogą, którą szedłem dotychczas. Teraz wierzę, że jestem na właściwej ścieżce i nie pozwolę oskarżać się o rzeczy, które nie widziały mojego udziału.- Lucjusz usiadł na krześle i spuścił głowę na dół. Bartholomew widząc, że i jedna i druga strona milczy skinął głową na Radę, wstał, a po nim wstali wszyscy inni.

- Dobrze, dziękuję za uwagę. Rada musi postanowić. Wyrok będzie ukazany w najnowszym wydaniu Proroka Codziennego. A teraz…- podniósł różdżkę w górę i wszystkie światła zgasły.- Wszystko, co było tu powiedziane, pomyślane, zrobione zostaje objęte tajemnicą!- Z różdżek zebranych wystrzelił ciemny snop światła:
Tajemnica zawiązana
Nigdy nie zostanie złamana
Człowiek potępiony
Ze złamanej obietnicy niewytłumaczony
Światło dobra i mrok zła
Niech w opiece sprawiedliwość ma!

Hermiona odetchnęła z ulgą wychodząc z sali. Wzrokiem szukała Dracona. Chciała mu powiedzieć… Nie, chciała mu podziękować. Sama musi się przed sobą przyznać, że należą mu się podziękowania. Jednak go nie było. Ukłucie zawodu… Przyjęła grzecznie podziękowania ze strony państwa Malfoy’ów, którzy właśnie aportowali się do domu. Ona też powinna już się zbierać. Ruszyła do swojego biura powoli zasiadając za biurkiem. Teraz wszystko wróci do normy…

*świadczenie terytorialne- Jest to papier, potwierdzający tożsamość. Są w nim wszystkie przewinienia {świadka} i przestępstwa w kraju i poza nim.
~***~
Ciemne, okrągłe pomieszczenie, w którym było słychać tylko i wyłącznie przyśpieszone oddechy i nieregularne krzyki bólu. Właśnie tam zmierzał. Musiał szybciej wyjść z rozprawy. Musiał ją ratować… Odetchnął głęboko i nacisnął klamkę. Drzwi ustąpiły, a on stanął tak, by nikt go nie zauważył. Na ziemi leżała dziewczynka. Draco przetarł oczy i pokręcił głową. Nie, to nie może być Kate… Nie, nie, nie… Przepychając się przez tłum powtarzał te słowa jak mantrę. Prosząc, błagając… Stanął za Rookwood’em i chrząknął znacząco by ten zwrócił na niego uwagę. Augustus spojrzał na intruza i uśmiechnął się paskudnie.

- Kogo me oczy widzą! Już tylko… skończę..- Draco chciał mu powiedzieć, żeby tego nie robił, przecież dziewczyna może być przydatna. Jednak było za późno. Rookwood z histerycznym śmiechem, podszedł do zbolałego ciała dziewczynki i kucnął nad nią. Przejechał kciukiem po jej policzku dokładnie ją obserwując. Po chwili zaśmiał się jeszcze raz i rzucił śmiercionośne zaklęcie. W pomieszczeniu zapadła cisza.- No, to po imprezie! Stell, posprzątaj. Przecież nie zostawimy bałaganu…NO JUŻ WAS NIE WIDZĘ!- Wydarł się tak, że stary, popękany żyrandol się zakołysał. Jeszcze raz roześmiał się paranoicznie i biorąc do ręki butelkę Whisky rzucił się na fotel.- No, co tam, Draco? Powiedz mi jak tam twoje zadanie?- Malfoy zacisnął szczęki i spuścił wzrok. Na sali zapanowała cisza. Rookwood patrzył z wyczekiwaniem na młodego Malfoy’a. Po chwili uzyskał odpowiedź.

- Nie zrobię tego…- Praktycznie wysyczał. Augustus z rozbawieniem pokręcił głową i pociągnął spory łyk z butelki. Podniósł się z fotela i podszedł do Dracona. Roześmiał się głośno, dławiąc się przy tym wypitym trunkiem. Malfoy patrzył na to z wyraźną odrazą, wymalowaną na twarzy.

- Chcesz zginąć za nią? Za nędzną szlamę?- Rookwood zaczął krążyć wokół Malfoy’a, popijając alkohol.

- Nie zabijesz mnie. Jestem ci za bardzo potrzebny.- Powiedział to z taką pewnością siebie. Augustus zazgrzytał zębami i wpadł w furię. Zaczął miotać różnymi zaklęciami. O dziwo, nic nie trafiło w Malfoy’a. Po chwili chłopak leżał na ziemi, a jego ciałem wstrząsały spazmy bólu. Nie krzyczał, nie, nie da mu tej chorej satysfakcji. Czuł jak każdy mięsień, każda tkanka, każda komórka płonie żywym ogniem. Zacisnął powieki aż do bólu. Przypominał sonie ją. Każdą chwilę, chociaż minutę spędzoną w jej towarzystwie, bo w końcu za nią przechodził teraz prawdziwe piekło. Zawsze myślał, że to nie istnieje. Te całe opowiadania o niebie i piekle. Ponoć osiąga się te stany dopiero po śmierci. Może gdyby nie wył z bólu, prychnąłby. To ludzie tworzą piekło, niezależnie od miejsca. Każde nawet najbezpieczniejsze miejsce, potrafią doszczętnie zniszczyć. Domy zamienić z zgliszcza. Radość w smutek. Napój w truciznę. Kochające serce w pompę do tłoczenia krwi.
Rookwood z fascynacją patrzył na wijącego się chłopaka i po chwili cofnął zaklęcie, aportując się w tylko sobie znane miejsce.
~***~
Hermiona właśnie wychodziła z biura. Było już późno i zimno. Zaczął padać silny deszcz. Z trudem rozłożyła parasolkę i ruszyła w kierunki ciemnej uliczki, gdzie spokojnie mogłaby się aportować. Gdy podnosiła różdżkę by wypowiedzieć inkantacje ona wyleciała jej z ręki. Odwróciła się w stronę napastnika i wydała z siebie cichy okrzyk. Nie mogła liczyć na pomoc. Strach potęgowała dzika furia w oczach mężczyzny…

- Witaj Granger…






OK., z czystym sumieniem przyznaję, że to był najtrudniejszy rozdział jaki od początku przyszło mi pisać. Za wszelakie błędy przepraszam! A i oczywiście pozdrawiam Konoe Subaru, która jest już po maturach. Zapewniam, ze dobrze poszło! :D

6 komentarzy:

  1. No ja sobie nie wyobrażam jak na takim świetnym blogu jest tak mało komentarzy ?! Rozdział świetny, z resztą tak, jak poprzednie ;)

    [potterowskie-co-nieco.blogspot.com]

    pozdrawiam, emersonn :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, już przeczytałam wszystkie Twoje rozdziały, zdolna bestio :) Ale avada za zakończenie! :D
    U mnie nowy rozdział, zapraszam ;)
    http://www.dramione-w-poszukiwaniu-milosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Salvio kochanie żeby odrazu avada? No wiesz ty co?! :D
      Już Słońce idę czytać :D

      Usuń
  3. *-*
    Dawno tu nie zaglądałam miałam trochę do czytania, czemu tak kurde mało? Ja chcę więcej :D
    Własnie! Zmieniłam adres bloga i dodałam notkę.
    http://parodia-hp-aelity.blogspot.com/
    Aelita (Dziecko MTV)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że dobrze było xD zawodowe lepiej mi poszły :D a rozdział jest cudowny, naprawdę! *_* Kocham! Ja wstawiam dopiero 28 czerwca :D

    OdpowiedzUsuń
  5. http://hatred-is-almost-the-same-as-love.blogspot.com/ Nowy rozdział się pojawił, wiec poinformowałam cię tak jak chciałaś :*

    OdpowiedzUsuń