Dla wszystkich którzy czekali. :D
Przepraszam, ze tak długo!
Wasza Rouse :**
Dziękuję za wszystko!
Normalnie Was kocham!
Severus Snape siedział przy
stole nauczycielskim wraz z Lucjuszem Malfoy’em. Magiczny Sąd Okręgowy oczyścił
go z zarzutów spoufalania się z Voldemortem. Po całej tej akcji, Dumbledore,
(który ciągle żył.- Przyp. autorki) okazał swoja litościwą stronę i przyjął
Malfoy’a seniora na miejsce nauczyciela Qudditcha. W Wielkiej Sali panował
rumor. Wszędzie dało się słyszeć śmiechy i krzyki. Do czasu… Do czasu aż do
pomieszczenia nie weszło dwoje prefektów naczelnych, którzy skutecznie zwrócili
na siebie uwagę.
-, Bo ty w ogóle jesteś
idiota, bałwan, i tępy bubek!- Dziewczynie puściły nerwy i wykrzyczała swojemu
„koledze” wszystko, co jej na sercu leżało.
- Odezwała się usilna królowa
kujonów! Weź ty się posłuchaj debilko jedna!- Odwdzięczył się jej blondyn.
Snape pokręcił głową w geście
załamania. Wstał od stołu jakby od niechcenia i ruszył w kierunku swojego
wychowanka i Gryfonki. Gdy pozostali uczniowie zauważyli, że w ich kierunku
zmierza sam Postrach Hogwartu, oddalili się i w bezpiecznej odległości słuchali
dalej.
-, Jeśli określiliście już
swoje dane personalne, usiądźcie przy swoich stołach i nie róbcie
przedstawienia dla ubogich.- Powiedział znudzonym głosem i spojrzał na
niezadowolonego chrześniaka. Granger ofuknęła swojego profesora urażona i
ruszyła w stronę swojego stołu. Po chwili w jej ślady poszedł Malfoy Junior.
Snape wrócił na swoje
miejsce. Chciał spokojnie zjeść, ale natrętny wzrok Lucjusza skutecznie mu to
utrudniał. Warknął w owsiankę i posłał blondynowi spojrzenie godne bazyliszka.
-, Czego chcesz Lucjuszu?-
Zapytał niechętnie. Malfoy jeszcze raz popatrzył w stronę swojego syna.
- Znaczy… mee… noo… tak.. Naprawdę
to…
- Lucjuszu błagam cię. Nie
zgrywaj Potter’a na moich lekcjach. Mam dosyć tego dzieciaka i byłbym wdzięczny
gdybyś mi nie przypominał o jego istnieniu do końca mojej kolacji.
-, Co się przed chwilą
stało?- Zapytał mało inteligentnie nadal wpatrując się w stół Slitherin’a
- Twój syn odwalił piękny
teatrzyk. Z resztą jak zawsze…- Mruknął już do siebie. Jednak po chwili uśmiechnął
się do siebie i powiedział już do Lucjusza.- Daję miesiąc, a będziesz teściem
tej Gryfonki.
-, Co ty opowiadasz!?- Wydarł
się Malfoy Senior i gwałtownie wstał od stołu, ściągając na siebie wszystkie,
zaciekawione spojrzenia.- Ta sałatka jest przeeepyszna!- Dodał głośniej żeby
załagodzić sytuację. Usiadł już spokojniejszy i spojrzał na duszącego się ze
śmiechu Mistrza Eliksiru.
- 1500 galeonów. Stoi?
- Stoi!
~*~
Dzień 1
- Dziś na lekcji eliksirów
będziemy pracować w parach. Pary mają być mieszane. Pan Malfoy dla przykładu
usiądzie z Panną Granger.- Powiedział z jadem w głosie. Po Sali przeszły
zduszone okrzyki i pomruki. Jedno spojrzenie Snape’a i wszystko ucichło. Reszta
przesiadek trwała jakieś 5 minut.
Severus delektował się cisza,
jaka panowała w jego klasie. Tego mógł sobie pogratulować. Na żadnych lekcjach
nie było tak perfekcyjnie cicho. W pomieszczeniu dało się tylko słyszeć odgłosy
krojenia, siekania i mieszania eliksirów. A te odgłosy kochał. Niestety ta
cisza miała nie potrwać zbyt długo.
- Granger nie wtryniaj mi się
tu!
-, Ale źle to robisz!
- No normalnie! Czego ja się spodziewałem?
Przecież mama do czynienia z Panną- Wiem- To- Wszystko! Niestety muszę cię
rozczarować! Nie mam zamiaru cię słuchać, więc schowaj.
Się!
- Malfoy, nie udawaj mądrego,
bo Ci to nie wychodzi! Gdyby głupota umiała latać, to byłbyś już dawno pod
sufitem i dałbyś mi skończyć ten przeklęty eliksir!
- Mogę przeszkodzić?- Zapytał
uprzejmym (?) Głosem sam Severus Snape.- Macie szla…- I w tym momencie kociołek
Nevilla widowiskowo wybuchł.- …ban.- Dokończył cały osmolony Mistrz eliksirów. I
w tym momencie po klasie przebiegł „szept” Ronalda Weasley’a.
- Wiesz, co Harry? Teraz to
on faktycznie wygląda jak przerośnięty nietoperz. Zaczynam się go bać.- Powiedział
pełnym obawy głosem.
- I MASZ, CZEGO WEASLEY!-
Wydarł się w stronę rudzielca. Miał kontynuować, ale przerwał mu dzwonek.
Wszyscy uciekli mu sprzed nosa…
~*~
20.15. –Szlaban
Dwójka uczniów Hogwartu stała
pod gabinetem Postrachu Hogwartu. Chłopak opierał się o ścianę, a dziewczyna
chodziła jak nawiedzona w jedną i drugą stronę.
- Granger, te perfumy…
- Podobają ci się?- Zapytała
kokieteryjnie, trzepocząc rzęsami
- Taaak… One służą ci do
obrony czy do ataku? Bo są wręcz odurzające.- Rzucił kąśliwie patrząc jak
Gryfonka zaciska pięści i rumieni się ogniście.
- Malfoy, ja nie muszę używać
wyglądu do odstraszania ludzi w porównaniu do ciebie!- Odgryzła się i o
odwróciła w drugą stronę.
- Czy ty jesteś ślepa? JA
jestem booski…
- Równie boski, co hardodziob,
Hagrida, chociaż nie. Na Hardodzioba idzie jeszcze patrzeć…- Sarknęła dumnie.
- Skończyliście?- Zapytał
znudzony Snape, stojąc w wejściu do swojego gabinetu.- Jeśli tak, to zapraszam
na szlaban, bo wiecznie tu stał nie mam zamiaru.- Ze spuszczonymi głowami
weszli do pomieszczenia…
- Czy wiecie, za co tu
jesteście?
- Ona nie dała mi dokończyć
eliksiru.- Wypalił blondyn.
- Jaaaasne! Czyli wylądowałam
na szlabanie, bo chciałam uratować pańską Salę!
- Uratować? UWRATOWAĆ?! Co ty
sobie do cholery myślisz?!
- DOSYĆ!- Wykrzyknął Postrach
Hogwartu.- Macie miesięczny szlaban! I nie obchodzi mnie to, co na nim
będziecie robić, jak dla mnie możecie się nawet pozabijać! Ale te
pomieszczenia, które macie wyczyścić mają lśnić czystością! A teraz wynocha do
Filcha po środki czystości.- Warknął do oszołomionych nastolatków. Zadowoleni
już wychodzili z klasy, gdy usłyszeli rozbawiony (?) Głos Snape’a.- A a a…
Różdżki… Na biurko…- Z minami skazańca oddali różdżki i opuścili klasę. Gdy
wyszli na korytarz, Sev usłyszał tylko zgodny krzyk.
- I WIDZISZ, CO ZROBIŁEŚ/AŚ!? CO?!
JA?! TO TWOJA WINA!
- Oj, Lucjusz będzie musiał
mi się długo odwdzięczać…
Sprzątanie
Nieśli ze sobą po wiadrze i mopie. Mieli
wysprzątać składzik na miotły. Nie jest to duże pomieszczenie, ale za to
cholernie brudne. Nie licząc tych parę przetartych katów, w których nabuzowana
młodzież przeżywała swoje uniesienia.
Hermiona
pierwsza wzięła się do roboty. Nie miała zamiaru z nim rozmawiać.
Blondynowi to pasowało. On sobie wynosił te wszystkie graty a ona przemywała
wszystkie półki… Po pół godziny Hermionie zrobiło się gorąco i musiała ściągnąć
bluzę. W efekcie została w samej bokserce. Draco przyglądał się dziewczynie,
tak by ona tego nie zauważyła. Nagle coś mu mignęło przed oczami. To małe coś
znajdowało się na jej lewym ramieniu. Zaintrygowany podszedł do niej i załapał
za łokieć.
- Malfoy sprzątam. Mógłbyś mi
nie przeszkadzać?- Wysyczała zniecierpliwiona. Była już dzisiaj tak zmęczona,
ze ostatnie, na co miała ochotę to bezsensowne konwersacje ze strony Malfoy’a.
- Co to?- Wskazał na bliznę.
Hermiona nie musiała patrzeć w tamta stronę. Doskonale wiedziała, o co mu
chodzi. I bardzo dobrze pamiętała tą sytuację, choć chciałaby zapomnieć.
- Malfoy powiem ci tyle, to,
że Mugole nie mają różdżek i mocy magicznej, nie znaczy, że nie potrafią
zadawać bólu.- Powiedziała gorzko.
-, Ale skąd to masz?-
Dopytywał. Hermiona odwróciła głowę w drugą stronę i zaczęła sprzątać. Myślał,
ze już nie da mu żadnej odpowiedzi, więc z powrotem zaczął wnosić wszystkie
rzeczy do schowka.
-Mój tata miał słabość do
alkoholu. Robił straszne afery za każdym razem, gdy przeholował z piwem.
Najgorzej odbijało mu po wódce. Pewnego razu chciał kolejny raz bić mamę, ale
mu na to nie pozwoliłam. Podszedł do mnie i zgasił na moim ramieniu papierosa.
Do tej pory się nie zagoiło. I już nie zagoi.- Wszystko opowiadała tak
spokojnie i cicho.
- Skądś to znam… Tylko mój
nie pił. On był przekonany, ze tak trzeba, żeby zyskać szacunek. Może nie gasił
na mnie fajek, ale obdarowywał cruciatusem.- Podniosła wzrok, tak by widzieć
jego twarz. Jednak on nie spojrzał w jej stronę tylko dalej wnosił wszystko do
kantorka. Po piętnastu minutach byli po robocie.
Bez pożegnania udali się do
swoich dormitorii, by udać się w końcu spać.
~*~
Dzień 10- Kolejny szlaban
Dwójka uczniów właśnie
wracała z kantorku Filcha. W rękach dzierżyli wiadra z wodą, mopy, szmatki,
miotły i inne tego typu rzeczy. Dzisiaj mieli wysprzątać męską toaletę na
drugim piętrze. Przy wejściu czekał na nich Mistrz Eliksirów.
- Miło, że się zjawiliście
nie budząc przy tym całego Hogwartu.- Sarknął w ich stronę. Obydwoje popatrzyli
po sobie i warknęli coś bliżej nieokreślonego. Zadowolony Snape gestem reki
zaprosił prefektów do środka. Pierwszy ruszył chłopak z obojętną miną. Jednak
dziewczyna nie drgnęła nawet o milimetr.
-Potrzebuje pani specjalnego
zaproszenia panno Granger?- Zapytał z jadem nauczyciel. Hermiona podniosła na
niego błagający wzrok, lecz ten udał, że tego nie widzi.- No już raz dwa. Bo
zacznę odejmować punkty, a tego chyba pani nie chce…- Rzucił obojętnie.
-, Ale to męska toaleta…-
Jęknęła zrozpaczona.
- I co związku z tym?
- No jakby nie patrzeć jestem
kobietą.
- Eee.. Widzisz Granger,
nawet profesor Snape tego nie zauważył..- Wtrącił radosny Malfoy.- No dalej, bo
nie będę sprzątał za ciebie!-„Ty to będziesz robić za mnie”- dodał w myślach.
-Nieee…- wyszeptała Granger.
- Minus 50 punktów dla
Gryffindor’u za nieposłuszeństwo względem nauczyciela.. Chce się pani targować?
Na początek mogę odjąć jeszcze z 50.- Hermiona z prędkością światła pojawiła
się w męskiej toalecie zagryzając wargi z bezradności.- No, już lepiej. A teraz
posłuchajcie.- Zaznaczył, gdy zobaczył, że panna Granger ma już coś do
dodania.- Zamykam drzwi, a otworzą się one dopiero o północy. Co tego czasu
macie wszystko wysprzątać? Całe pomieszczenie będzie sprawdzane zaraz po waszym
wyjściu. Zrozumiano?- Zgodnie kiwnęli głowami.- Znakomicie!- I ruszył w stronę
lochów, powiewając swoimi nieśmiertelnymi połami szat.
Westchnęli równocześnie
poczym popatrzyli po sobie.
- Granger, ja nie wierze, że
utknąłem zamknięty w kiblu i to z tobą.- Jęknął zrezygnowany Draco.
- Ja tez nie jestem tym
stanem rzeczy zachwycona.
-, Ale wiesz… Są różne
ciekawe epizody, dotyczące ubikacji.- Powiedział, obserwując jak dziewczyna się
dziko rumieni. Roześmiał się głośno i ruszył do pierwszej kabiny.- A! I nie
masz się, czym martwić Granger, ciebie to bym kijem nie dotknął.- Hermiona
syknęła rozjuszona. Nagle wpadła na genialny pomysł. Wzięła trochę piany z
wiaderka i podeszła do chłopaka.
- Draco..?- Zapytała słodkim
głosikiem. Zdezorientowany chłopak jak na rozkaz odwrócił się w jej stronę, a
ona wykorzystując sytuację, rozsmarowała pianę na jego twarzy. Po pomieszczeniu
rozszedł się głośny krzyk i wdzięczny śmiech.
-, Co ty zrobiłaś!?-
Wykrzyczał oburzony.
-Nic.
- Ja ci dam nic, ja ci dam
nic…- Pogroził jej palcem i sięgnął po wiaderko. Hermiona z piskiem schowała
się w trzeciej kabinie zamykając się.- No, co dzielna Gryfonko? Tchórzysz?
- Oczywiście, ze nie!-
Wykrzyczała. Draco podszedł bliżej drzwi wraz z wiaderkiem. Hermiona słysząc
kroki skoncentrowała się jeszcze bardziej. Odetchnęła głęboko i pchnęła
drzwiczki kabiny. Malfoy, który nie spodziewał się takiego obrotu sprawy upadł
na ziemie, wylewając na siebie całą zawartość wiaderka. Ryk, jaki wydobył się z
jego gardła wystraszył gryfonkę i rozbawił jednocześnie. Draco szybko podniósł się
z podłogi i spojrzał spod łba na dziewczynę. Ta uśmiechnęła się do niego
czarująco wybuchła jeszcze głośniejszym śmiechem.
- No Granger, to teraz na
znak zgody, chodź się przytulić.- Powiedział i ruszył w jej stronę. Cały mokry
i przeraźliwie łagodny Malfoy to było coś zupełnie nowego dla Granger’ówny.
-Nie Malfoy, wolę nie. Nie
bratam się z Ślizgonami. Wiesz, to trochę nie wypada.- Zaczęła się tłumaczyć,
cofając się w stronę ściany. Draco widząc tę drobną przeszkodę uśmiechnął się
ironicznie, przyśpieszając. Hermiona próbowała uciec Malfoy’owi, ale jej plecy uderzyły
w zimną powierzchnię. Jęknęła zrozpaczona myśląc jak się stąd wykaraskać.
- Nie, nie, nie.- Zacmokał.-
Nie tym razem.- I zrobił coś, czego Hermiona nigdy by się po nim nie
spodziewała. Zaczął ją łaskotać! Na początku próbowała się wyrywać, ale jej na
to nie pozwolił. Jej śmiech był coraz głośniejszy, a ochota Dracona na jej
łaskotanie, wzrastała wraz z jej stopniem rozbawienia. Hermiona słaniała się na
nogach, lecz chłopak trzymał ja w żelaznym uścisku. Do czasu aż jego noga nie
natrafiła na mokry fragment podłogi. Chłopak zachwiał się i runął z dziewczyną
na kafelki. Hermiona próbowała się wyrwać, ale skutecznie jej to utrudnił,
przygważdżając ją swoim ciałem do kafelek.
~*~
Chciał w spokoju spędzić wieczór. Czy to
tak dużo? Po prostu poczytać jakąś ciekawą ksiązką z dobrym trunkiem. Ale nie!
Przecież wiecznie jest potrzebny. Szlag by to wszystko! Gdy miał się brać za
zapewne fascynującą książkę, Filch zgłosił mu, że na 2 piętrze w łazience coś
się dzieje. Dochodzą z tego miejsca dziwne krzyki i piski. Severus miał
nadzieję, że chyba przecież się nie pozabijają nie? No, może się nie lubią, ale
bez przesady. Młody Malfoy za bardzo lubił denerwować Gryfonkę i nie pozbawiłby
siebie tej przyjemności na dłuższy okres czasu. Jednak, gdy wszedł do
pomieszczenia, obraz, który zobaczył przeszedł jego najśmielsze wyobrażenia.
Jego wychowanek leżał na Granger i namiętnie ją łaskotał. Ta zaś wiła się i
błagała go by przestał. Odchrząknął znacznie sprowadzając siebie i dwójkę
prefektów na ziemie. Malfoy zerwał się na równe nogi. Hermiona zaś spokojnie
wstała i oparła się o ścianę, próbując uspokoić oddech.
- To nie tak jak profesor
myśli, naprawdę wszystko wytłumaczę.- Zaczął Draco opanowanym głosem na pokaz.
Z pewnością tą jakże trudną sztukę opanował po Lucjuszu.
-Jaaaasne Draco, rzuciła się
na ciebie, nieprawdaż? Ja to wszystko wiem, z resztą widziałem…- dodał. Jednak
z trudem przyszło mu powstrzymywanie wrednego uśmiechu, który na siłę chciał
wypłynąć na jego usta.- Już was tu nie ma, jutro o tej samej porze. I obyście
się nie spóźnili.- Warknął, a jego uczniowie opuścili z prędkością światła
miejsce zbrodni i jego małego, osobistego zwycięstwa.- Przegrałeś Lucjuszu…-
Syknął do siebie i ruchem różdżki oczyścił pomieszczenie i odesłał wiadra do
Filch’a.
~*~
Każdy szlaban wyglądał mniej więcej tak
samo. Zaczynali sprzątać pomieszczenie na początku się do siebie nie odzywając.
Później rozmawiali ze sobą, wymieniali poglądy, albo kłócili się. Jednak te
kłótnie były dla nich swoistą formą rozrywki. Obydwoje przyzwyczajali się do
swojej obecności i pasowało im to. Nawet zaczęli spędzać ze sobą czas, gdy nie
musieli. Oczywiście pod kurtyną wzajemnej „nienawiści”.
~*~
Dzień 12, po lekcjach
- Granger, ja Ci dobrze radzę
zamiataj stąd… To mój stolik.- Oświadczył blondyn wchodząc do biblioteki z
rolkami pergaminu. Gryfonka nie zwróciła na niego najmniejszej uwagi uzupełniając
luki na w eseju.- Mówię do ciebie! Czyżby kłaki na głowie przysłoniły uszy?-
Nic zero odzewu. Ślizgon fuknął wkurzony. Przecież nikt nie ma prawa go
ignorować! Ot, co! Huknął pięścią o stolik i rzucił papiery. Przestraszona
Gryfonka podskoczyła do góry.
- Malfoy całkiem na mózg Ci
padło!? Co ty wyprawiasz?- Hermiona zaczęła składać swoje rzeczy na bok, by
blondyn mógł się przysiąść? Mogła oczywiście wspominać, że w bibliotece byli
oni i może sześć innych osób. I zapewne jest wolne jeszcze, co najmniej 4
stoliki.
- Mówiłem do ciebie, a ty
nawet mnie nie zaszczyciłaś wspomnieniem.- Warczał pod nosem siadając na
miejsce. Hermiona uśmiechnęła się szeroko, wstała od stołu i obeszła krzesło
ślizgona tak, by stała z tyłu. Nadal obrażony Draco nie zareagował. Dziewczyna
wyciągnęła z kieszeni mp3, włączyła pierwszą lepszą piosenkę i wetknęła
słuchawki do uszu blondyna. Draco z początku nie wiedział, co się dzieje.
Automatycznie jego ręce powędrowały do góry. Wyciągnął jedną słuchawkę i
popatrzył pytająco na Gryfonkę, która właśnie z powrotem zajmowała swoje
miejsce.- Co to?
- To są słuchawki… Jak
zauważyłeś, gdy wkładasz je do uszu nie słyszysz niczego innego tylko piosenki.
Dlatego cię nie usłyszałam.- Wytłumaczyła.
- I ja mam uwierzyć, ze przez
dwa kabelki leci muzyka? Proszę cię Granger…- Potraktował ja spojrzeniem pełnym
litości i pokręcił głową na boki.
- Nie do końca. Tu masz takie
pudełeczko z guzikami. To właśnie stąd leci muzyka. Wkładasz baterie i proszę…
- Sprytne…
Gdyby któreś z prefektów
naczelnych obróciło się w stronę regałów z książkami starożytnej magii, zapewne
ujrzeliby niedowierzającą minę Lucjusza Malfoy’a. Przecież Narcyza go zabije!
1500 Galeonów nie chodzi ulicą! A z resztą! Do diabła z Narcyzą! To już nawet
nie chodzi o pochodzenie tej dziewuchy! Naprawdę! Ale świadomość, że mogłaby
przerwać tradycyjną biel włosów Malfoy’ów! Na samą myśl coś ściskało go w żołądku.
Ech, chyba będzie musiał interweniować…
~*~
Dzień 15, szlaban
Sprzątanie szło im coraz
lepiej. Do czasu aż Draco nie wpadł na pomysł pożyczenia różdżki od swojego
kumpla. Tak, więc po 10 minutach byli po robocie. Hermiona czekała na blondyna
na wieży astronomicznej. Była dopiero 9.00 A Snape miał przyjść po nich o północy.
Noc była naprawdę przepiękna. Wesoło migające gwiazdy tańczyły wśród
spadających meteorytów. Księżyc przyglądał się sobie w tafli Hogwarckiego
jeziora.
- No to mamy wolne Granger…,
Ale się naharowałem…- Westchnął i otarł niewidzialny pot z czoła.- Co robimy?
-Nie wiem… Mam takiego lenia
dzisiaj, że nawet nie dotknęłam żadnej ksiązki…
- Piszcie do Proroka!-
Powiedział z niedowierzaniem Malfoy.- Wiesz, co? Ale i tak ci nie wierze…-
Hermiona wzruszyła ramionami.
- Twój problem…- I z powrotem
odwróciła się w stronę Zakazanego Lasu.
- Mam pomysł!
- Aha… I się zaczęło…
- Nie Granger to bardzo dobry
pomysł…
- Jest coraz gorzej…- Jęknęła
- Oj nie jojcz tylko mnie
posłuchaj.
- Zaczynasz się rządzić!
- Nie rządziłbym się gdybyś
mnie słuchała!
- No oczywiście!
- Posłuchasz w końcu?
- A dasz mi później spokój?
- Nie odpowiada się pytaniem
na pytanie…
- JA mogę..
- I to ja się rządze?
- Och, no, czego chcesz?
- Zagrajmy w butelkę.
- Zapomnij!
- Dlaczego!? Ej… Czekaj, czekaj… Tchórzysz Granger… Ty się
boisz…
- Niczego się nie boję! I
nawet nie mamy butelki
-Po co ci butelka? Jest nas
dwoje. Pytania lub wyzwania będziemy zadawać na zmianę. To jak?
- Niech ci będzie!
Obydwoje rozsiedli się na wieży
astronomicznej. Draco wyczarował poduchy, żeby mieli, na czym siadać i detektor
prawdy. Wszystko robił w zastraszająco powolnym tempie, obserwując reakcję
Gryfonki.
- Nie pokój to ty masz
wymalowany na twarzy…- Uśmiechnął się do niej ironicznie.- Ja zaczynam!
- Nie no! Dlaczego akurat ty?
- Ochhh… Niech ci będzie!
Zaczynaj ty. Pasuje?- Zadowolona brunetka pokiwała głową i zastanowiła się
przez chwilkę.
- Mmm.… To ile lat miałeś jak
pierwszy raz dostałeś crucio?
- Chyba dokładnie nie jestem
ci w stanie powiedzieć, ale jak miałem około 10 lat. Teraz ja… No Granger, bo jestem,
straaasznie ciekawy… Jesteś dziewicą?- Gryfonka zarumieniła się dziko i
spuściła głowę na dół.
- No przecież to było do przewidzenia!
Koniec zabawy! Nie mam zamiaru spowiadać ci się z…
- Granger, wyluzuj… To tylko
pytanie jak każde inne… Krótka piłka tak czy nie… Nie masz powodu do takich
wielkich bulwersacji. Z resztą to działa tez w drugą stronę…
- Jest tyle pytań, a ty wyskakujesz
mi akurat z tym!
- Granger, albo odpowiadasz,
albo za chwilę sam sprawdzę..- Ostrzegł.
-Nie zrobisz tego!
- Chcesz się przekonać?-
Hermiona wzięła kilka głębszych wdechów i spojrzała chłopakowi w oczy.
- Tak…
- Co!?
- Co, co? Chyba chciałeś
wiedzieć.
-, Ale że mam sprawdzić?-
Zapytał głupio a Hermiona pokręciła litościwie głową.
- Nie Malfoy, niczego nie
masz sprawdzać. To jest po prostu odpowiedź na to pytanie. Na twoje pierwsze
pytanie.- Poprawiła się. Gdy pierwszy szok minął, Hermiona zadała kolejne
pytanie.
- No to teraz pan Malfoy
przyzna mi się ile to już Hogwartu odwiedziło twoje łóżko? – Blondynowi mina
zrzedła, ale odpowiedział.
- Hm… Jakieś ¼ puchonek,
połowa ślizgonek i z ⅓ krukonek. Ale za to było kilka gryfonek…
-Nie wierze!
- No to zapytaj Brown po balu
wrześniowym dwa lata temu albo jednej z Patil rok temu…- Powiedział z wrednym
uśmieszkiem. Reszta pytań była w miarę normalna. Wyzwań nie zadawali. Po prostu
chcieli się jak najwięcej o sobie dowiedzieć nawet nie wiedzieli, kiedy ten
czas tak szybko zleciał. Przerwał im Filch, który oznajmił, że mogą już pójść
do swoich pokoi. Pożegnał ja krótkim buziakiem w policzek i rozeszli się do
swoich domów.
~*~
Gabinet Snape’a
- Masz to skończyć, ale już!-
Wykrzyczał blondyn w twarz Mistrzowi Eliksirów.
- Przecież nic nie robię…
- Ty wiesz, o co mi chodzi!
Zostaw mojego syna w spokoju.
-, Ale to on sam lgnie do
panny Granger. Przecież go nie zmuszam.- Postrach Hogwartu był opanowany i
spokojnie odpowiadał na wszystkie pytania. A w środku jego kiszki wystrzeliwały
konfetti! Wygra!
- Czyli jednak moje wnuki
będą ciemne…- Powiedział załamany Malfoy
Senior i zostawił osłupionego Snape’a samego.
~*~
Dzień 30.- Ostatni dzień szlabanu. Teoretyczna wygrana
Snape’a.
Hermiona leżała w łóżku
Dracona i wpatrywała się w baldachim. Draco poszedł po ich różdżki do Snape.
Nie wierzyła, że przez jeden miesiąc tyle się zmieniło. Całe życie przeskoczyło
o kilka rozdziałów do przodu, których ona nie przeczytała. Teraz nie mogła się
w niczym odnaleźć. Ale znalazła go. I wszystko powinno być już dobrze.
Dwa lata później.- Kościół
Świętej Augustyny.
- Czy ty Draconie Lucjuszu
Malfoy bierzesz sobie za żonę, o to tę Hermionę Jane Granger i ślubujesz jej
miłość wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że nie opuścisz jej aż do
śmierci?
- Tak.
- Czy ty Hermiono Jane
Granger bierzesz sobie za męża o to tego Dracona Lucjusza Malfoy’a i ślubujesz
mu miłość wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że nie opuścisz go aż do
śmierci?
- Tak.
- Na mocy nadanego mi prawa
możecie się pocałować.
Zaproszenie dostał również
Postrach Hogwartu, który stał obok Lucjusza w swojej nieśmiertelnej czerni.
- Wygrałem!
~*~
Rodzinny Album Państwa
Malfoy:
Początki : )
Hermiona i Draco Malfoy
Rosalie Malfoy
Eric Malfoy
Wszyscy siedzieli na kanapie
przeglądając te zdjęcia. Lucjusz podciągnął nosem i obrzucił spojrzeniem
Rosalie.
- Chodź do dziadka, skarbie!-
Pięciolatka podbiegła do dzidziusia i zaczęła mu się wspinać na kolana.- Może
jednak mama zgodzi się na przefarbowanie włosów?- Wszyscy wybuchli śmiechem a
mała Rosalka pokręciła głową.
- Wiesz dziadziusiu? Ja lubię
swoje włosy, ale jak lubisz białe, takie jak ty, to Eric ma podobne…
- Nie słonko. Twoje włoski
też lubię, ale spytać się też mogę, prawda?- Dziewczynka z zapałem pokiwała
główką.
- Pójdę pomóc babci. Eric
potrafi być nieznośny… Mama mówi, że ma to po tacie…
Lucjusz uśmiechnął się
szeroko i dodał.
- A tata ma po babci.-
Wnuczka zmierzyła dziadzia podejrzliwym spojrzeniem i ruszyli do ogródka.
Tym czasem Draco z Hermioną
nadal przeglądali zdjęcia.
- Uwielbiam ten nasz album!-
Oznajmił Draco.
- Wiesz kochanie… I tak
będziemy musieli go powiększyć…- Dodała znacząco i pogładziła się po brzuchu.
- Oby to był chłopak.-
Powiedział rozmarzony pan Malfoy.
- Dlaczego akurat chłopak?!-
Zapytała oburzona Hermiona.
- Słonko, ja się już martwię
jak tu chronić naszą księżniczkę przed tymi niewyżytymi rasami. Nie dam rady
bronić dwóch na raz…
- I kto to mówi…- Hermiona
nie skończyła mówić, bo Draco uciszył ją. No, uciszył ją bardzo skutecznie. : )