sobota, 25 maja 2013

19. Death, the key to solving the mystery.




Hermiona podniosła się z łóżka, głowa bolała ją niemiłosiernie, nie wspominając o poczuciu winy, jakie na niej ciążyło. Wszystko szło nie tak. Zaczynając od komplikacji w ministerstwie poprzez natrętnego miliardera kończąc na rozprawie, która miała odbyć za nie całe cztery dni. Odwiedziła łazienkę i po 20 minutach pakowała najpotrzebniejsze rzeczy do torebki. Zastanawiając się czy niczego nie zapomniała, usłyszała pukanie do drzwi. Wywróciła oczami, położyła torbę na stół i poszła otworzyć.




- Mogę wejść? Chcę tylko porozmawiać nic więcej.- Zachrypnięty, pełen winy głos. Ile razy już go słyszała? Ile razy ten ton zmiękczał jej serca do tego stopnia, że znów mu wierzyła? Tak bardzo jak to tylko możliwe.
- 10 minut i ani sekundy więcej.- Oświadczyła przepuszczając gościa w drzwiach. Obserwowała jak niepewnie się rozgląda. Czyżby spodziewał się tu kogoś? Niemożliwym było, żeby się przejmował, nie on.
-Chciałem porozmawiać. Słyszałem, ze prowadzisz sprawę Lucjusza Malfoy’a.-  Gdy dziewczyna niezauważalnie przytaknęła głową, kontynuował swoja wypowiedź, cały czas bacznie się jej przyglądając.- Dowiedziałem się o tym nie dawno. Harry miał na biurku papiery i zerknąłem. Byłem ciekawy, dlaczego podjęłaś się tej sprawy. Chcesz bronić, śmierciżerców? Nie pamiętasz jak bardzo cię krzywdzili?- Patrzył na nią z nieopisanym bólem w oczach. W Hermiona się zagotowało, jednak nie dała po sobie tego poznać. Usiadła na blacie w kuchni i spojrzała przelotnie na rozmówcę.
- Harry im ufa, a ja z kolei ufam jemu. Nie mam zamiaru odrzucać spraw przez uprzedzenia. Nie mieszam życia prywatnego z służbowym i doskonale o tym wiesz. Mówisz o tym jak mnie skrzywdzili? A ile razy ty to zrobiłeś, Ron. Ile razy doprowadziłeś mnie do płaczu, patrząc na to z kpiną wymalowaną na twarzy. Wiesz, a pamiętasz może twoje ostatnie stwierdzenie? Było to na peronie Po zakończeniu szkoły…- Chłopak widocznie sobie przypomniał, o czym mówiła Miona, ponieważ zbladł i spuścił głowę na dół.- Jak nie to ci przypomnę, stwierdziłeś, że „ Takie parszywe szlamy jak ja nie wybiją się w śmiecie czarów”. Za to zaproponowałeś mi zmywak w Dworze Malfoy’ów,  chyba, że znajdą ciekawsze zastosowanie czegoś podobnego do mnie.- Po jej policzkach spływały łzy, ale głos był zadziwiająco spokojny. Tak jakby opowiadała całotygodniową prognozę pogody.
- To było po tym jak umawiałaś się z nim i Zabini’m pod koniec roku, czyżby pamięć cię zwodziła?- Uśmiechnął się ironicznie, wspominając.
- Dawałam im korepetycje, w dodatku na prośbę Snepa! Wynoś się stąd, ale już! Nie chcę cię widzieć do końca swojego życia!- Hermiona warczała wyraźnie wyprowadzona z równowagi.
- A myślałem, że przez ten czas zdążyłaś pójść po rozum do głowy no, ale cóż właśnie mnie utwierdziłaś  w przekonaniu, że nigdy go nie miałaś…
- Weasley, czy Granger nie wyraziła się jasno, na temat twojej osoby w jej domu?- Ron i Hermiona odwrócili się w stronę sarkastycznego głosu, który wynosił temperaturę równą panującej na Antarktydzie.
- A nie mówiłem? Jesteś zwykłą szmatą. A ja przyszedłem się pogodzić… No, więc nici z moich dobrych inten.. – W tym momencie Rudy urwał, gdyż blondyn stojący w drzwiach stracił cierpliwość. Hermiona zakryła usta dłonią, a Malfoy po krótkim „zaraz wracam i jedziemy” wyszedł z domu wlokąc ze sobą Weasley’a.  Kobieta pokiwała z niedowierzaniem głową i zeskoczyła z blatu kuchni. Wybiegła na górę po schodach, wprost do łazienki. Próbowała na spokojnie wszystko sobie przemyśleć i uspokoić się. Spojrzała w lustro i zobaczyła cienie pod oczami. Szybko sięgnęła po różdżkę i usunęła wszystkie niedogodności podprawiając makijaż.

Ciemne pochodnie rozświetlały szeroki korytarz. Na ścianach wisiały portrety przodków oddanych Mu ludzi. Posadzka z marmuru błyszczała pod wpływem nikłych promieni rzucanych przez świece. Cień osoby, wysokiego szczupłego mężczyzny odbijał się na każdej powierzchni. Miał dostarczyć niezbędne informacje swojemu Panu. Z gracją zamiatał swoimi szatami podłogę. Doszedł do końca korytarza, zapukał w olbrzymie drzwi trzy razy, w równych odstępach. I czekał… Właśnie w tych momentach dopadały go nikłe wyrzuty sumienia. Czcił człowieka, któremu ufał. Ufał, ale się go bał. Zastanawiał się nieraz, dlaczego mu służył. Po chwili drzwi się uchyliły. Mężczyzna nie pewnie wszedł do środka. Pomieszczenie nie wyglądało zachęcająco. Marmur położony na podłodze, ścianach i suficie. Kominek, naprzeciw którego był ustawiony fotel. Dalej barek z czarnego drewna, poszarpane, ciemne zasłony opadające na ziemię. W niektórych miejscach na ścianach pojawiała się zaschnięta krew. Oświetlenie dawał tylko ogień, tlący się w kominku.
- Wejdź, co cię do mnie sprowadza drogi przyjacielu?- Głos tak oschły i zimny, że aż na ułamek sekundy krew mimowolnie zastygła w żyłach. Jego Pan siedział w fotelu naprzeciw kominka i wpatrywał się w ogień. Oczy były puste i matowe. Nie odbijał się w nich nawet światło dochodzące z paleniska.- Karoldzie, nie krępuj się, wejdź…- Ponaglił go, zauważywszy, ze jego gość nadal stoi w progu.
-Tak Panie.- Pełen uległości głos, który miejscami się załamywał, dostarczał satysfakcji Rookwodowi. Świadczyło to o strachu rozmówcy i on zdawał sobie z tego sprawę.- Twój rozkaz, Panie. Dostałem twój rozkaz…
- Ach tak! Widzisz, ostatnio ptaszki ćwierkały, ze twoja żona spotkała się z szczurami z ministerstwa.. Czy to prawda?
- Ja nie wiem… Panie ja nie wiem, ona nic mi nie mówii….- Mężczyzna upadł na ziemie, kuląc się w spazmach bólu. Krzyk rozdarł komnaty pobudzając każdą, nawet najmniejsza cząsteczkę powietrza. Każda tkanka próbowała wydostać się na, zewnątrz, co spowodował silne drgania na całym ciele. Zdarte gardło nie było wstanie błagać. Zakrwawione oczy nie mogły patrzeć na okrucieństwo. Kończyny odmówiły posłuszeństwa przechodząc własne katusze. Serce biło w szaleńczym tempie nie zdolne się zatrzymać. Płytki oddech utrudniał nabieranie, tak upragnionego powietrza. Łzy płynęły po policzkach, kapiąc na pedantycznie czystą podłogę. Nawet, gdy zaklęcie zostało cofnięte, ból nie ustał. Wręcz przeciwnie pokazał swoje prawdziwe oblicze.
- Wierny sługa kłamie w żywe oczy Panu? Czyżbyś się popsuł drogi Karoldzie? Nie rób tak więcej. Finigusie!- Do sali wkroczył ciemnowłosy chłopak o przeraźliwie jasnej cerze. Ukłonił się i podszedł do Gray’a. Pomógł mu wstać i zaczekał na dalsze rozkazy.- Żeby mi to było ostatni raz.- Syknął.- Następnym razem nie będę aż tak łaskawy. Znaj moją dobroć i wynoś się stąd! Jeśli stary Malfoy nie wyląduje w Azkabanie, ty za to zapłacisz… Życiem. Wynocha!- Finigus wyprowadził Gray’a, zginając się w pół przed wyjściem.

Malfoy zaparkował na podjedzie przed dworkiem. Hermiona bez sowa wysiadła z auta i skierowała się do drzwi. Draco bacznie się jej przyglądał, miał nadzieje, że jednak coś powie, jednak ona milczała jak grób. Otworzył jej drzwi, by mogła wejść i pomógł ściągnąć płaszczyk. Nadal milczała nawet nie podziękowała. Nic… Skierowała się do salonu Malfoy’ów, gdzie była ostatnim razem. Po chwili przyszedł Lucjusz.
-Witam Panno Granger, cieszę się, że nie zrezygnowała pani.- Malfoy Senior usiadł naprzeciw niej.
- Omawialiśmy to już ostatnim razem, to moja praca, nie mogłam postąpić inaczej. A teraz proszę mnie uważnie posłuchać. To nasze ostatnie spotkanie przed rozprawą. Oczekuje od pana szczerości. Jeżeli nie powie mi pan wszystkiego nic z tego nie wyjdzie. Nic mnie nie może zaskoczyć na tej rozprawie.
- Naturalnie, więc co pani chce wiedzieć?- Hermiona wyciągnęła notes i długopis, patrząc na wcześniejsze notatki.
- Czy miał pan jakiekolwiek powiązania z Rookwood’em? – Hermiona zauważyła jak Malfoy zaciska szczękę.- Panie Malfoy, ja nie pytam o Voldemorta, tylko o Augustusa…
- Nie, nie służyłam mu. Rozmawialiśmy, gdy mieliśmy tą samą rangę w Wewnętrznym Kręgu, za panowania Czarnego Pana. I na tym kończą się moje relacje z tym człowiekiem…
Ale dlaczego pani pyta o niego? Sprawę wytoczył Gray, a nie Rookwood..
- Mam podstawy twierdzić, iż pan Gray oraz Rookwood „współpracują” ze sobą, nic więcej nie mogę panu powiedzieć.- Lucjusz pokiwał głową na znak zrozumienia i pozwolił kontynuować rozmowę.
- Jestem świadoma tego, że adwokat Gray’a może podpuszczać nas zmyślonymi dowodami lub jakimiś niemoralnymi prztykami, jednak musi to pan tolerować. Nie możemy sobie pozwolić na żadne wybuchy złości, ponieważ może to być potraktowane jako przyznanie się do winy. Jasne?- Po trzech godzinach nieustannego tłumaczenia celu i reguł panujących na Sali rozpraw Hermiona udała się do domu. Chciała skorzystać z łazienki, gdy zauważyła brązowo- srebrną pomykałówkę. Podeszła do sowy i odebrała od niej gazetę oraz list.



   
   Morderstwo jednej z najbardziej wpływowych kobiet w Anglii. Żona    Karolda     Gray’a, Rosalie Gray nie żyje. Kobieta została zamordowania dzisiaj nad ranem o godzinie 3.47. Napastnik działał z zaskoczenia. Mamy pewność, że ofiara się tego nie spodziewała. Redakcja proroka codziennego składa najszczersze kondolencje Karoldowi Gray. Więcej informacji oraz życiorys Rosalie Gray str.11.







Hermiona nie mogła uwierzyć własnym oczom. Rosalie została zamordowana, a przecież ona ją ostrzegała. Ona wiedziała, co jej grozi, ale mimo wszystko zgodziła się na spotkanie. To ten bydlak ją zabił! To on chciał ją ukarać, a co najgorsze ona była temu wszystkiemu winna. To przez nią ta kobieta nie żyje. Może gdyby nie prosiła o to spotkanie ona… Pokręciła z niedowierzaniem głową. Skaże tego dupka na dożywocie w Azkabanie. Tego akurat była pewna. Jeszcze nigdy nie była aż tak zdeterminowana by wygrać. By pomścić ludzi, którzy „przeszkadzali”  w wprowadzeniu tego chorego planu w życie. Sprawi, że oni zapłacą, nie ruszając listu poszła do łazienki. Po godzinnej terapii pod prysznicem była gotowa na kolejne rewelacje. Wielkie było jej zdziwienie, gdy przeczytała całość.



Zapewne, gdy to czytasz, mnie już nie ma. Odpowiem na twoje pytanie. Tak mam córkę, lecz jej nie uratujesz. Ona zginie tak samo jak i ja. Jestem tego świadoma i piszę to z uśmiechem. W końcu odnajdzie spokój, którego ja dać jej nie mogłam. Bo jeśli jesteś na tyle inteligentna, by zrozumieć tą sytuację i jeśli zrozumiesz, o czym ci napisze położysz kres wszystkiemu złu. Jeśli jednak nie podołasz, twoja ofiara pójdzie na marne:
Śmierć rozwiązaniem zagadki
By wydostać się z szeregu zła klatki
Krew przelana zapomnianej
Potężnej, lecz niekochanej
Każdy krok wydaje się mały
Ponieważ różne są ideały
Pokazanej chwały
Lecz efekt nie jest trwały
Znaleźć władcę sprawa żmudna
Łatwa, ale jednak trudna
Paradoks przeznaczenia
Kluczem do świata zmienienia
By śmiać się z cierpienia
Z zamkniętej rany krwawienia
Kiedyś los się odwróci
Radość i smutek skróci
Wraz z życiem
Zapomnianą śmiercią i wiecznym byciem
Rosalie Gray







Przepraszam za tak długą nieobecność, odzyskałam laptopa i udało mi się coś napisać, pewnie w następnej notce pojawi się rozprawa, muszę troszkę przyspieszyć, bo w przeciwnym razie do 100 się nie wyrobie... :D Miłego czytania! 

2 komentarze:

  1. Jesteś cudowna! Aaaaaaaaaaa- BOJĘ SIĘ O MIONĘ!! Cieszę się, że mogę czytać te notki, naprawdę, a Ron to cham jak zawsze :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zostałaś przyjęta z powodzeniem do Stowarzyszenia ;)
    Zapraszam do dodania swojej daty urodzin do ramki 'Urodzinki nasze', żebyśmy mogły wspólnie je świętować ;)
    Zapraszam także do głosowania na stronie głównej Stowarzyszenia w konkursie na najlepsza partówkę Dramione :)
    I zapraszam do polubienia fanpage'a Stowarzyszenia :D
    [ https://www.facebook.com/StowarzyszenieDHL ]

    Pozdrawiam, Alex ;)

    OdpowiedzUsuń